NAJLEPSZE ROLE JEANA RENO. Wszystko dzięki Bessonowi
Choć wielu zna go głównie z jednej roli, w której chodził w przymałej czapce i okularach lenonkach, Juan Moreno y Herrera-Jiménez – znany powszechnie jako Jean Reno – ma w swoim dorobku wiele wyrazistych, zapadających w pamięć ról. Pochodzący z Hiszpanii, ale odnoszący triumfy jako Francuz, aktor obchodzi dziś 70. urodziny i z tej okazji postanowiłem wybrać 5 najlepszych ról człowieka, który urodził się w marokańskiej Casablance, jest potomkiem Andaluzyjczyków, a płynnie mówi po hiszpańsku, francusku, włosku i angielsku. Czy komuś takiemu mogło nie udać się w świecie kina?
Wielki błękit (1988, Luc Besson)
Enzo Molinari i długo, długo nic. Wielki błękit to jeden z trzech filmów Luca Bessona, w których Jean Reno błyszczy pełnym blaskiem. Jako wybitny włoski nurek jest szalony, nieprzewidywalny, ale i skoncentrowany na celu i piekielnie zdeterminowany. Do tego stopnia, że poświęca się swej pogoni za absolutem w całości – w swym romansie z morzem jest niczym Franz Maurer i hołduje zasadzie “bezapelacyjnie, do samego końca”. Także bezapelacyjnie jest to jedna z najlepszych ról w dorobku Jeana Reno – nawet po 30 latach ogląda się ją z niekłamaną przyjemnością.
Goście, goście (1993, Jean-Marie Poiré)
W mającej dziś już status kultowej komedii (5. najbardziej kasowy francuski film wszech czasów) Jean Reno wcielił się w Godefroya Amaury’ego de Malfête, średniowiecznego hrabiego kilku francuskich prowincji, który w wyniku splotu niezbyt fortunnych zdarzeń wraz ze swym giermkiem trafia do XX wieku. Klasyczna komedia omyłek to znakomita odtrutka na szarą rzeczywistość, a przy okazji niezbity dowód na to, że Reno posiada ogromny talent komediowy. W duecie z Christianem Clavierem bawią do łez i choć nie jest to humor szczególnie wyszukany, Goście, goście to tytuł, do którego można bez zażenowania wracać wielokrotnie, dając się rozśmieszać przez Jeana-Godefroya i jego gapowatego giermka.
Ostatnia walka (1983, Luc Besson)
Niektórych obecność tego tytułu na liście może zdziwić – wszak Jean Reno nie wymawia tu nawet jednego słowa – ale jest to w istocie niesamowity popis gry aktorskiej. Dość powiedzieć, że po seansie tego postapokaliptycznego dzieła właśnie o Reno myślałem najintensywniej – o tym, jak stworzył kreację pierwotnego, bezimiennego brutala, zafiksowanego na pragnieniu unicestwienia swych Bogu ducha winnych “przeciwników”. To już nie jest walka o przetrwanie – to chęć zlikwidowania wszystkich, którzy mogliby współistnieć obok jego bohatera. Niema kreacja Reno ma w sobie ogromną siłę i takie też robi wrażenie – kto wie, czy nie jest to najbardziej przerażająca postać, jaką kiedykolwiek udało się stworzyć Juanowi Moreno.
22 kule (2010, Richard Berry)
Charly Matteï, jedyny przedstawiciel XXI-wiecznego dorobku Jeana Reno w tym zestawieniu, to były gangster, który porzucił przestępcze życie i poświęcił się życiu rodzinnemu. Jak łatwo się domyślić, jego idylla nie trwa wiecznie – dawny przyjaciel postanawia zlikwidować Charly’ego i wysyła ośmioosobowy zespół, który ma wykonać brudną robotę. I prawie się udaje, ale mimo zainkasowania tytułowych 22 kul (swoją drogą, niezły spojler ze strony tłumacza – w oryginale film Berry’ego nosi tytuł L’immortel, czyli Nieśmiertelny) Matteï uchodzi z życiem i postanawia odszukać tego, kto za tym stoi. Brzmi jak Uprowadzona bez uprowadzenia? I słusznie, bo 22 kule miały tych samych producentów (w tym starego kumpla Reno, Luca Bessona), a i w głównym bohaterze sporo z Bryana Millsa. Charly Matteï to klasyczny twardziel z zasadami, który stara się zajmować swoimi sprawami, ale wie, co robić, gdy ktoś zagraża jemu i jego bliskim. Takiego Jeana Reno chciałoby się oglądać częściej.
Leon zawodowiec (1994, Luc Besson)
Czy można tu napisać coś, czego nie napisano już tysiące razy? Genialna rola Jeana Reno, świetnie napisana postać i jeszcze lepiej wymyślony duet z młodziutką Natalie Portman. Leon to zabójczy wrażliwiec, introwertyk o złotym sercu – chciałoby się wiedzieć o nim coś więcej, ale Besson nie zdradza zbyt wiele o przeszłości bohatera. Wszystko, czego dowiadujemy się o osobowości powściągliwego najemnika, zawdzięczamy postaci rezolutnej Matyldy – i niech tak zostanie. Do dziś nie mogę się zdecydować, który z Bessonowskich bohaterów kreowanych przez Reno jest lepszy – Enzo czy Leon – ale obaj należą do najbardziej wyrazistych i najlepiej skonstruowanych postaci w dorobku dzisiejszego jubilata.