Kto zgarnie OSCARA 2021? Redakcja Film.org.pl typuje SERCEM i ROZUMEM
Podczas typowania oscarowych zwycięzców niemal zawsze na wierzch wyłania się dysonans. Z jednej strony bardzo chcielibyśmy, by film, który zrobił na nas największe wrażenie w roku ubiegłym, zgarnął statuetkę w najważniejszej kategorii, z drugiej jednak strony jesteśmy często świadomi, że, patrząc obiektywnie, szansę na laury może mieć ktoś zupełnie inny. Sercem jesteśmy za jednym, rozumem za drugim. Patrząc zatem tak dwojako, redakcja Film.org.pl postanowiła wytypować swoich faworytów.
A jacy są twoi? Napisz w komentarzu!
Filip Pęziński
Kto wygra?
Nomadland to bardzo dobry film i gdyby otrzymał statuetkę w najważniejszej oscarowej kategorii, byłoby to w pełni akceptowalne. A że przy okazji stawia w centrum postać kobiecą? A że przy okazji reżyserką jest kobieta, i to reprezentująca tzw. people of color? A że przy okazji portretuje współczesną Amerykę, tak krajobrazowo (i jak ujmująco!), jak i (przede wszystkim!) w ujęciu społecznym, przybliżając jej inne, pokryzysowe oblicze? Wydaje się idealnym kandydatem na wyróżnienie przez Akademię Filmową 2021 roku.
Kto powinien wygrać?
Długo brakowało mi wśród tegorocznych oscarowych kandydatów na najlepszy film prawdziwej perły. Filmu nie tylko dobrego (ku memu zaskoczeniu wśród nominowanych zabrakło chociażby jednej nieudanej produkcji), ale takiego, o którym miałbym nie zapomnieć tydzień po seansie. Czegoś na miarę zeszłorocznych Parasite, 1917 czy nawet Jokera. Aż w końcu nadrobiłem Obiecującą. Młodą. Kobietę. Istny celuloidowy żywioł, który zachwyca pomysłem, realizacją, aktorstwem. Tym, o czym opowiada i jak opowiada. Obiecująca. Młoda. Kobieta to prawdziwa petarda kina zemsty. To kino ery #MeToo najwyżej próby. Film, który bez cienia wątpliwości, nazwę najlepszym wśród wszystkich nominowanych.
(A może nie doceniam Akademii i po statuetce dla wspomnianego Parasite wszystko jest możliwe i producenci filmu Emerald Fennell zgarną główną nagrodę?)
Michalina Peruga
Kto wygra?
W mojej ocenie dwoma głównymi kandydatami do zdobycia statuetki za najlepszy film są Nomadland i Mank. Ucieszyłabym się, gdyby wygrała wyciszona, refleksyjna opowieść o współczesnych nomadach Chloé Zhao, stawiam jednak na to, że wygra biograficzny film Davida Finchera. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że to film opowiadający o dawnym Hollywood, skupiający się na historii powstania scenariusza do filmu Obywatel Kane Orsona Wellesa, powszechnie uważanego za jedno z najważniejszych dzieł filmowych. Akademia uwielbia filmy o sobie samej, o Hollywood i wielokrotnie w historii istnienia Oscarów chętnie nagradzała filmy przywołujące na ekranie magię dawnego kina.
Kto powinien wygrać?
Obiecująca. Młoda. Kobieta to doskonale zrealizowany film o kobiecej zemście, który jednak obala typowe dla gatunku tropy, co skutkuje zaskakującym finałem. Film debiutującej Emerald Fennell to wiwisekcja kultury gwałtu i krytyka systemowej przemocy, która faworyzuje mężczyzn („obiecujących, młodych mężczyzn”) i dyskredytuje doświadczenia kobiet. Wiem, że Obiecująca. Młoda. Kobieta nie ma szans na wygranie Oscara za najlepszy film, mam jednak gorącą nadzieję, że film zostanie doceniony w innych kategoriach i otrzyma nagrodę chociażby za scenariusz czy reżyserię.
Jakub Piwoński
Kto wygra?
