search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

KRÓTKOMETRAŻOWE FILMY DISNEYA. Debiuty wybranych postaci

Łukasz Budnik

2 czerwca 2017

REKLAMA

Pamiętacie wyświetlany kiedyś w telewizji cykl Walt Disney przedstawia? Zawsze lubiłem oglądać nadawane w jego ramach krótkometrażowe filmy z postaciami Disneya znanymi mi najlepiej z namiętnie kolekcjonowanych komiksów. Krótkie i zwarte, zabawne, świetnie animowane, wreszcie przyciągające uwagę fantastyczną, instrumentalną muzyką. Ich siłę nośną stanowią jednak sami bohaterowie, na dobre goszczący w sercach wielu kolejnych pokoleń. Przyjrzyjmy się pierwszym występom niektórych z nich.

Parowiec Willie (1928)

Cóż, to już absolutna klasyka i historia. Wizerunek Myszki Miki stojącej za sterem tytułowego parowca zna dziś już chyba każdy, szczególnie że jest to od jakiegoś czasu logo Walt Disney Animation Studios. Willie (tytuł to parodia filmu Bustera Keatona Steamboat Bill, Jr.) traktowany jest jako debiut filmowy Mikiego, choć de facto nie jest pierwszym krótkim metrażem z udziałem tej postaci – za to pierwszym, który miał w pełni  zsynchronizowany dźwięk i został wypuszczony do dystrybucji. Fabuła Williego jest tak skonstruowana, aby jak najlepiej wykorzystać dźwiękowe możliwości. Wszelkie wydarzenia są pretekstem do tego, by przez te kilka minut grała muzyka. Oprócz Mikiego swój pierwszy oficjalny występ ma tu inna myszka, Minnie (a także krowa Klarabella, choć jeszcze w innej formie). Obie mysie postaci wystąpiły wcześniej w tym samym roku w filmie Plane Crazy, pierwotnie wyświetlanym jako niemy. Ten nie znalazł jednak dystrybutora, a szerokiej publiczności pokazany został dopiero po sukcesie Parowca. Warto odnotować, że w obu tych animacjach Mikiemu daleko do bycia sympatyczną myszką, wręcz przeciwnie. W Plane Crazy Miki między innymi wyrywa ogon indykowi i celowo wyrzuca Minnie z samolotu, a w Parowcu bezpardonowo wykorzystuje zwierzęta jako instrumenty i nokautuje obieranym ziemniakiem papugę (oczywiście wszystko to w ramach fabuły, ale zabawnie patrzeć na Mikiego, który jest hulaką niczym jego pierwowzór, Królik Oswald).

Sam proces produkcyjny nie był usłany różami. Po tym, jak pierwsze nieme filmy z Mikim nie przyjęły się za dobrze, Disney usłyszał od właściciela kina że “jego głupi mózg i głupia myszka mogą się wynosić”. Parowiec Willie powstał między czerwcem a wrześniem 1928 roku, ale nie od razu został nagrany do niego soundtrack. Pierwszy pokaz krótkometrażówki (dla pracowników studia Disneya) odbył się w niezwykle interesujących warunkach, bo muzykę twórcy filmu zagrali na żywo, schowani za prześcieradłem, zaś sam Walt zajął się wytwarzaniem odgłosów wydawanych przez postaci animacji. Reakcja była tak pozytywna, że postanowiono nagrać faktyczną ścieżkę dźwiękową (której synchronizacja z obrazem okazała się za pierwszym razem fiaskiem, a żeby zdobyć pieniądze na podejście drugie, Disney sprzedał swój samochód). Finalnie Parowiec Willie wszedł na ekrany 18 listopada 1928 i zdobył świetne recenzje, a Miki na stałe zapisał się w annałach kina. Zasłużenie – to bardzo sympatyczny krótki metraż, a historia jego powstania, pełna determinacji, kreatywności i dążenia do spełnienia marzeń, tylko dodaje mu uroku.

Rewia Myszki Miki (1932)

Fabuła tej krótkometrażówki skupia się oczywiście wyłącznie na tytułowej rewii. Oglądamy kolejne fragmenty występu i słuchamy świetnie wplecioną w wydarzenia na ekranie muzykę. Naturalnie nie wszystko idzie po myśli Mikiego i cały występ przybiera nieoczekiwany obrót, pogrążając się w chaosie. Okazuje się jednak, że i chaos może ułożyć się w satysfakcjonującą całość. Dużo tu postaci z uniwersum słynnej myszy (Minnie, Horacy, Klarabella, Pluto), przytaczam jednak tę animację głównie ze względu na debiut Goofy’ego. W tym krótkim metrażu występuje jeszcze pod innym imieniem – Dippy Dawg. Różni się też wyglądem; wydaje się starszy i nosi okulary, ale charakterystyczny śmiech ma już ten sam. Jest on zresztą istotny w jego roli – żywiołowo reagując na to, co dzieje się na scenie, do szewskiej pasji doprowadza widzów dookoła. Jeden krótki występ przerodził się w kolejne, aż w końcu, już pod imieniem Goofy, antropomorficzny pies dostał własną serię krótkometrażówek, wliczając takie, w których występował w roli przeciętnego obywatela zmagającego się z problemami codzienności (możecie je kojarzyć z pasma wieczorynek). W połowie lat dziewięćdziesiątych na ekrany kin wszedł pełnometrażowy film poświęcony tej postaci (Goofy na wakacjach), spotkał się jednak z mieszanymi opiniami. Sam mam do niego duży sentyment – to jeden z tych filmów, które w dzieciństwie bezustannie katowałem na VHS w momencie ich premiery. Kaseta do dziś stoi w domu rodzinnym. Ach, nostalgio.

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA