Kto POWINIEN zagrać BATMANA po odejściu BENA AFFLECKA?
Warner Bros. w końcu zdecydowało, że zapowiadany od dłuższego czasu solowy film o Batmanie autorstwa Matta Reevesa zadebiutować ma w światowych kinach w 2021 roku. Do roli nie powróci Ben Affleck, który tym samym dołączy do Michaela Keatona, Vala Kilmera, George’a Clooneya i Christiana Bale’a i przejdzie na zasłużoną batemeryturę. Kto zatem powinien zastąpić go w tej jakże istotnej popkulturowo roli?
Poniżej kilka typów.
Armie Hammer
Armie Hammer już dobrych kilka lat temu otarł się o postać Batmana, kiedy wygrał casting do tej roli w ostatecznie anulowanym projekcie George’a Millera pt. Justice League: Mortal. Wtedy angaż Hammera mnie nie zachwycił, bo wydawał mi się do roli zdecydowanie za młody. Dziś, trzydziestodwuletni aktor zdaje się być wręcz idealny – przystojny, męski, wysoki i postawny, nieco w swojej aktorskiej grze wycofany. Byłbym bardzo ciekawy jego interpretacji postaci i jestem pewien, że doskonale by sobie w powierzonej roli poradził.
Jon Hamm
Rozumiem, że Jon Hamm zupełnie nie wpisywałby się w półoficjalne doniesienia, że Warner Bros. ponownie chce postawić na młodego, rozpoczynającego swoją misję Bruce’a Wayne’a, ale gdy na chwilę odłożymy tę informację na półkę, zauważymy, mam nadzieję, że Jon Hamm byłby idealnym następcą Bena Afflecka. Dojrzały, męski, niezwykle przystojny i – przede wszystkim! – z odpowiednią do roli szeroką szczęką. Gdyby tylko studio chciało kontynuować konwencję ekranowego Wayne’a od dekad mierzącego się z przestępczością w Gotham, to zdecydowanie postawić powinno na Jona Hamma.
Jake Gyllenhaal
Jake Gyllenhaal nie byłby moim pierwszym wyborem do roli Batmana, ale zdecydowanie zbyt często pojawia się w plotkach dotyczących castingu do filmu Matta Reevesa, żeby go na tej liście pominąć. Nie mam najmniejszych wątpliwości co do znakomitego warsztatu aktorskiego Gyllenhaala i jego fizycznych możliwości, ale zastanawiam się, czy posiada w sobie dostateczną dozę mroku, która niewątpliwie jest w tę rolę wpisana. A być może byłby to idealny moment, żeby odrobinę przekierować swoje emploi.
Dan Stevens
Wybór może nie tak oczywisty jak Armie Hammer, Jon Hamm czy Jake Gyllenhaal i raczej niepojawiający się w pobożnych życzeniach fanów dotyczących kolejnego aktora wcielającego się w rolę Batmana, ale moim zdaniem bardzo ciekawy. Dan Stevens to po pierwsze aktor z odpowiednią do tej postaci aparycją, ale też mogący nadać ekranowemu Wayne’owi większej nuty szaleństwa – specyficznego poruszania się na granicy zdrowia psychicznego, które ostatnio widzieliśmy w interpretacji Michaela Keatona. Co także istotne, Stevens zdecydowanie nie jest – w przeciwieństwie do np. Gyllenhaala – opatrzoną twarzą.
Michael B. Jordan
Podobne wpisy
Michael B. Jordan to niezwykle utalentowany aktor, który zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie swoimi dwiema zeszłorocznymi rolami w drugiej części Creeda oraz oczywiście marvelowskiej Czarnej Panterze. Jest to przy tym młody, bardzo przystojny i doskonale zbudowany mężczyzna. Tak, zdaję sobie sprawę, że komiksowy Wayne nie był Afroamerykaninem, ale przy tym też kolor jego skóry nijak ma się do sedna tej postaci, a mnie osobiście dość fascynuje wizja czarnoskórego aktora w kostiumie Człowieka Nietoperza.
Andy Serkis
Skoro Andy Serkis i reżyser Matt Reeves doskonale znają się ze współpracy przy ostatnich odsłonach Planety małp, a Serkis to oczywiście nadworny ekspert Hollywood od ról z wykorzystaniem technologii mocap, to może mógłby z powodzeniem wcielić się również w Batmana. Na przykład takiego o twarzy młodego Bena Afflecka. Tylko żartuję…
Żaden z powyższych
Tak naprawdę najciekawszym wyborem byłby ktoś, kogo nie znamy z wielkich produkcji, oscarowych gal czy okładek czasopism. Podobnie jak Daniel Craig, który przed angażem do roli Jamesa Bonda był raczej średnio rozpoznawalnym aktorem lub – stawiając na jeszcze świeższy przypadek – Daisy Ridley, którą J.J. Abrams wybrał do głównej roli w siódmej części Gwiezdnych wojen jako osobę praktycznie anonimową. Takie zabiegi zabierają z produkcji ciężar opierania się na nazwisku, a pozwalają skupić się na historii i samym bohaterze. A w końcu to ten osiemdziesięciolatek z Gotham City ma być główną atrakcją widowiska Matta Reevesa.