Mank
W kościach czuję, że statuetka powędruje do Nomadland, ale wydaje mi się, że z obiektywnego punktu widzenia najbardziej zasługuje na nią film Davida Finchera. Tuż po seansie Manka naszła mnie refleksja, że to absolutnie najważniejszy, najlepiej zrealizowany film ubiegłego roku – tak aktorsko, jak i pod względem spójności treści, przekazu i ogólnej realizacji. Nie powinno to umknąć uwadze szanownej Akademii. W jakże trudnym okresie dla kin Mank raz jeszcze pobudza fascynację kinematografią jako sztuką tworzenia żywych opowieści. Podkreśla ich znaczenie, ukazując jednocześnie ciemne strony produkcji filmowej, często naznaczonej typowymi trudnościami. To także prawdziwa pochwała pracy scenopisarskiej, jakże kluczowej dla filmu, a jakże deprecjonowanej i spychanej na margines. Nie jest to łatwy film w odbiorze, wymaga skupienia, dialogi są bardzo mięsiste i zawierają wiele odniesień do ducha czasów, ale w ogólnym rozrachunku jest to film szalenie istotny, bo pozwala zatrzymać się na moment i sięgnąć do korzeni sztuki, która tak bardzo nas pasjonuje.
Kto powinien wygrać?
Ojciec
Nie jest to temat, który może zdobyć świat. Nie ma tu ani politycznej poprawności, ani kwestii drażliwych dla współczesnego społeczeństwa. Jest za to ojciec, córka i Alzheimer. Warto się tej opowieści przyjrzeć, gdyż podejmuje kwestie zwykle wypierane z racji budzenia obaw i lęków. Starość, przemijanie, relacja z rodzicami – codzienny pęd sprawia, że nie potrafimy się już zatrzymać i zmierzyć z nieuniknionym. Seans Ojca poniekąd to właśnie umożliwia, ale mnie osobiście uraczył czymś innym. Tym, że wbrew temu, co zapowiadał, potrafił mnie zaskoczyć, gdyż w dużej mierze ogląda się go jak film pełen grozy, a nie zwykły dramat psychologiczny. I tym, że da się wciąż w kinie wycisnąć wiele emocji prostymi metodami. Pod warunkiem, że ma się przed kamerą kogoś takiego jak Anthony Hopkins – w swej kolejnej życiowej roli. Wspaniały, poruszający film, który z zestawienia oscarowego podobał mi się najbardziej. Na statuetkę w głównej kategorii szansę ma chyba zerowe, ale zadowolę się przynajmniej Oscarem dla Hopkinsa.
Dawid Myśliwiec
Kto wygra?
Jak już pisałem w swojej recenzji, film Chloé Zhao zdecydowanie nie jest najlepszy w oscarowej stawce – w moim prywatnym rankingu jest na najwyższym miejscu… drugiej połówki tabeli, czyli zajmuje miejsce nr 5. Cóż jednak z tego, jeśli:
a) Zhao to bodaj najmocniej lansowane dziś nazwisko w Hollywood,
b) Nomadland opowiada o Ameryce przez ogromne A – choć pogrążonej w kryzysie, to wciąż pozwalającej obywatelom na cieszenie się wolnością?
Film Zhao to dzieło uduchowione, pięknie nakręcone (Oscar za zdjęcia to pewnik) i ładnie opowiedziane – a to chyba Akademii powinno wystarczyć.
Kto powinien wygrać?
Po dokładniejsze wrażenia z seansu odsyłam do mojej recenzji (znowu autopromocja!), napiszę tu jedynie, że najważniejsze nagrody powinny trafiać do właśnie takich filmów – wyrywających widza ze strefy komfortu, wywołujących dezorientację, ale też szalenie autentycznych i pozwalających zrozumieć to, co zazwyczaj niezrozumiałe. W tym wypadku chodzi o chorobę, ale też o erozję relacji rodzinnych, nieumiejętność pogodzenia się z tym, co nieuchronne… Film Floriana Zellera to intymność sztuki teatralnej przeniesiona na ekran bez utraty choćby odrobiny autentyzmu – to niezwykła rzadkość.