Kto mógłby zagrać w HOLLYWOODZKIEJ wersji KILERA
Kandydatów było całe mnóstwo. Na szczęście legendarny Kiler Machulskiego ma tak szczątkową charakteryzację i mało zindywidualizowany wygląd bohaterów, że przeglądając setki kreacji poszczególnych aktorów, zawsze można dobrać kogoś, kto sprawdzi się w danej roli. Gorzej jest z fabułą i dialogami. Kiler stał się kultowy dzięki scenariuszowi. Trzeba by więc dobrze szukać pośród zachodnich scenarzystów, a i przydałby się reżyser specjalizujący się w komediach sensacyjnych.
Podobne wpisy
William Wyler już nie żyje. Jerry Zucker już nie pracuje, tylko oddał się na całego urokom emerytury. Może bracia Coen zdecydowaliby się na eksperyment z Kilerem? Trzeba by tylko zapewne inaczej osadzić pod względem semantycznym treść. Film Machulskiego jest bardzo polski i nie można oczekiwać, że Amerykanie zrozumieją jego klimat. Co najwyżej byłby on jasny na przykład dla widzów z którejś z byłych republik jugosłowiańskich.
Jerzy Kiler – Steve Carell
Może jest trochę niższy niż Cezary Pazura, ale podobnie sporo mówi, szczerzy miny i ma dobre przygotowanie dramatyczne. Poza tym Steve Carell potrafi naśladować, wcielać się w role, gdy już gra jakąś postać. Ta podwójna fikcyjność sprawia, że jest genialnym komikiem, czego niewątpliwie brakuje Pazurze. Przy odpowiednio śmiesznym scenariuszu z pewnością spisałby się lepiej niż oryginalny Kiler. Patrząc na osiągnięcia dramatyczne Pazury w filmie, nie byłoby to zanadto trudne.
Komisarz Jerzy Ryba – J.K. Simmons
Do tej roli potrzebny był ktoś zdeterminowany, silny i dobry w graniu mimiką. Przypominam sobie dwie role J.K. Simmonsa: Gartha Pancake’a w Ladykillers i Jonaha Jamesona w serii Spider-Man. Odegrał te postaci z pierwszorzędną dawką humoru, ale i potrafił być groźny, władczy, autorytarny. Nie czuć było żadnych niekonsekwencji w łączeniu tych emocjonalnych sprzeczności, stąd dwuznaczna postać komisarza Ryby nie sprawiłaby mu problemu. A może Ryba w interpretacji Simmonsa byłby mniej małomiasteczkowy, a bardziej nowoczesny i wielkomiejski?
Gabrysia Siarzewska – Lisa Ann
Trzeba trochę pooglądać Lisę Ann w nowej odsłonie, czyli nie tej porno, żeby zobaczyć w niej tę charakterystyczną słodycz, którą miała w sobie Katarzyna Figura jako Ryszarda. Takie zachowanie przed kamerą można z drugiej strony nazwać tanim, jarmarcznym występem. Ryśka jednak była tania, chociaż wydawało jej się, że jest bardzo droga. Niemałym jej atutem były duże piersi. Ich Lisie Ann również nie brakuje, chociaż są sztuczne.
Siara – Luis Guzmán
Jakie czasy, taki boss, czyli Siara – rodzaj postkomunistycznego spekulanta, któremu zawsze słoma będzie wychodziła z butów. Figura w roli Gabrysi idealnie do niego pasowała, więc i była gwiazda porno Lisa Ann z pewnością sprawdziłaby się w tej pląsająco-jęczącej kreacji. Przyznam się, że przy wyborze Luisa Guzmána kierowałem się dwoma czynnikami. Po pierwsze aktor jest podobny do Janusza Rewińskiego, gdy chodzi o posturę. Po drugie nieźle wyszła mu rola Jacopo w Hrabim Monte Christo, czyli od zera do oddanego sługi milionera, który sam nie narzeka na brak majątku.
Ewa Szańska – Anna Faris
Słodka idiotka – przynajmniej taką udająca, a tak naprawdę kuta na cztery łapy, przynajmniej w kwestii zdobywania szans na zarobek. Małgorzata Kożuchowska miała dobrze wyglądać – taki był cel. Co do zaś gry aktorskiej, jak widać w filmie, nikomu aż tak bardzo nie zależało. Stąd Anna Faris. Wyglądać potrafi, nie jest gwiazdą pierwszej aktorskiej ligi, za to umie być na ekranie słodka i nieco naiwna.
