search
REKLAMA
Zestawienie

NAJGORSZE dialogi w MCU

Jest ich w MCU naprawdę dużo i niekoniecznie są to dialogi improwizowane.

Odys Korczyński

22 stycznia 2024

REKLAMA

Jest ich naprawdę dużo i niekoniecznie są to dialogi improwizowane, co by jeszcze jakoś tłumaczyło ich treściową miałkość. Najgorsze dialogi w MCU zdarzają się, kiedy twórcy próbują wsadzić do fabuły coś na siłę komediowego, przerwać dramatyzm bitwy lub sprawić, że dany złoczyńca albo powinien wyglądać na straszniejszego, albo wręcz przeciwnie – jest zbyt straszny jak na kategorię wiekową filmu. I w takich sytuacjach właśnie pojawiają się zgrzyty, czasem powodujące zażenowanie u widza, który wciągnął się w fabułę i nie oczekuje, że nagle postać na granicy śmierci zacznie coś żartować o knajpie, w której się je, ale nie wiadomo co (Iron Man). Poniżej 10 przykładów dialogów niezbyt wprawnie napisanych i nieprzemyślanych, co do znaczenia emocjonalnego. Prócz dialogów MCU jest również całkiem bogatą kopalnią pojedynczych kwestii, po których wygłoszeniu aktorzy powinni co najmniej dostać rumieńców ze wstydu.

Rozprawa z Ronanem („Strażnicy Galaktyki”)

Pamiętam ten moment, gdy Rocket taranuje wielki statek Ronana, a potem w obliczu nieuniknionej katastrofy Groot chroni w mateczniku zrobionym ze swoich ramion pokonanych przez Oskarżyciela Strażników. Statek opada na ziemię, niszcząc wszystko dookoła. Strażnicy jednak przeżywają, ale Ronan również. Wychodzi wśród gruzów i zaczyna wygłaszać swoją tandetną przemowę. Stara się być straszny, lecz bardziej to śmieszne i tutaj w sumie mogłaby się rozpocząć walka, może z jakimiś bardziej dowcipnymi akcentami, ale między Ronanem a Star-Lordem, wywiązuje się nieco zaskakująca rozmowa. Star-Lord zaczyna śpiewać, wyginać się i wprawiać widza w niemałe zakłopotanie. Cały patos Ronana gdzieś znika, ale aktorzy chyba nie za bardzo potrafią ogarnąć tę scenę. Czuć sztuczność. Chce się zamknąć oczy. Uwielbiam Strażników Galaktyki, ale to jeden z najgorszych dialogów w tej świetnej serii.

Refleksje Ultrona wygłaszane do swoich siepaczy i przeciwników („Avengers: Czas Ultrona”)

A właściwie to monologi, bo druga strona tylko potwierdza, zaprzecza, ale zwykle nie formułuje bardziej skomplikowanych wniosków. Tak jest w całkiem nieźle zapowiadającej się scenie, kiedy Ultron spotyka się z Quicksilverem i Scarlet Witch. Opowiada im nieco filozoficznie, jak jakiś wszechwiedzący mentor, jakie zło czai się w świecie. Jaka dwulicowość nim kieruje. Jak zręcznie tworzymy własne lęki. Jak zwolennicy pokoju mają swój udział w tworzeniu broni, bo przecież pokój trzeba jakoś wywalczyć zbrojnie. Jak z przemocy narodziła się grupa Avengers. Całkiem nieźle ta dialektyka wygląda, aż pojawia się refleksja o… ludziach rodzących mniejszych ludzi – dzieci. Ultronowi jednak ucieka to słowo – dzieci. Ktoś, kto pisał ten dialog, nagle zechciał być dowcipny, ale mu nie wyszło. Ultron przez to stał się śmieszny jako syntetyczny byt wszechwiedzący.

Chcę wrócić do więzienia („Ant-Man”)

Stało się to po udanym wykorzystaniu kombinezonu Ant-Mana przez Scotta Langa. Pozwolił mu on wydostać się z aresztu. Potem niestety Lang obudził się w łóżku strzeżonym przez bardzo kąśliwe mrówki. Był to zaproszenie od Hanka Pyma, któremu nie można odmówić. Rzeczony dialog rozegrał się przy śniadaniu, gdy Pym próbował przedstawić Langowi możliwości i namówić go do współpracy. I jak zawsze przy takich dialogach bywa w Marvelu, ktoś, kto go pisał, postanowił dodać coś dowcipnego, co zupełnie pogrzebało klimat tajemnicy. A więc Scott Lang jeszcze przed napojeniem się dobrą herbatą, podnosi rękę i jak uczniak pyta: Kim jesteś, kim jest ona, o co tu chodzi, i czy mogę wrócić do celi. Całkowicie bezsensowna kwestia, która nic do dialogu z Pymem nie wnosi.

Straszny kot („Kapitan Marvel”)

W scenie, gdy Carol Danvers odwiedza swoją przyjaciółkę Marię Rambeau, żeby nieco odświeżyć sobie pamięć, rozmowa między nimi o przeszłości całkiem sprawie się rozwija. Naprawdę można się wciągnąć, aż w którymś momencie, kiedy już jesteśmy bardzo spragnieni opowieści Marii o przeszłości Kapitan Marvel, zjawia się najpierw sąsiad z osobliwą gadką o fikuśnym samochodzie zaparkowanym w pobliżu, a zaraz potem Talos w swojej prawdziwej postaci Scrulla. Przedstawia Carol Danvers propozycję, że za cenę bezpieczeństwa swojej nacji uświadomi bohaterkę, co się faktycznie stało wtedy, gdy straciła pamięć. Propozycja jest zaprezentowana z niemałym suspensem, aż do momentu, gdy zjawia się kot i cały dialog przysłowiowy szlag trafia. Talos boi się kota tak bardzo, że zaczyna panikować, gdy Carol bierze go na ręce i wyciąga przed siebie. Wygląda to mało śmiesznie i już się nie chce słuchać, co Talos ma do powiedzenia.

