search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

KLAUN, który naprawdę ZABIJAŁ. Zbrodnie prawdziwego PENNYWISE’A

Katarzyna Kebernik

12 września 2019

john wayne gacy
REKLAMA

Koniec cyrku

Portret klauna autorstwa Gacyego

Trzeba przyznać, że Gacy był wyjątkowo nieostrożny i aż dziwne, że do jego złapania doszło tak późno. Wiele ofiar było z nim powiązanych poprzez pracę, a kilku młodych mężczyzn zdołało uciec, nim ich zabił. Co najmniej jednego chłopca uwolnił po kilkunastu godzinach tortur, stwierdzając, że jednak nie ma ochoty go zabijać. Robert Donnelly – bo tak nazywał się „ocalony” – zgłosił jednak gwałt policji: tylko po to, by funkcjonariusze przychylili się do wersji jego oprawcy, utrzymującego, że Donnelly dobrowolnie zgodził się na rolę seksualnego niewolnika w ramach sadomasochistycznej gry. Mimo lekkomyślności i często wypływających zarzutów o molestowanie seksualne Gacy miał wyjątkowego farta. Zachowywał się z typową dla psychopaty butą, wiarą we własną omnipotencję i nieomylność, nie myślał także o konsekwencjach i ewentualnej karze. Stawał się coraz bardziej arogancki z każdym kolejnym morderstwem. Czuł się do tego stopnia bezkarny, że nie pozbywał się samochodów swoich ofiar, a je sprzedawał, co w końcu naprowadziło policję na jego trop, kiedy to jeden z pracowników komisu rozpoznał auto Gacy’ego jako należące do uznanego za zaginionego Johna Szyca. Policja powoli zaczęła łączyć elementy tej układanki, choć jednak kryminalna przeszłość i dziwne powiązania z poszukiwanymi młodymi mężczyznami budziły podejrzenia, to w dalszym ciągu brakowało dowodów na skazanie czy choćby wydanie nakazu aresztowania.

W 1978 r. Gacy’emu brakowało już miejsca na ciała w domu, dlatego zaczął porzucać zwłoki ofiar w odludnych miejscach. Dzięki temu policja zaczęła odnajdywać zabitych i zyskała pewność, że chłopcy uznani za zaginionych wcale nie uciekali z domów, a padali ofiarą seryjnego mordercy. Jedna z porzuconych przy drodze ofiar przeżyła, ponieważ w porę zauważono ją i udzielono szpitalnej pomocy. 26-letni Jeffrey Rignall, bo to on miał owo szczęście w nieszczęściu, zgłosił na policji gwałt ze szczególnym okrucieństwem i usiłowanie morderstwa. Poznał Gacy’ego pod klubem gejowskim, palili wspólnie jointa, kiedy nowy znajomy przycisnął mu chusteczkę z chloroformem do ust (dawka tej substancji była tak duża, że trwale uszkodziła mu wątrobę). Rignall ocknął się w prawdziwej sali tortur. Leżał unieruchomiony i rozciągnięty na konstrukcji podobnej do krzyża, a Gacy zaczął od pokazania mu wszystkich narzędzi, którymi chwilę później go torturował, i wibratorów, którymi go gwałcił… Zeznania Rignalla zbiegły się w czasie z porwaniem i zabójstwem 15-letniego Roberta Piesta. W feralny dzień chłopiec powiedział rodzicom, że idzie do pana Gacy’ego, bo ten obiecał mu dorywczą pracę – nigdy już nie wrócił. Pastwo Piest szybko zgłosili zaginięcie i donieśli policji, że ostatnią osobą, z jaką widział się ich syn, mógł być właśnie Gacy. W końcu, po tylu latach, wydano nakaz przeszukania jego posiadłości.

Autoportret Gacyego

Pierwszą rzeczą, jaka uderzyła funkcjonariuszy w domu Gacy’ego, był wszechobecny smród. Policjanci nie mogli jeszcze wtedy wiedzieć, że w tym budynku zakopano, pochowano lub zamurowano kilkadziesiąt ludzkich zwłok w różnej fazie rozkładu. Gacy plątał się w zeznaniach. Zaprzeczał, jakoby wiedział cokolwiek na ten temat, próbował zaprzyjaźniać się z detektywami i dawać im łapówki. Na szczęście nic to nie dało: policja przetrząsała jego kartotekę, pełną oskarżeń o molestowanie. W domu znaleziono wiele podejrzanych przedmiotów: ostre narzędzia, męskie ubrania zbyt małe na Gacy’ego, rzeczy należące do osób uznawanych za zaginione. W końcu odkryto także i zwłoki. Kiedy Gacy odkrył, że nie uniknie kary, przyznał się do winy. W czasie procesu bardziej bał się tego, że ludzie dowiedzą się o jego homoseksualizmie niż o tym, że zabijał ludzi.

W 1980 r. skazano go na karę śmierci i uznano winnym 33 morderstw. W więzieniu zainteresował się sztuką i namalował wiele obrazów, niektóre z nich mogliście oglądać podczas czytania tego tekstu. Większość tych niby to rysowanych niewprawną ręką dziecka, a jednak podszytych agresją dzieł, budzi w odbiorcy niekłamany niepokój. Malował groteskową erotykę, portrety innych morderców, no i przede wszystkim klaunów… W celi śmierci spędził aż 14 lat, ponieważ wyrok wykonano dopiero w 1994 r. Egzekucja odbyła się poprzez wstrzyknięcie trucizny. Ostatnie słowa mordercy? „Pocałujcie mnie w dupę”. Po śmierci wycięto Gacy’emu mózg i oddano do badań. Naukowcy chcieli sprawdzić, jakie nieprawidłowości w jego budowie wpłynęły na chore potrzeby denata. Podejrzewano, że przebyty w dzieciństwie krwiak i obrzęk mózgu oraz związana z nim hospitalizacja mogły doprowadzić do zaburzeń. Wyniki badań nie potwierdziły jednak tych tez. Mózg Johna Wayne’a Gacy’ego niczym nie różnił się od mózgu przeciętnego człowieka.

Rysunek Gacyego pt Sex Skull

Zło nie jest jedyną tajemnicą, którą Gacy zabrał do grobu. Nie udało się także ustalić, czy aby na pewno… działał sam. Hipoteza, jakoby „morderczy klaun” miał wspólników, poparta jest mocnymi argumentami. