Maszyna DO ZABIJANIA. Ranking filmów z serii RAMBO
3. Rambo 2 (1985), reż. George P. Cosmatos
To bardzo ważna część tej testosteronowej serii. Niepozbawiona wad, niepozbawiona idiotyzmów, ale ważna. Oto bowiem naszym oczom ukazał się w końcu John Rambo, jakiego popkultura zapamiętała trwale i jakiego my – lubujący się w akcji widzowie – pokochaliśmy. Podczas gdy pierwszej części serii bliżej do dramatu, Rambo 2, którego scenariusz Sylvester Stallone napisał wespół z Jamesem Cameronem, to już pełnokrwista rozwałka, niedająca widzowi nawet chwili oddechu.
I owszem, jest w tym znowu dużo przesady i charakterystycznego patosu, ale mam wrażenie, są to elementy, które akurat w tym ujęciu wpłynęły na kształt tej serii i określiły jej filmową tożsamość. Rambo 2 to sequel pod wieloma względami idealny, ponieważ wynosi historię Johna Rambo na zupełnie inne tory, zamieniając w obraz to, o czym fani umięśnionego weterana mogli po seansie Pierwszej krwi jedynie pomarzyć. Na pohybel krytykom, którzy w tamtym czasie prześcigali się w dowalaniu temu filmowi, dziś Rambo 2 wciąż wydaje się stanowić esencję tej serii, ukazując Slye’a w sile wieku, cudownie umięśnionego, efektownie wyposażonego, uczącego nas, czym jest najlepszy, filmowy survival.
⑦
2. John Rambo (2008), reż. Sylvester Stallone
Wahałem się, czy dać na drugim miejscu tego rankingu część drugą czy czwartą, bo z pierwszą pozycją podium raczej problemu nie miałem. Uznałem jednak, że reboot, który pojawił się w 2008 roku, jest dla mnie znacznie bardziej przekonujący i dostarcza mi kilka punktów frajdy więcej. Po pierwsze, mam słabość do opowieści, gdzie zmęczeni życiem herosi, na których twarzach wypisane są już znamiona upływającego czasu, a w oczach można dojrzeć odbicie dawnych wojen, raz jeszcze chwytają za broń, by zaprowadzając porządek, wprowadzić też porządek w swojej duszy. John Rambo sprawdza się pod tym względem niemal doskonale, po raz pierwszy uzupełniając serię charakterystyczną powagą oraz, co najważniejsze, brutalnością typową dla filmów spod znaku kategorii „R”. Warto odnotować, że choć w tworzeniu wszystkich filmów tej serii czynnie udział brał aktor, Sylvester Stallone, czwarta część to jedyna, którą osobiście wyreżyserował. Ma tu miejsce sytuacja podobna do szóstego Rocky’ego – gdy Sly bierze sprawy w swoje ręce, stając zarówno przed, jak i za kamerą, na ekranie czuć, że nikt tak jak on nie rozumie tej kultowej postaci. Atutem Johna Rambo jest też zwięzłość – choć metraż jest porównywalny z częścią piątą, ta ostatnia miewa nużące przestoje, podczas gdy część czwartą ogląda się bez większych problemów.
⑦
1. Rambo: Pierwsza krew (1982), reż. Ted Kotcheff
Zawsze podkreślam, że Rambo to postać dramatyczna. Taką ją stworzył pisarz David Morell i tak też ją pokazano w pierwszym filmie tej serii. Problematyka tej postaci skupia się na powrocie żołnierza z Wietnamu. Wojna przyczyniła się do wielu strat, nie tylko w zasobach ludzkich, ale także tych moralnych. Cóż z tego, że John został odznaczony Medalem Honoru, jeśli dla społeczności amerykańskiej, powracający weterani stanowią symbol dotkliwej porażki? Nasz bohater uświadamia sobie, że w momencie gdy traci swego ostatniego kumpla, wali się pod jego nogami grunt. Dla niego wojna nie jest tylko obrazem zniszczenia, ponieważ przede wszystkim jest przestrzenią, w której on może sprawdzić się w tym, co potrafi najlepiej. Wojna nadaje jego życiu sens, dlatego skutecznie sprowokowany i przystawiony do muru, postanawia wszcząć kolejną potyczkę, by raz jeszcze poczuć napędzający go żywioł. Na niczym mu już nie zależy bo wie, że życie w cywilu jest pozbawione wartości, w którą tak bardzo wierzył – honoru. To wspaniała, głęboka opowieść o męskości, której agresywne oblicze pozwala na osiągnięcie przewagi w codziennej rywalizacji. Nie musimy biegać po lesie z opaską na głowie, by równać się z Rambo. Wystarczy, że zaczerpniemy choćby szczyptę jego siły, by okazała się ona dla nas, dla naszego poczucia dojmującego strachu, zbawienna.
⑧
Zdjęcie główne: Screen Rant