MATTHEW MCCONAUGHEY. To, co w Teksasie najlepsze
Gdy się uśmiecha, prezentując swoje perfekcyjne uzębienie, słońce nagle wychodzi zza chmur, dziura ozonowa na chwilę maleje, a ludzie jakby stają się lepsi. A gdy zdejmuje koszulkę, odsłaniając nieprzyzwoicie perfekcyjny sześciopak, wskaźniki omdleń na całym świecie osiągają krytyczny poziom. Matthew David McConaughey, niczym amanci filmowi ze Złotej Ery Hollywood, ma moc roztapiania serc – kobiety chciałyby być jego, mężczyźni daliby wszystko, by choć na chwilę stać się nim. A on? Jest zwyczajnym chłopakiem z Teksasu, którego kiedyś w Fabryce Snów nie brano całkiem poważnie. Udowodnił jednak wszystkim, że nie zamierzał stać w miejscu i po kilku latach walki z wizerunkiem przystojnego surfera zaczął GRAĆ. I to jak!
Gdy kilka lat temu pisałem podobny artykuł, Matthew McConaughey święcił największe triumfy. Był świeżo upieczonym zdobywcą Oscara, media rozpisywały się o jego niesamowitej metamorfozie dla roli w Witaj w klubie (2013) Jean-Marca Vallée, a Detektyw rewolucjonizował zrewolucjonizowaną przecież niewiele wcześniej telewizję. Jeśli dodamy do tego rewelacyjny epizod w Wilku z Wall Street (2013) Martina Scorsesego, jednym z najważniejszych filmów sezonu, otrzymamy obraz sukcesu kompletnego. I rzeczywiście tak było – McConaughey zamieniał w złoto wszystko, czego się dotknął, a jego passa odmieniła się o 180 stopni. Ale to było kilka lat temu. Później przyszło kilka nie najlepszych decyzji zawodowych i pozycja Matthew w tym szalenie kapryśnym biznesie momentalnie się zachwiała. Całe szczęście nie były to wstrząsy na tyle duże, by spowodować jakieś nieodwracalne zmiany – McConaughey to wciąż jedno z najgorętszych nazwisk Hollywood, najważniejsi reżyserzy nadal chcą go w napisach początkowych swoich filmów, a widzowie niezmiennie wzdychają na widok jego uśmiechu, sześciopaka i najczystszej teksańskiej charyzmy.
Uvalde, 15-tysięczne miasteczko w największym z południowych Stanów, Teksasie. Oaza konfederackiego ducha, światowa stolica miodu (to tutaj produkowany jest gatunek huajillo), rodzinne miasto Johna Nance’a Garnera, byłego wiceprezydenta USA, który jednak nijak nie mógłby równać się popularnością z najsłynniejszym z uvaldczyków, Matthew McConaugheyem. Choć genealogia blondwłosego aktora znajduje swe początki na terytoriach Anglii, Irlandii, Niemiec, Szkocji i Szwecji, trudno wyobrazić sobie bardziej teksańskiego gwiazdora – no, może poza Woodym Harrelsonem, z którym Matthew stworzył tak świetny duet we wspomnianym Detektywie. Co prawda państwo Mary i James McConaugheyowie pochodzili, odpowiednio, z New Jersey i Luizjany, ale to w Teksasie postanowili wychowywać swych trzech synów. Rodzina McConaugheyów to zresztą temat na osobny artykuł, a może nawet film – rodzice byli metodystami, pobierali się trzykrotnie (a co za tym idzie, w międzyczasie dwukrotnie się rozwodzili), ojciec grał w futbol w lidze uniwersyteckiej, a jeden z braci dorobił się fortuny, zostając nawet jednym z bohaterów telewizyjnych reportaży pt. West Texas Investors Club. Gdy Matthew miał 11 lat, przeprowadził się z rodziną do Longview, miasteczka kilkukrotnie większego od Uvalde, gdzie ukończył liceum, po czym kontynuował naukę na uniwersytecie w Austin. Był członkiem studenckiego bractwa, a także organizacji Rotary, dzięki której w 1988 roku mógł wyjechać na wymianę do Australii. W 1993 roku zdobył licencjat na kierunku radio-telewizja-film, choć niegdyś myślał o zostaniu adwokatem. I choć ostatecznie studiów prawniczych nie podjął, miał okazję poczuć specyfikę tego zawodu już jako aktor.
Początek jego kariery przed kamerą nie ma jakiejś wielkiej historii – pojawił się w kilku lokalnych reklamach, zagrał w teledysku do Walkaway Joe Trishy Yearwoord:
aż nagle dostał szansę zadebiutowania u reżysera-krajana, Richarda Linklatera, w Uczniowskiej balandze z 1993 roku. Rola imprezowego wyjadacza Woodersona, choć niewielka, dziś uznawana jest za ikoniczną, podobnie jak sam film twórcy Boyhood. Po kilku pomniejszych rolach m.in. w familijnych Aniołach na boisku (1994) Williama Deara czy Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną: Następnym pokoleniu (1994) Kima Henkela. Kariera Matthew na dobre wystartowała jednak dwa lata później, gdy zagrał w Czasie zabijania (1996) Joela Schumachera – pierwszym w filmie, w który McConaughey mógł realizować swoje prawnicze pasje. Wcielił się w młodego adwokata, który broni czarnoskórego mężczyzny oskarżonego o zabójstwo sprawców gwałtu na jego córce (w tej roli Samuel L. Jackson). Sądowy dramat pozwolił Matthew na zaprezentowanie sporych możliwości aktorskich, a brawurowa szarża w scenie mowy końcowej dziś wymieniania jest w niemal każdym zestawieniu filmowych monologów prawniczych.
https://www.youtube.com/watch?v=4lnRK8QpC14
Podobne wpisy
W 1997 roku McConaughey poznał smak występów u prawdziwych wizjonerów Hollywood: zagrał w wysoko ocenianym Kontakcie Roberta Zemeckisa, gdzie wcielił się w kochanka i duchowego przewodnika głównej bohaterki kreowanej przez Jodie Foster, oraz w Amistad Stevena Spielberga, gdzie Matthew ponownie wcielił się w prawnika broniącego ciemnoskórych oskarżonych, choć w zupełnie innym kontekście (XIX-wieczne Stany Zjednoczone). Wydawało się, że kolejne ważne role McConaugheya to kwestia czasu, ale w następnych latach angażował się w mniej prestiżowe lub nie do końca udane projekty – Bracia Newton (1998) Richarda Linklatera, Ed TV (1999) Rona Howarda czy U-571 (2000) to całkiem przyzwoite tytuły, które jednak poza wypłatą nie przynosiły Matthew wymiernych korzyści. Jego pozycja w Hollywood nie należała do najmocniejszych, dlatego z początkiem XXI wieku postanowił zrobić użytek z tego, co otrzymał od matki natury, i rozpoczął swoją przygodę z konwencją komedii romantycznej. Przygodę, dodajmy, która trwała całą dekadę i którą pod koniec tego okresu McConaughey postanowił bezpowrotnie zakończyć. Bo choć Powiedz tak (2001) Adama Shankmana czy Jak stracić chłopaka w 10 dni (2003) Donalda Petriego dobrze poradziły sobie w box office, to utrwalały chłopięco-beztroski wizerunek, który na lata przylgnął do McConaugheya.