NAJBARDZIEJ NIEDOCENIANI BOHATEROWIE GRY O TRON. Nie tylko Jon Snow
Niektórzy czekają na wakacyjny wyjazd, a inni na Wichry zimy – tym drugim ich beznadziejną sytuację może umilić powtórka starych odcinków Gry o tron. Niektóre postacie z tego serialu szybko i łatwo zaskarbiają sobie sympatię widzów, a inne pozostają niezauważone – tym drugim dedykuję to zestawienie. Oto kilku bohaterów Gry o tron, którzy nie cieszą się szczególną popularnością wśród fanów, ale według mnie warto zwrócić na nich uwagę.
Theon Greyjoy
Nie rozumiem osób, które śmieszy lub dziwi to, że Theon, zamiast wybrać samobójczą próbę odbicia Yary z rąk Eurona, skoczył do wody. Kto miałby siłę być bohaterem po tym wszystkim, co przeszedł Theon? Latami torturowany psychicznie i fizycznie przez samego Ramsaya Boltona, otrzymał chyba najstraszniejszą pokutę za swoje grzechy ze wszystkich bohaterów serialu. Trzeba nie mieć serca, by nie współczuć sponiewieranemu i okaleczonemu młodemu mężczyźnie przemienionemu w starca, dręczonego przez ciężką depresję i zespół stresu pourazowego. Ta jakby wyjęta z Dostojewskiego historia to poruszający dramat o upadku i dążeniu do odkupienia: od lekkomyślnego młodzieńca, rozdartego między sprzecznymi powinnościami i pragnącego za wszelką cenę zyskać szacunek ojca, po zniszczonego życiem, zalęknionego Fetora, wzbudzającego odrazę, pogardę i śmiech wśród otaczających go ludzi. Dziedzic Żelaznych Wysp jest niejednoznaczny, a przez to fascynujący. Wątek Theona jest jednym z tych, które interesują mnie najbardziej, a Alfie Allen to obok Leny Headey najlepszy aktor w obsadzie od czasu odejścia Charlesa Dance’a, Diany Rigg i dobrych dialogów dla Petera Dinklage’a.
Viserys Targaryen
Był z nami tylko przez pierwsze sześć odcinków, a i tak zdążyliśmy go znienawidzić – do tego trzeba mieć… talent. Trudno znaleźć cokolwiek, za co starszego brata Daenerys można by lubić: oczywiście poza charyzmą i magnetyzmem, jakie nadał mu odtwórca tej roli, Harry Lloyd. Kiedy jednak zastanowimy się dłużej nad historią Viserysa, nie sposób nie postrzegać go jako postaci przede wszystkim tragicznej. Trzymany w izolacji przez paranoidalnego ojca, szalonego króla Aerysa, w wieku ośmiu lat stracił całą rodzinę z wyjątkiem Daenerys i musiał uciekać z Westeros. Na wygnaniu spędził praktycznie całe życie, wyszydzany i przezywany „żebraczym królem”, starający się chronić siebie i malutką Dany przed ludźmi, którzy usiłowali ich zabić albo wykorzystać do własnych celów. To on zaszczepił w siostrze wielkie marzenie o powrocie do domu, to dzięki niemu nigdy nie zapomniała o swoim dziedzictwie i krzywdzie, jaka spotkała ich ród. Ciągła ucieczka, ukrywanie się, samotność na wygnaniu, strach przed płatnymi zabójcami, nienawiść do „uzurpatora” króla Roberta, niemożność odzyskania straconego królestwa i upokarzająca konieczność życia na łasce ludzi mających go w pogardzie – nic dziwnego, że Viserys popadł w szaleństwo. Miał potencjał na arcyciekawego antagonistę, znacznie bardziej skomplikowanego psychologicznie niż Joffrey. Zniknął z ekranu wcześnie, za to niezwykle efektownie – egzekucja rozgrzanym złotem przeprowadzona przez Khala Drogo niezmiennie pozostaje jedną z najbardziej spektakularnych śmierci w całym serialu.
Sansa Stark
O ile Arya Stark jest jedną z najpopularniejszych postaci w fandomie, to jej starsza siostra często określana jest jako najbardziej irytująca postać w całym serialu. Dlaczego tak wielu osobom Sansa wydaje się głupia i dziecinna? Cóż, może ma to związek z tym, że na początku historii książkowa Sansa ma 11 lat, serialowa 13, a grająca ją aktorka – 15. Trudno brać na poważnie mierzącą ponad 175 cm Sophie Turner, która wpada w panikę po tym, jak dostaje pierwszego w życiu okresu… Pomijając jednak nieadekwatność wieku aktorki, Sansa jest po prostu bardzo realistyczną postacią, typową nastolatką, bliższą prawdzie niż inni, może ciekawsi bohaterowie – przez co niektórym widzom wydaje się nudna. Subtelna, delikatna i pełna wdzięku Starkówna pozostaje w cieniu swoich bardziej ekspresywnych ekranowych partnerów: nieokrzesanej Aryi, narcystycznej Cersei, sadystycznego Ramsaya. Dla mnie jednak to właśnie ta normalność sprawia, że mogę się łatwo z Sansą utożsamić. Jest to też postać, która przechodzi jedną z bardziej spektakularnych przemian: od naiwnej, żyjącej w świecie marzeń dziewczynki do dumnej i mądrej lady Winterfell.
Renly Baratheon
Stannis i Robb Stark, Lannisterowie i Greyjoyowie – wszystkie frakcje Wojny Pięciu Królow mają swoich zwolenników, tylko o najmłodszym z Baratheonów nikt nigdy nie pamięta. Być może wynika to z faktu, że umarł, zanim zdążył stoczyć swoją pierwszą bitwę o tron, nie pojawiał się więc na ekranie tak często jak jego starszy brat. Renly co prawda uzurpował sobie prawo do korony kosztem Stannisa, mam jednak wrażenie, że z tej dwójki to on – choć Stannisa uwielbiam – byłby lepszym królem. Bystry, lubiany, dobrze orientujący się w dworskich gierkach (co udowodnił w sezonie pierwszym), dobry obserwator i zręczny rozmówca, umiejący zjednać sobie ludzi i zdobywać poparcie – to on zgromadził największą armię z wszystkich pięciu królów, tworząc sojusz Końca Burzy z Wysogrodem. Pod jego rządami królestwo z pewnością by prosperowało. Renly wzbudza sympatię i zdarza mu się zabłysnąć poczuciem humoru (Melisandre, natchnionym głosem, o Stannisie: „To książę, którego obiecano, zrodzony pośród dymu i soli…”, Renly: „Czyli co, jest szynką?”). Dramatu jego historii dodaje nie tylko przedwczesna, podstępna śmierć z rąk czerwonej kapłanki, ale także homoseksualizm, z którym musi się kryć w rycerskim, feudalnym społeczeństwie. Poza tym bardzo szanuję Renly’ego za to, że jako jeden z nielicznych był dobry dla Brienne.
Ros
O tej postaci granej przez byłą dziewczynę Marilyna Mansona, Esmè Bianco, zdają się pamiętać jedynie autorzy rankingów najseksowniejszych aktorek z Gry o tron. A szkoda, bo ta rudowłosa piękność pokazała na ekranie o wiele więcej niż doskonałe ciało. Gdy Ros, prostytutka z Winterfell, wyrusza do Królewskiej Przystani w nadziei na lepszy zarobek, nie przypuszcza nawet, jak ciężkie okaże się życie w stolicy. Najpierw Cersei więzi ją i rozkazuje pobić, by zaszantażować Tyriona, a potem Littlefinger dręczy ją psychicznie i wykorzystuje do swoich intryg. Na samym końcu, kiedy postępująca depresja dziewczyny czyni ją nieprzydatną, nietrafioną inwestycją, zostaje ofiarowana Joffreyowi jako prezent, czyli zabawka do tortur. Historia Ros zawsze wydawała mi się wyjątkowo smutna: jak potoczyłyby się jej losy, gdyby urodziła się w wyższej klasie społecznej i nie musiała zarabiać ciałem na swoje utrzymanie?
A few honourable mentions:
Beric Dondarrion i Thoros z Myr. Nawrócony kapłan potrafiący odczytywać przyszłość z płomieni oraz wskrzeszać ludzi i jego nieodłączny towarzysz – rycerz, który przeżył już kilka własnych śmierci, a wrogów zabija płonącym mieczem. Przywódcy religijnego bractwa, które wymierza sprawiedliwość lordom i chroni prostych ludzi. Obaj gotowi wyruszyć za Mur, by poświęcić się w imię wyższej sprawy i stawić czoło Innym. Jedno słowo: badass.
Sam Tarly. Nie bez przyczyny to imiennik Sama Gamgee: ani Frodo, ani Jon Snow nie zaszliby tak daleko bez swoich wiernych Samów. Jedna z niewielu na wskroś dobrych postaci w Grze o tron, mam wrażenie, że bardzo niedoceniana. Sam jest przekochanym słodziakiem, a razem z Goździk tworzą przeuroczą parę. Trzymam kciuki, żeby chociaż im trafiło się dobre zakończenie w tej pogmatwanej opowieści, bo inaczej pęknie mi serce.
Walder Frey. Tak, wiem, ja też tej mendy nienawidzę. Nie zmienia to jednak faktu, że w kategorii „czarny charakter” lord Frey pozostaje boleśnie niedoceniany. David Bradley ma niebywały talent do wcielania się w obrzydliwe i napawające wstrętem postaci. Jego stary, złośliwie uśmiechnięty Frey ze smakiem wychylający kolejny łyk wina i patrzący na masakrę Starków – mistrzostwo świata. Nie jest to przy tym kartonowy potwór, a pragmatyk, ojciec chrzestny rodu, stawiający interesy własne i rodzinne ponad honorem.
A jakie są Wasze ulubione, mniej popularne postacie z Gry o tron? Dajcie znać w komentarzach.