Momenty w STAR WARS, których NIE BYŁO w scenariuszu
„Chyba żartujecie? Przecież jestem ślepy” (Łotr 1)
Naprawdę zabawna kwestia wypowiedziana przez Chirruta Îmwe – jednego z członków załogi tytułowego Łotra 1. W pewnym momencie bohaterowie zostają porwani, a na ich głowy zostają nałożone worki. Nie omija to również ślepego Chirutty, który swoją sytuację podsumowuje ironicznymi słowami: „Chyba żartujecie? Przecież jestem ślepy”. Odgrywający rolę niewidomego wojownika Donnie Yen podzielił się historią improwizacji w jednym z wywiadów: „Od początku chciałem, aby moja postać miała poczucie humoru, a Disney zgodził się na to. Kiedy założono mi worek na głowę, poczułem, że to niedorzeczne, więc powiedziałem: «Chyba żartujecie? Przecież jestem ślepy!». Kathleen Kennedy uznała, że wyszło naprawdę fajnie i w ten sposób kwestia stała się jedną z najlepszych w całym filmie, tak przynajmniej myślę”.
Poe Dameron (Przebudzenie mocy)
Przypadek wyjątkowy, bo dotyczący właściwie całej postaci, która początkowo miała zginąć już w początkowych fragmentach Przebudzenia mocy. Przymierzany do roli Oscar Isaac długo ociągał się z jej przyjęciem – nie chciał występować w kolejnym filmie, w którym grany przez niego bohater umiera zaraz po pojawieniu się na ekranie. Taki smutny los spotykał m.in. postacie, w które aktor wcielił się na potrzeby Drive czy Dziedzictwa Bourne’a. J.J. Abrams postanowił wyjść żądaniom Isaaca naprzeciw, naprędce zmieniając scenariusz i dopisując kolejne sceny z udziałem Poe Damerona. W związku z tym aktor miał na planie małe pole do popisu – jego rola była konsekwentnie rozszerzana, mógł więc improwizować, eksperymentując ze świeżymi kwestiami. W ten sposób powstał ponoć m.in. fragment, w którym doprowadzony przed oblicze Kylo Rena Poe z nutą brawury i nonszalancji w głosie mówi: „Czyli kto zaczyna? Ty zaczynasz? Ja zaczynam?”. Ostatecznie, jak wszyscy dobrze wiemy, Dameron pojawił się we wszystkich trzech częściach nowej trylogii.
Luke puszcza oko do C-3PO (Ostatni Jedi)
Kolejny fragment, w którym zabłysnął Mark Hamill. Po ostatnim spotkaniu z ukochaną siostrą Luke Skywalker wychodzi, aby zmierzyć się z Kylo Renem. Tuż przed opuszczeniem sali zatrzymuje się jednak i mruga w kierunku stojącego nieopodal C-3PO. W wywiadzie dla „Entertainment Tonight” Hamill przyznał: „Początkowo miałem nawet nie zauważyć C-3PO, po prostu przejść obok niego. Powiedziałem Rianowi [Johnsonowi]: «Spójrz, po tylu latach wiernej służby, nawet pomimo tego, że nie mieliśmy ze sobą kontaktu już od dawna, C-3PO wciąż jest moim najlepszym pomocnikiem. Harrison miał Chewiego, a ja miałem R2-D2 i C-3PO […]. Rian odpowiedział: «Oczywiście, powinieneś do niego podejść». Nie mieliśmy czasu, aby cokolwiek dopisać do tej sceny… mogłem go tylko zauważyć i to właśnie zrobiłem”. Osobiście nie jestem wielkim fanem Ostatniego Jedi – uważam, że Rian Johnson wyrządził Gwiezdnym Wojnom swoją „rewizjonistyczną”, często po prostu żenującą wizją więcej złego niż dobrego. Ten drobny fragment sprawił mi jednak sporo satysfakcji i cieszę się, że reżyser pozwolił aktorowi na małą improwizację.
„Nie podchodź zbyt blisko ognia” (The Mandalorian)
Na koniec krótka, urocza historia, którą podzielił się niedawno w jednym z wywiadów Pedro Pascal – odtwórca roli Dina Djarina, tytułowego Mandalorianina. Opowiadając o współpracy z Grogu/Baby Yodą, zaprojektowanym i sterowanym przez specjalistów z Industrial Light & Magic, aktor wspomniał: „Nie jestem pewien, czy to ujęcie znalazło się w ostatecznej wersji serialu, ale zaimprowizowałem krótką kwestię na początku jednej ze scen. Powiedziałem po prostu: «Nie podchodź zbyt blisko ognia!», a Baby Yoda odwrócił głowę w moją stronę i zareagował. Rzeczywiście odsunął się od ognia. Nie było tego w scenariuszu, a zatem proszę bardzo – zaimprowizowałem scenę z Baby Yodą”.
Czy wszystkie historie przytoczone w tym krótkim tekście są prawdziwe? Trudno stwierdzić ze stuprocentową pewnością. Nie było nas na planie filmowym, dysponujemy jedynie opowieściami współtwórców, naocznych świadków, których możemy, ale wcale nie musimy obdarzyć zaufaniem. Pamiętajmy przy tym jednak, że powstawanie głośnych, kultowych tytułów, a do takich z pewnością zaliczyć można Gwiezdne Wojny, niejednokrotnie owiane jest tajemniczą, mityczną wręcz aurą, która sprzyja powstawaniom różnego rodzaju anegdot, często mających jedynie drobne zakorzenienie w rzeczywistości. Należy więc podchodzić do większości tego typu historii z lekkim dystansem, przymrużeniem oka, choć, oczywiście, w niektóre po prostu chce się uwierzyć – tak jak w prawdziwość istnienia Mocy, Hana Solo czy Luke’a Skywalkera.