Najbardziej NIEDOCENIONY reżyser w Hollywood? 5 najważniejszych filmów Edwarda Zwicka na 70. urodziny
Na reżyserskim firmamencie Hollywood wprost roi się od genialnych twórców, ale w fabryce snów jest równie wielu filmowców, którzy – choć nie mniej utalentowani – nie spotkali się z podobnym uznaniem. Urodzony dokładnie 70 lat temu w Chicago EDWARD M. ZWICK należy do tej drugiej grupy, choć ma na koncie co najmniej kilka filmów, które powinny przynieść mu miejsce w reżyserskiej galerii sław. O jakie filmy chodzi? Przeczytacie o nich poniżej!
Chwała (1989)
Mając w dorobku głównie produkcje telewizyjne i zaledwie jeden film kinowy (komediodramat Ta ostatnia noc… z Robem Lowe i Demi Moore), w momencie premiery Chwały Edward Zwick miał zaledwie 37 lat. Nic dziwnego więc, że nie był wówczas nazwiskiem gwarantującym publiczność. Nakręcił jednak film może niezbyt efektowny, ale bardzo spójny i dobrze wprowadzający w meandry powstania 54. Ochotniczego Pułku Piechoty Massachusetts, pierwszego złożonego wyłącznie z czarnoskórych mężczyzn pułku armii Unii podczas amerykańskiej wojny secesyjnej. Już sam temat wydaje się interesujący, ale też sposób jego podjęcia przez Zwicka zasługuje na uznanie – przyglądając się relacji nieco przypadkowego pułkownika Roberta Shawa (Matthew Broderick) z jego czarnoskórymi podwładnymi, reżyser zadaje pytanie o podobieństwo tego układu do zależności, jaka panowała pomiędzy niedawnymi panami i niewolnikami. Jest tu też oczywiście miejsce na typowe dla kina wojennego rozważania o bohaterstwie i poświęceniu, a całość przyprawiona jest znakomitym aktorstwem czarnoskórych aktorów: Andre Braughera, Morgana Freemana czy Denzela Washingtona, nagrodzonego Oscarem za rolę drugoplanową. Chwała zdobyła też nagrody Akademii za zdjęcia i dźwięk.
Wichry namiętności (1994)
Ten, kto pamięta, jak rozwijała się kariera Brada Pitta w latach 90. ubiegłego, wieku wie, że rok 1994 był tym, w którym jeden z największych gwiazdorów Hollywood ostatnich lat ugruntował swój wizerunek absolutnego łamacza serc. Z jednej strony była to zasługa roli Louisa w Wywiadzie z wampirem Neila Jordana, z drugiej – Wichrów namiętności właśnie. Rozwiana grzywa Tristana Ludlowa, jednego z głównych bohaterów filmu Zwicka, to jeden z najmocniej zapadających w pamięć obrazów z tamtego etapu kariery Brada Pitta, ale przecież nie tylko jego występ stanowi o sile filmu Edwarda Zwicka. Adaptacja noweli Jima Harrisona z 1979 roku to wzorowa wręcz interpretacja konwencji historycznego melodramatu, w tym konkretnym przypadku romansującego też z gatunkiem westernu. Historia rodziny Ludlowów, determinowana przez miłość, wojnę i naturę, to kino o niemal epickim rozmachu, nominowane do Oscara w trzech kategoriach (i znów nagrodzone za zdjęcia).
Ostatni samuraj (2003)
Jeśli rozmach Wichrów namiętności był dla kogoś niewystarczający, blisko dekadę później Edward Zwick wskoczył na poziom „epickości” osiągany zazwyczaj jedynie przez największe blockbustery. Nie było to jednak widowisko dla samego rozmachu – widać było, że w sposobie przedstawienia historii byłego kapitana armii amerykańskiej (Tom Cruise) poznającego kulturę samurajów była autentyczna fascynacja cywilizacją Japonii, choć w ostatnich latach częstą narracją na temat filmu Zwicka jest zarzucanie mu utrwalania stereotypu „białego zbawiciela” (czemu zaprzeczył choćby Ken Watanabe, nominowany do Oscara za rolę drugoplanową). Tymczasem nawet w Japonii wśród krytyków filmowych panowało przekonanie, że Ostatni samuraj to wreszcie bardziej ambitna i dokładna próba przedstawienia japońskiej kultury w hollywoodzkiej produkcji. Zatem oprócz walorów oczywistych, takich jak inscenizacyjny rozmach i widowiskowość scen batalistycznych, film Edwarda Zwicka miał niebagatelne znaczenie kulturowe czy też poniekąd edukacyjne, „wpuszczając” niejako wpływy azjatyckie na hollywoodzkie salony.
Krwawy diament (2006)
Choć ścieżka Leonarda DiCaprio do oscarowej sławy mogła się zacząć nieco wcześniej, bo już od Aviatora (2004) Martina Scorsesego, za początek serii jego najbardziej „mięsistych” ról zawsze uznaję rok 2006, kiedy to znakomicie zagrał w Infiltracji Scorsesego i w Krwawym diamencie właśnie. Filmem tym Edward Zwick raz jeszcze wraca do jednego z głównych tematów swoich twórczych zainteresowań – motywu wojny i jej wpływu na bohaterów. Tym razem rzecz dzieje się w Sierra Leone w 1999 roku, gdzie w trakcie trwającej już od blisko dekady wojny domowej rebelianci zmuszają miejscową ludność do katorżniczej pracy w kopalniach diamentów, którymi później finansują działania wojenne. Do tego właśnie nawiązuje tytuł filmu – szlachetnych kamieni, które pośrednio prowadzą do rozlewu krwi. W tej dynamicznej, wypełnionej akcją historii szpiegowskiej Edward Zwick odnalazł się znakomicie, choć trzeba przyznać, że dla przeciętnego widza polityczno-militarne zależności panujące w Afryce mogą być dość trudnym zagadnieniem. Krwawym diamentem Zwick dowiódł jednak, że nieobca jest mu też historia współczesna oraz umiejętność przenoszenia na ekran nawet najtrudniejszych tematów.
Opór (2008)
Na koniec zostawiłem jeden z ostatnich wojennych obrazów Edwarda Zwicka, portretujący autentyczne losy czterech braci Bielskich, polskich Żydów, którzy podczas II wojny światowej w mieszczącej się dziś na terenie Białorusi Puszczy Nalibockiej stworzyli obóz, dzięki któremu przetrwały setki lokalnych Żydów. Opór to opowieść bardzo surowa w formie, niemal naturalistyczna, dość daleka od heroicznych hollywoodzkich produkcji wojennych. Po raz pierwszy Zwick zekranizował w pełni autentyczną historię i z powodzeniem przeniósł na ekran jej ciężar moralny i emocjonalny. Ale znowu, pomimo oczywistych zalet i wypełnieniu wszelkich kryteriów konwencji kina wojennego, Opór nie spotkał się z należytym uznaniem, w Polsce wzbudzając zresztą wiele kontrowersji w związku z „przekłamywaniem historii”, jak to zresztą często bywa w przypadku jakichkolwiek filmów wojennych uwzględniających polski wątek.