Rozmowa w obliczu śmierci („Czarna Pantera”)

Generalnie Czarna Pantera nie jest szczytowym osiągnięciem dramatycznym w MCU. Sam pomysł z wyczuciem momentu, kiedy trzeba wbić sztylet Killmongerowi, żeby przebić jego strój z vibranium. Nas w tym zestawieniu interesuje jednak to, co się działo, gdy Killmonger miał już wbite ostrze. Na pewno go to zdziwiło. Powinien szybko umrzeć, ale twórcy scenariusza mu na to nie pozwolili. Musiał wypowiedzieć kilka osobliwych kwestii, a więc zaczął od pochwalenia Czarnej Pantery, że to był niezły podstęp. Potem zaczął opowieść o tym, co mówił mu tata, że Wakanda to najpiękniejsze miejsce na ziemi, że jakiś dzieciak z Oakland o tym nie mógł nawet marzyć, że się spełni. Czarna Pantera się nawet wzruszył. Zabrał więc Killmongera, żeby obejrzał sobie zachód słońca w Wakandzie i nawet zaproponował mu wyleczenie, ale ten dialog musiał potoczyć się inaczej. Killmonger stwierdził, że nie pójdzie do więzienia i chce być pochowany w oceanie, tam, gdzie skakali więźniowie z niewolniczych statków. A więc na końcu zrobiło się nie tylko nagle jeszcze bardziej patetycznie, ale i politycznie.

Kto ma młot? („Ant-Man i Osa: Kwantomania”)

Kang miał być wszechpotężnym antybohaterem, a to zwykły idiota, któremu dostała się przypadkiem wielka moc. Tak to wygląda z zewnątrz. Tak ta postać została skonstruowana, czego dowodem jest jej wątpliwa dialogiczność. Przypatrzmy się spotkaniu z uwięzionym Scottem Langiem. Najpierw Kang pyta, czy go już kiedyś zabił. Potem myli go z Thorem. Następnie coś mu się zlewa. A na koniec przedstawia się Langowi jako człowiek, który stracił mnóstwo czasu. Rozmowa Langa z Kangiem wyraźnie się nie klei. Kang przoduje w bezsensownych stwierdzeniach, ale Lang nie jest również pod tym względem żadnym erudytą. Prosty dialog, żeby nie powiedzieć, słaby literacko.

„Nie wiesz, co jesz, ale jesz” („Avengers”)

Sytuacja ma miejsce, gdy Avengers walczą z Lokim w sławnej bitwie o NY. Kluczowy dla jej wygrania okazuje się Iron-Man, który przechwytuje pocisk nuklearny, wynosi go przez portal do centrum dowodzenia floty Chitauri i detonuje. Oznacza to wygraną bitwę, lecz Star opada bezwładnie na ziemię. W ostatniej chwili łapie go w ramiona Hulk. Iron-Man ma zdemolowany pancerz, lecz żyje. Wydaje się, że to już jego ostatnie chwile i będzie się żegnał z przyjaciółmi, on jednak zaczyna opowiadać o jakiejś knajpie. Najpierw jednak pyta, czy Hulk robił mu usta-usta. Następnie proponuje wycieczkę do pewnej budy, w której się nie wie, co się je, ale się je. Podają tam całkiem smaczną szawarmę. No i całkiem jasne jest, że Avengers mają taką kategorię wiekową.

Nudy przy aucie taty („Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu”)

Najmniej nudny okazał się samochód – czyli legendarny plymouth barracuda. Takim też jeździł John Wick. Niestety rozmowa na pożegnanie między Shuri a Riri jest nudna, pełna truizmów i kompletnie bez pomysłu. Na domiar złego dziewczyny usiłują za wszelką cenę być po amerykańsku cool. Z początku poważna zapowiedź rozmowy zamienia się w wymianę kilku standardowych zdań i pokazanie auta. Na szczęście ono tam było.

Każdy z nas jest Peterem Parkerem („Spider-Man: Bez drogi do domu”)

 

no way home

Dialog ten wydarza się między trzema wersjami Petera Parkera a Nedem Leedsem, który w pewnym momencie zwraca się do pracujących w domowym labie pajączków imieniem „Peter”. Odpowiadają wszyscy, ale nie tak naturalnie, lecz gubiąc się w teatralności i udawaniu. Potem następują lawina idiotycznych stwierdzeń w stylu: „mówiłeś do…”, „wszyscy jesteśmy Peterami”, „każdy z nas jest Peterem Parkerem” itd. Zupełnie bezsensowny dialog, który staje się jeszcze bardziej taki, im więcej razy Ned powtarza imię Peter.

Kto się w kim buja („Spider-Man: Homecoming”)

Tylko tu ten cytat zostawię. Pochodzi on ze szkoły, kiedy dziewczyny na sali gimnastycznej dyskutują o superbohaterach.

– U mnie wygląda to tak: Przelecieć Thora, wyjść za Iron Mana i zabić Hulka.

– A co ze Spider-Manem?

– To tylko Spider-Man.

– Widziałyście ten filmik z banku? On pokonał czterech gości.

– Pewnie ma 30 lat.

– Nie wiesz, jak wygląda. Może ma okropne poparzenia.

– Kochałabym go za piękne wnętrze.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA