search
REKLAMA
Biografie ludzi filmu

MIKE JUDGE. Człowiek, który wymyślił Beavisa i Butt-Heada

Damian Halik

17 października 2017

REKLAMA

Mike Judge nie jest jednak maszyną – najdobitniej pokazują to okolice roku 2010. Ewidentny dołek, zupełny spadek formy i kilka dość znaczących klap. Ekstrakt (2009) był przeciętny, Bobby kontra wapniaki opuszczał ramówkę FOX, by ustąpić miejsca nowej produkcji Setha MacFarlane’a, a emitowany na ABC nowy serial The Goode Family (ruch wyprzedzający, podobnie jak w 1997, kiedy to wiedząc o zbliżającym się końcu Beavisa i Butt-Heada, Judge rozpoczął pracę nad Bobby kontra wapniaki) zakończył swój żywot po trzynastu odcinkach. Wisienką na tym niesmacznym torcie był wspomniany już powrót przygłupich nastolatków z Teksasu, którzy również wylecieli z ramówki bardzo szybko. Mike Judge ewidentnie potrzebował przerwy.

Powrót w wielkim stylu

Musiało minąć trochę czasu, jednak przerwa doskonale podziałała na wyraźnie zmęczonego nawałem pracy scenarzystę. W roku 2014 Mike Judge w wielkim stylu powrócił do telewizji, tym razem stawiając na serial aktorski, który z miejsca pokochały rzesze abonentów HBO. Dolina Krzemowa, którą współtworzy z szeregiem niezłych scenarzystów, to jeden z największych hitów ostatnich lat i choć po czterech sezonach także można zauważyć pewne oznaki zmęczenia materiału, serial jest jak dotąd najlepiej ocenianą produkcją Judge’a. W lutym 2018 powinniśmy się spodziewać kolejnej serii – moim zdaniem finałowej, choć kto wie, co przyniesie los…

Ostatnim punktem w portfolio 55-letniego scenarzysty jest serial Mike Judge Presents: Tales from the Tour Bus, którego emisję na antenie Cinemax rozpoczęto pod koniec września. To powrót do animacji po sześciu latach przerwy i jak na razie wygląda on bardzo solidnie. Co prawda zaserwowano nam póki co tylko kilka odcinków, ale serial wygląda tak, jak gdyby powstawał za czasów świetności Judge’a. Ponownie zmienili się bohaterowie, jednak wciąż mają oni ten sam cel: diagnozować bolączki Amerykanów w sposób, jaki nie robi tego nikt inny.

Mike Judge nie ucieka się do prostych analogii, obśmiewających rodzime patologie i głupawe zachowania, jakich nie brak w amerykańskim społeczeństwie. Od tego są inni. On natomiast czujnie diagnozuje obserwowany świat i pod pozornie prostą otoczką, jakby oderwaną od rzeczywistości (także politycznej!), doskonale punktuje wszelkie przywary swoich rodaków, wbijając szpilę tam, gdzie nikt inny tego nie robi. Jest bezkompromisowy, co z kolei sprawia, że jego humor trafia do znacznie węższego grona, niż ma to miejsce w przypadku Simpsonów, Miasteczka South Park czy Głowy rodziny. Jego wizje i innowacyjne podejście nie każdemu przypadają do gustu, jednak czemu tu się dziwić, skoro facet non stop dokumentuje wszechobecną ignorancję, punktując ją w niebanalny sposób? Mimo że w ostatnich latach rysunkowy boom zdaje się odżywać, o czym niech świadczą sukcesy takich tytułów jak BoJack Horseman czy Rick and Morty, nikt jak na razie nawet nie zbliżył się do działki, jaką Mike Judge ćwierć wieku temu zagospodarował dla własnej twórczości. Nadmiar udanych tytułów sprawia jednak, że jego rozpoznawalność nie jest aż tak oczywista, jak ma to miejsce w przypadku innych twórców, którzy przez większość kariery skupiali się na jednym czy dwóch projektach.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA