search
REKLAMA
Ranking

NAJCIEKAWSZE FILMY Z 2017 ROKU, które nie weszły do polskich kin

Dawid Myśliwiec

21 stycznia 2018

REKLAMA

7. Sweet Country, reż. Warwick Thornton

Jeden z najmniej efekciarskich, ale jednocześnie najbardziej efektownych filmów tegorocznego weneckiego konkursu. Oszczędny australijski western to kolejna zrealizowana przez Thorntona próba rozliczenia się z przeszłością kontynentu, która zbudowana została na krwi jego aborygeńskich przodków. Znakomite role Hamiltona Morrisa i Sama Neilla, doskonałe zdjęcia Dylana Rivera i Thorntona i trzymająca w napięciu historia pościgu za zaszczutym przez białych Aborygenem – to wszystko sprawia, że Sweet Country to jeden z najlepszych przedstawicieli gatunku westernu ostatnich lat.

Cytat z recenzji: „Zawsze miałem słabość do filmów rozgrywających się na australijskim Outbacku – jednocześnie zachwycało mnie jego pierwotne piękno i przerażały ekstremalne warunki panujące na niekończących się płaskowyżach Krainy Kangurów. Dlatego właśnie z ogromnym zainteresowaniem podszedłem do seansu Sweet Country, filmu surowego w formie, ale bardzo bogatego w treść. Rozgrywający się na Terytorium Północnym pod koniec lat 20. ubiegłego stulecia, opowiada o aborygeńskim pasterzu, który zabija białego osadnika w obronie własnej. Przerażony czekającymi na niego konsekwencjami, Sam (Hamilton Morris) i jego żona decydują się na ucieczkę w australijskie bezdroża. W ślad za nimi rusza pogoń złożona m.in. z przedstawicieli prawa (w roli sierżanta Bryan Brown) i pastora (Sam Neill), u którego mieszkał poszukiwany. Gdy białym ludziom nie udaje się złapać uciekinierów, a żona Sama podupada na zdrowiu, Aborygen postanawia dobrowolnie oddać się w ręce władzy. Czy jednak ktokolwiek będzie chciał poznać prawdę o tragicznym zajściu?”. [Dawid Myśliwiec]

  1. Free Fire, reż. Ben Wheatley

W spopularyzowanym przez Johna Woo nurcie kina akcji zwanym poetycko heroic bloodshed bohaterowie uprawiali istny taniec śmierci – strzelali i obrywali w zwolnionym tempie, skakali przez przeszkody i efektownie rzucali się na przeciwników. Free Fire Bena Wheatleya to też jedna wielka strzelanina – tylko że jej bohaterami nie są herosi, ale banda tchórzy i cwaniaków.

Punkt wyjścia jest tu niemal identyczny, co we Wściekłych psach – reżyser zamyka grupę bandytów (między innymi Brie Larson, Armie Hammer, Sharlto Copley i Michael Smiley) w opuszczonym magazynie i pozwala im się pokłócić. Ponieważ wszyscy są uzbrojeni po zęby, słowne utarczki szybko zamieniają się w strzelaniny, a każdy z bohaterów desperacko szuka sposobu, by wymordować pozostałych i nie oberwać w głowę. Obserwowanie tego spektaklu nieudolności to perwersyjna przyjemność, której nie warto sobie odmawiać. [Grzegorz Fortuna]

  1. Wind River, reż. Taylor Sheridan

Oto film, który dowodzi, że wcale nie trzeba rewolucjonizować gatunku, by zdobyć sympatię jego fanów. Wind River zadebiutował w canneńskiej sekcji Un Certain Regard i z miejsca stał się jej hitem, a Taylor Sheridan zdobył tam nagrodę za reżyserię. Udany debiut za kamerą to wspaniałe przedłużenie scenariopisarskiej kariery Sheridana, który osiągnął duży sukces historiami napisanymi do Sicario (2015) i Aż do piekła (2016), dwoma filmami, o których także sporo mówiło się w Cannes. Wind River to klasyczny i dość przewidywalny thriller, ale bardzo dobre aktorstwo (Jeremy Renner, Elizabeth Olsen, Jon Bernthal w niewielkiej roli) i śniegi Wyoming nadają mu indywidualny charakter. Obyśmy więcej takich debiutów oglądali w 2018 roku. [Dawid Myśliwiec]

  1. Brzemię, reż. Niki Lindroth Von Bahr

Nieśmiało pozwolę sobie złamać zasady niniejszego zestawienia i wybrać film krótkometrażowy – a robię to, bo wyreżyserowane przez Niki Lindroth Von Bahr, trwające zaledwie piętnaście minut Brzemię to doświadczenie absolutnie niesamowite. Mamy do czynienia z animowanym metodą poklatkową musicalem, opowiadającym o zwierzątkach pracujących w położonym obok autostrady centrum.

Żeby było jeszcze dziwniej, w trakcie swoich numerów zwierzaki śpiewają między innymi o nadchodzącej apokalipsie i trudach współczesnego życia. Poszczególne numery przepełnione są melancholią, smutkiem i zmęczeniem, a metoda animacji tylko potęguję atmosferę niesamowitości. Całość jest doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju – na poły komicznym, na poły przerażającym, w całości hipnotyzującym. [Grzegorz Fortuna]

 

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA