O przyzwoitości Kapitana Jastrzębia w zestawieniu seriali animowanych z Polonii 1 wspomniałem nie bez przyczyny. W każdym pozostałym anime bez problemów odnaleźć można elementy powodujące, że należałoby zabronić dzieciom jego oglądania. Na przykład podczas oglądania Yattamana chyba po raz pierwszy ujrzałem w telewizji nagie kobiece piersi. Co więcej, nie zdarzyło się to raz, ale można było je podziwiać w prawie każdym odcinku. Z wiekiem zrozumiałem, że chyba właśnie dla nich oraz dla wpadającej w ucho piosenki początkowej oglądałem Yattamana. Serial ten był bowiem bardzo schematyczny. Chodziło o to, że przestępcy na zlecenie swojego szefa o imieniu Dokurobei musieli odnaleźć części kamienia (lub czaszki – nie pamiętam już zbyt dobrze), który miał moc ujawnienia lokalizacji złóż złota na świecie, i każdy odcinek koncentrował się na walce maszyn należących do złych (banda Drombo) i maszyn należących do dobrych (Gan-chan i Ai-chan). Nie zmienia to jednak faktu, że Yattaman cieszył się taką popularnością, iż w marcu 2009 roku nakręcono jego aktorską adaptację, a reżyserem filmu został Takashi Miike.
https://www.youtube.com/watch?v=MdaAIhqICzU
Generał Daimos to zdecydowanie najbardziej dopracowana i najciekawsza animowana propozycja z repertuaru ówczesnej Polonii 1. To także anime, które chyba po raz pierwszy przedstawiło z tak wyjątkową pieczołowitością walki gigantycznych robotów. Genialnie zaprojektowany Daimos, fascynujące maszyny tygodnia, stylowa kreska, solidna częstotliwość klatek i świetne sekwencje bitew to główne atuty animacji. Generał Daimos to zresztą nie tylko efektowne rozwałki, ale także polityka, zderzanie się światopoglądów i historia miłosna nawiązująca do Romea i Julii Szekspira poprzez przedstawienie dwojga kochanków wywodzących się z rywalizujących między sobą obozów. To również jeden z niewielu seriali animowanych, który skutecznie operował zwrotami akcji, przez co na kolejny odcinek czekało się z dużą niecierpliwością. Niestety doszedłem do tego trochę później niż podczas seansów na Polonii 1 przed telewizorem z kineskopem, ponieważ kolejność epizodów dla ludzi ustalających ramówkę najprawdopodobniej nie miała większego znaczenia.
Gigi to jedno z najdziwniejszych anime, które przyszło mi oglądać, gdy byłem dzieckiem. Nie oznacza to jednak, że go nie lubiłem. Absurdalny humor i dziwny fetysz głównego bohatera miały swój urok. Gigi to chłopiec, który zakochuje się w Akane, co wcale nie przeszkadza mu w podglądaniu majteczek innych panien. Kiedy bielizna dziewcząt jest bielutka, Gigi prawie eksploduje z podniecenia. Fetysz nie jest jedyną przeszkodą na drodze do serca Akane – staje się nią także pies Salomone (sic!). Główny bohater jest ponadto geniuszem sportu, a ze względu na to, że natura nie obdarzyła go słusznym wzrostem, musi uciekać się do dziwnych sztuczek. Poza koszykówką Gigi uprawia m.in. hokeja czy tenis stołowy. Absurdalne i bardzo zabawne.