Być może powinienem pójść za ciosem i zaproponować do roli Vincenta Vegi niesławnego reżysera Bad Boya, bo kto zagrałby Vegę lepiej niż sam Vega? Traktując jednak to zestawienie z chociaż odrobiną powagi, postawiłem na gwiazdę wymienionego filmu, czyli Antoniego Królikowskiego. Młody przedstawiciel aktorskiego klanu wyraźnie lubi dobrze bawić się na planie i w szalonych rolach odnajduje się z lekkością. Myślę, że poradziłby sobie jaki Vincent Vega, a może Wincent Wega?
Chociaż zdaję sobie sprawę, że angażem Janusza Chabiora u boku Antoniego Królikowskiego zaburzyłbym całkowicie wiekową relację partnerów z oryginału, to jakoś nie mogę pozbyć się wrażenia, że Janusz Chabior po prostu musiałby się pojawić w polskim Pulp Fiction, a jego dotychczasowe emploi aż prosi się o rolę płatnego mordercy.
Znana raczej z delikatnych ról, taką mogłaby przełamać swoje scenariuszowe wybory, chociaż malutką rolą w genialnym teledysku grupy PRO8L3M (klik) udowodniła, że potrafi pokazać pazura. Zresztą to przede wszystkim bardzo zdolna aktorka, a zagranie zniuansowanej roli Mii Wallace na pewno wymaga talentu.
Kolejna twarz polskiego kina, bez której trudno wyobrazić sobie rodzimą wersję klasyka Quentina Tarantino. Robert Więckiewicz – aktor wybitny – idealnie pasowałby do roli Marcellusa Wallace’a, nieco podobną kreację miał zresztą okazję stworzyć nie tak dawno w Ślepnąc od świateł Krzysztofa Skoniecznego.
A skoro o ekranizacji prozy Jakuba Żulczyka mowa, to na pewno widzowie pamiętają, że główną rolę grał tam debiutant – Kamil Nożyński, wcześniej znany jako raper Saful. Powiedzieć przy tym, że zaprezentował dość ograniczony warsztat, to nie powiedzieć nic. Jednocześnie w dość przewrotny sposób wykazał się dużą charyzmą i ekranowym magnetyzmem. Myślę, że poradziłby sobie w roli pięściarza pierwotnie granego przez Bruce’a Willisa. A mnie zwyczajnie szkoda, że Nożyński po sukcesie Ślepnąc od świateł już niemal zniknął.
Jeżeli spojrzycie na filmografię pana Jana Frycza, to zauważycie, że znajduje się w niej dziewięć (!) tytułów z tego roku. Pozwala mi to mieć poczucie, że Frycz gra dosłownie we wszystkim, co ma premierę w naszym nadwiślańskim kraju. Stąd oczywiście musiałby odegrać też jakąś rolę w polskim Pulp Fiction.
Trudno byłoby się zmierzyć z kultową kreacją Harveya Keitela, ale rola Mr. Wolfa na pewno okazałaby się dla Artura Żmijewskiego miłą odmianą od liczonego już w dekadach jeżdżenia w sutannie po Sandomierzu. Będę zresztą z wami szczery – ten wybór obsadowy to mało ambitny żart. Wolfa Żmijewski grał przecież już w Psach Władysława Pasikowskiego.
Charakterystyczna, nieco patologiczna para ze wstępu i finału filmu Quentina Tarantino. Jakkolwiek niezręcznie by to zabrzmiało, myślę, że Sebastian Fabijański i Julia Wieniawa znakomicie odnaleźliby się w takich rolach. Może to kwestia głośnego życia prywatnego, a może ról u wspomnianego tu już Patryka Vegi.
A wy kogo widzielibyście w polskiej obsadzie klasycznego filmu Quentina Tarantino? Koniecznie podawajcie swoje propozycje w komentarzach pod tekstem.