Wąski – Steve Buscemi
Zagrał go aktor niepodrabialny. Zresztą podobnie jest w przypadku wspomnianego niżej Mirosława Zbrojewicza. Trzeba było zatem dopasować podobnego artystę w swoim fachu, a na dodatek obdarzonego talentem slapstickowym i potrafiącego grać niedorajdy. A przy tym artysta ten powinien umieć odnaleźć się dosłownie na chwilę w świecie przedstawionym i stworzyć w umyśle widza kompletną, barwną postać. Skoro takie były wymagania, padło na Steve’a Buscemiego.
Mieczysław Klonisz – Hank Azaria
Tak naprawdę zdecydował kształt i wygląd starszej już twarzy Hanka Azarii. Nie chodzi o jego podobieństwo do Marka Kondrata (chociaż jest ono spore), ale do znacznie starszego aktora, Boba Guntona, znanego z roli naczelnika więzienia Samuela Nortona w Skazanych na Shawshank. Oczywiście nie chodzi mi o taką powagę, jaką nosił w sobie Norton, a o coś pośredniego. Mieczysław Klonisz w wydaniu Machulskiego był jednak zbyt uległy i nieporadny, brakowało mu mocniejszej osobowości. Warto by podkręcić napięcie, dając Hankowi Azarii szansę na wykreowanie bardziej szajbniętej postaci naczelnika niż Kondrat.
Senator Lipski – Ben Mendelsohn
Jan Englert w tych czasach swojej aktorskiej świetności miał wypisaną na twarzy zarówno polityczną dwulicowość, jak i pociągające doświadczenie. Ben Mendelsohn dość niedawno zyskał owe cechy dzięki nieubłaganie mijającemu czasowi, a i kolejnym rolom, w których kreował wyjątkowo przebrzydłe moralnie postaci. Dobry w tym jest. Kiedy się uśmiecha, tak zaczepnie świecą mu się oczy. Od razu podejrzewa się, że coś knuje.
Nadinspektor – Giancarlo Esposito
Jan Machulski wyraźnie czuł się spięty w tej roli. Starał się jak mógł, ale do „złego porucznika” było mu daleko. Dlatego w zachodniej wersji przydałoby się zatrudnić kogoś bardziej agresywnego, młodszego, z lepszą prezencją i o ciemnym kolorze skóry. Amerykanie lubią czarnych policjantów na wysokich stanowiskach. A może lepiej będzie powiedzieć, że w ten sposób chcą jakoś zrekompensować Afroamerykanom brak pierwszoplanowych ról na odpowiednio wysokim poziomie znaczenia kulturowego.
Aspirant Mioduch – Paul Rudd
Gdzieś się tam kręcił wokół komisarza Ryby. Stanowił raczej niedoświadczone tło niż jakiś ważny element fabuły. Można więc z powodzeniem określić go przydupasem szefa, taką papugą do dowcipnego powtarzania każdej bredni, którą Ryba autorytarnie wypowiadał. Paul Rudd ma nieco podobną powierzchowność do grającego Mioducha Szymona Majewskiego, z tym że jest o wiele lepszym aktorem. W nowej wersji Kilera przydałaby się jednak nieco poważniejsza rola aspiranta niż bycie podnóżkiem szefa.
Twardziel z UOP – Stephen Lang
Mirosław Zbrojewicz obok Krzysztofa Kiersznowskiego jest wymarzonym aktorem do grania ochroniarzy, drobnych przestępców i generalnie niezbyt rozgarniętych, aczkolwiek niebezpiecznych indywiduów. Nie inaczej było w Kilerze, chociaż co do operacyjnego rozgarnięcia, znacznie gorzej wypadli policjanci w konwoju. Niewątpliwie Steven Lang należy do specjalistów od ambitniejszych złoczyńców, lecz obsadzenie go w roli Twardziela z UOP-u akurat wcale nie naruszyłoby wizerunku aktora.
Uszat – Dave Bautista
Epizod z Władysławem Komarem był naprawdę śmieszny i znakomicie rozegrany sytuacyjnie. Prawie dwumetrowy Bautista, obdarzony sprawdzonym już w Strażnikach Galaktyki talentem komediowym, byłby w podobnej sytuacji nieoceniony. Gdyby jeszcze, umierając, rzucił jakimś sucharem. Najpierw jednak musiałby porządnie zajść Kilerowi za skórę, żeby widz odpowiednio potraktował go emocjonalnie.