search
REKLAMA
Seriale TV

MINDHUNTER. Recenzja drugiego sezonu

Łukasz Budnik

20 sierpnia 2019

REKLAMA

Tegoroczny sierpień szczególnie odsyła myśli do tragicznej nocy z 1969 roku, gdy z rąk członków sekty Charlesa Mansona zginęła ciężarna Sharon Tate i jej przyjaciele. Pięćdziesiąt lat po tych przykrych wydarzeniach na wielkie i małe ekrany zawitały dwa dzieła zahaczające o ten temat – Pewnego razu… w Hollywood Quentina Tarantino oraz drugi sezon Mindhuntera.

Choć nowa odsłona serialu Netflixa promowana była między innymi właśnie obecnością Mansona, to nie jego działalność jest motywem przewodnim drugiej serii. Uwaga twórców skupia się w tym sezonie głównie na sprawie morderstw dzieci z Atlanty z przełomu lat 70. i 80. To właśnie do niej zostają przydzieleni agenci Holden Ford i Bill Tench, którzy wraz z dr Wendy Carr zdobyli uznanie jako twórcy Wydziału Behawiorystyki w FBI. Podejmując śledztwo w Atlancie, mają wykorzystać wiedzę i doświadczenie zebrane podczas rozmów z seryjnymi mordercami. Po swojej stronie mają nowego szefa oddziału w Quantico, który zafascynowany jest pracą agentów.

W związku z poświęceniem dużej ilości czasu sprawie z Atlanty konstrukcja drugiego sezonu różni się nieco od tej znanej z poprzedniego. Mniej tu rozmów z mordercami (choć i tych nie brakuje, o czym poniżej) i katalogowania informacji, a więcej wykorzystywania wiedzy w praktyce i mozolnego śledztwa. Zachwyceni powinni być wszyscy ci, którzy cenią sobie Zodiaka Davida Finchera. Narracja w nowym Mindhunterze przywodzi na myśl właśnie tamten film i jestem pewny, że czuwający nad Mindhunterem Fincher chciał osiągnąć dokładnie taki efekt. Śledztwo z Atlanty ma w końcu znamiona pogoni za Zodiakiem – utrzymujący się nastrój beznadziei, kolejne ofiary i mylne tropy. Fincher doskonale wie, jak zbudować przytłaczającą atmosferę, choć pewnej reżyserskiej ręki nie można odmówić też Andrew Dominikowi i Carlowi Franklinowi, odpowiedzialnym za kilka odcinków sezonu.

Zanim Ford i Tench na dobre wsiąkną w sprawę Atlanty, mają okazję przeprowadzić kilka wywiadów z mordercami. Podobnie jak w pierwszym sezonie, to właśnie te fragmenty magnetyzują najbardziej, a to za sprawą fantastycznego skryptu i aktorstwa, wzbogaconego fenomenalną charakteryzacją. Porównanie wizerunku serialowych morderców z archiwalnymi fotografiami nie pozostawia złudzeń – twórcy osiągnęli perfekcję w odtworzeniu wyglądu przestępców. Najdoskonalszym przykładem jest tu właśnie wspominany we wstępie Charles Manson – make-up połączony z aktorstwem Damona Herrimana (nominacja do Emmy nie będzie zaskoczeniem) robi piorunujące wrażenie, a sam fragment jest jednym z najjaśniejszych punktów całego serialu.

Damon Herriman jako Charles Manson w serialu Mindhunter

Wyjazd Forda i Tencha do Atlanty nie oznacza, że wywiady z mordercami to element, który znika z serialu, wszak na miejscu pozostaje jeszcze dr Carr. Bohaterka Anny Torv ma w drugim sezonie rozbudowany wątek osobisty, choć nie tak jak Bill Tench, który jest tu właściwie głównym bohaterem – o ile w serii pierwszej najwięcej uwagi poświęcono Holdenowi, o tyle tutaj ustępuje on miejsca swojemu partnerowi. Rodzinne problemy Tencha zajmują w scenariuszu sporo miejsca, ale ich natura sprawia, że są nie mniej interesujące niż śledztwo FBI, ma bowiem podłoże kryminalne. Napięta sytuacja w domu Tencha przekłada się też na jego relację z Holdenem, co w interesujący sposób uzupełnia wątek wyczerpującego śledztwa i daje Jonathanowi Groffowi i Holtowi McCallany’emu pole do aktorskiego popisu.

Mindhunter pozostaje w czołówce najlepszych oryginalnych produkcji Netfliksa i umacnia swoją pozycję jednej z najciekawszych serialowych nowości ostatnich lat. David Fincher i reszta ekipy ponownie sprawili, że zanurzenie się w odmęty ludzkiej psychiki stało się tak przerażające, jak fascynujące. Duża w tym zasługa znakomitych protagonistów i castingowych wyborów, szczególnie w przypadku morderców pojawiających się na ekranie. To sezon inny niż poprzedni, ale zachowujący jego najlepsze cechy. Obyśmy wkrótce otrzymali potwierdzenie, że powstanie seria trzecia. 

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA