Kto mógłby zagrać w POLSKIEJ wersji WŁADCY PIERŚCIENI?
Wbrew pozorom polska kinematografia ma już doświadczenie z kinem fantasy. Doświadczenie, jak pamiętamy, dość bolesne. Osławiony Wiedźmin Marka Brodzkiego, choć w chwili premiery rozbudzał nadzieję na fantastyczne widowisko oparte na rodzimej literaturze, dziś traktowany jest już jedynie w kategoriach grzesznej rozkoszy. Nie mam wątpliwości, że współczesna polska kinematografia nie ma jeszcze siły ani funduszy na to, by zmierzyć się z tak wielkim widowiskiem, jakim był i jest Władca Pierścieni, i stworzyć własną interpretację przygód Drużyny Pierścienia. Kto jednak nam zabroni pofantazjować? Może przynajmniej, na bazie tych spekulacji, rodzimi twórcy skusiliby się na jakiś spektakl teatralny adaptujący Tolkiena?
Frodo – Maciej Musiał
Aktor o nieprzeciętnej, wręcz bajkowej aparycji, z którego potencjału moim skromnym zdaniem korzysta się zdecydowanie za rzadko. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale zauważam, że jeśli Musiał już się czegoś podejmuje, to okazuje się to przemyślane i interesujące. Brawa za ciekawy epizod w pierwszym sezonie netflixowego Wiedźmina. Brawa przede wszystkim za kreację w serialu 1983. Czekam na występ w rysunkowych Chłopach i innych produkcjach, które udowodnią, że Maciej nie jest tylko Tomkiem z Rodzinki.pl. Jako powiernik Pierścienia sprawdziłby się idealnie ze względu na budzącą zaufanie twarz i… średni wzrost.
Kliknij poniżej, aby zobaczyć skróconą wersję tekstu:
Aragorn – Michał Żebrowski
Żebrowski zasłużył sobie na tę rolę świetnym występem w Wiedźminie. W filmie Marka Brodzkiego był jednym z nielicznych jasnych punktów. Jako Skrzetuski w Ogniem i Mieczem też wypadł wiarygodnie. Powiedzmy to sobie wprost – z mieczem mu po prostu do twarzy. Aragorn, jak wiemy, to jeden z trzech głównych bohaterów trylogii, na którego spada odpowiedzialność liderowania całej Drużynie Pierścienia. Tu potrzeba faceta z charyzmą i jajami, za którym inni mogą pójść w ogień. Żebrowski to wybór idealny.
Gandalf – Piotr Fronczewski
Nie wyobrażam sobie, by w polskiej adaptacji słynnej powieści fantasy nie wystąpił Piotr Fronczewski. Nie wyobrażam sobie, by nie przejął jednej z głównych ról. Powód jest prosty. Fronczewski to może dla jednych Franek Kimono, dla innych aktor teatralny, ale dla zapalonych graczy, do których należę, Fronczewski to przede wszystkim narrator kultowego Baldur’s Gate – erpega osadzonego w świecie fantasy. Cytowana z nostalgią kwestia „przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę” nabrałaby tu nowego charakteru. Nie można inaczej, jak obsadzić go w dostojnej roli Gandalfa. Ian McKellen też nie miał tak bujnych włosów i brody, sprawę załatwiła charakteryzacja. Pamiętajmy jednak, że Piotr Fronczewski czuje się w niej świetnie, gdyż już raz wcielał się w kultowego bohatera o bujnej czuprynie – mowa rzecz jasna o Panu Kleksie.
Gollum – Piotr Adamczyk
To, że Piotr Adamczyk jest aktorem wszechstronnym, wiemy od dawna. To, że potrafi on umiejętnie wcielać się w postacie zarówno dobre, jak i złe, udowodnił nie raz. Dlatego jestem zdania, że z wyzwaniem pokroju Golluma kto jak to, ale on poradziłby sobie wybornie. Jeśli dodamy do tego fakt, że trochę nawet jest do tej postaci podobny, to mamy Golluma idealnego. Wyzwaniem dla niego byłoby z pewnością to, co dla polskich aktorów wciąż pozostaje nieodgadnioną tajemnicą – mam na myśli technikę performance capture, wykorzystaną przy tworzeniu postaci Golluma.
Sam – Sebastian Stankiewicz
Sam tym różni się od reszty hobbitów, że stoi raczej w cieniu Froda, jest od niego mniej urodziwy, skromniejszy, ale ma bardzo wysokie poczucie honoru i waleczności, przez co na chwilę przejmuje na swoje barki rolę powiernika Pierścienia. Bardzo trudno było mi znaleźć twarz wśród polskich aktorów oddającą te cechy. Padło na Sebastiana Stankiewicza, ponieważ po pierwsze budzi zaufanie, a po drugie z pewnością, z uwagi na gabaryty, nie jest typem amanta. To wbrew pozorom trudna rola, ale mam wrażenie, że Sebastian Stankiewicz dobrze by sobie z nią poradził.
Merry i Pippin – Antoni Królikowski i Tomasz Ziętek
Merry i Pippin, jak pamiętamy, to postacie wprowadzające do przygody Drużyny Pierścienia dawkę humoru i zabawy. Nie oznacza to jednak, że role hobbitów z marszu musieliby dostać aktorzy komediowi. Wystarczy, że będą potrafili się szczerze uśmiechać i czasem zachowywać mniej poważnie, a ich twarze będą po prostu przyjazne. Antoni Królikowski i Tomasz Ziętek, aktorzy młodego pokolenia, o których bardzo głośno w ostatnich latach, mają już za sobą doświadczenia i komediowe, i dramatyczne; w dodatku fizjonomia także stoi po ich stronie.
Gimli – Leszek Lichota
Do tej roli potrzebny jest krzepki facet. Gimli był w końcu silnym i zadziornym krasnoludem, który siał postrach swym toporem. Leszek Lichota niejednokrotnie miał okazję grać mężczyzn o mocnym charakterze, wyznających argument siły. Pamiętamy go np. z Watahy. Wystarczy trochę charakteryzacji, bujna broda i polski przedstawiciel plemienia Durina gotowy.
Legolas – Bartosz Gelner
Orlando Bloom bardzo dobrze wpasował się w rolę mistrza łucznictwa Drużyny Pierścienia między innymi dlatego, że jego szczupła, elastyczna postura zgrała się z wymogiem zręcznego strzelania z łuku. To raz, a dwa, że Legolas był elfem, a delikatna uroda Orlando Blooma pasowała do przedstawiciela tej rasy. W polskiej wersji nie mogłoby być inaczej. Bartosz Gelner fizycznie pasuje do Legolasa, jakiego pamiętamy z adaptacji Petera Jacksona.