search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Magia i nostalgia. Tazo, figurki i inne GADŻETY FILMOWE SPRZED LAT

Łukasz Budnik

23 września 2018

REKLAMA

Przeglądając sklepy internetowe z gadżetami, ma się wrażenie, że zasób przedmiotów kolekcjonerskich nie ma w tym momencie końca. Figurki, plakaty, breloczki, kubki, lampki, biżuteria, dekoracje, wyposażenie kuchenne, wreszcie kosztujące majątek rzeźby bohaterów w skali 1:1 – to wszystko jest jedynie namiastką dóbr, na jakie mogą natknąć się hobbyści. I choć nie można tym wszystkim gadżetom odmówić jakości i rozmachu, to brakuje im magii, którą charakteryzowały się przedmioty zbierane lata temu.

To oczywiście w dużej mierze zasługa sentymentu. Patrząc z perspektywy czasu, gadżety sprzed dwudziestu czy trzydziestu lat nie mogą się poszczycić takim poziomem zaawansowania czy nawet różnorodności jak dzisiejsze, ale w tym właśnie rzecz. Doświadczanie filmów w 4K to fantastyczna sprawa, ale i tak najcieplejszym wspomnieniem części z was jest zapewne oglądanie bajek na projektorze Ania. W niniejszym tekście chciałbym się zatem pochylić nad związanymi z kinem pamiątkami z przeszłości, które być może zaszczepiły miłość do wielkiego ekranu u osób w wieku zbliżonym do mojego (tj. przed trzydziestką) i których piękno tkwi w tym, ile wywołują wspomnień z lat młodości. Siłą rzeczy wybór przytoczonych poniżej gadżetów oparty jest na własnych wspomnieniach.

Figurki i zabawki

Oczywiście dzisiaj figurki to również bardzo popularny towar kolekcjonerski, nierzadko jednak nadający się głównie do postawienia ich za szybą i podziwiania, bo robienie z nimi czegokolwiek innego mogłoby skutkować uszkodzeniem, a w efekcie: utratą znacznej ilości pieniędzy. Inaczej sprawa miała się z figurkami sprzedawanymi na przełomie lat 80. i 90. – te nie dość, że były znacznie tańsze, to jeszcze idealnie nadawały się do zabawy. Niewielkie, gumowe i kolorowe stanowiły fantastyczną atrakcję dla dziecka, które chciało się wcielić w ulubione postaci. Do dyspozycji było ich mnóstwo – Kaczor Donald i reszta jego przyjaciół, Smerfy, Tom i Jerry, Gumisie, Kubuś Puchatek, Muppety, Wojownicze Żółwie Ninja, superbohaterowie… Nietrudno było tworzyć scenariusze, w których wymienione wyżej postaci spotykały się ze sobą w ramach jednej fabuły (proszę, już będąc dziećmi, tworzyliśmy crossovery i uniwersa!).

Rynek zabawek rozpieszczał ówczesnych najmłodszych również w momencie premier kolejnych filmów sygnowanych nazwiskiem Walta Disneya. Każdy głośny film animowany z okresu tzw. renesansu studia (przypadającego na lata 1989–1999) oznaczał jedno: półki sklepowe wypełniały się towarami związanymi z daną produkcją. W domach pojawiały się kolejne figurki, przynosząc niezwykłą uciechę, bo przecież główny bohater filmu, który dopiero co został obejrzany w kinie, nagle pojawiał się w naszej dłoni. Pożądane były wizyty w McDonald’s, który w swojej ofercie Happy Meal miał w tamtych czasach znakomity wybór zabawek opartych na postaciach z filmu (choć nie tylko takich – prawdziwym hitem była chociażby Myszka Miki zbudowana z kilku autonomicznych elementów).

Oczywiście zabawki oparte na produkcjach Disneya nie były jedynymi, które dostarczały niezwykłej radości – dotyczyło to również tych bazujących na filmach fabularnych. Przykładowo premiery Batman Forever oraz Batmana i Robina sprowadziły ze sobą serię figurek opartych na powyższych filmach (oraz na serialach animowanych) i choć jakość samych produkcji dziś pozostawia wiele do życzenia – zdecydowanie bardziej niż w tamtym czasie – to zabawa ruchomymi figurkami potrafiła wciągnąć bez reszty. Przypuszczam zresztą, że podobne odczucia mają ci, którzy w latach osiemdziesiątych bawili się na przykład koślawymi figurkami He-Mana i reszty jego ekipy. Szkieletor został zapewne pokonany dziesiątki razy.

Kapsle, albumy, karteczki

Zbieranie zabawek nie było jedynym hobby, które potrafiło wciągnąć bez reszty. Równie angażujące okazało się otwieranie kolejnych paczek chipsów z nadzieją, że w którejś z nich znajdziemy… kapsel. Były one atrakcyjne tak jako przedmiot kolekcjonerski, jak i przyrząd do wspólnej gry z rówieśnikami (podobnie rzecz miała się z kartami; najsłynniejsze były prawdopodobnie te z serii Dragon Ball). Podobnie jak w przypadku figurek, na kapsle trafiały wizerunki postaci z filmów Disneya (pamiętamy doskonale, że w innej serii zamiast postaci z filmów były na nich flagi różnych państw, choć to akurat ma mały związek z filmem). Swoje żetony mogli uzbierać też między innymi fani Kosmicznego meczu, animowanego Batmana, Parku Jurajskiego czy Pokemonów, a nawet horrorów! Wtedy tego nie wiedziałem, ale jeden z posiadanych przeze mnie kapsli przedstawiał kadr z filmu Nekromantik (1987), opowiadającego o… nekrofilii.

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA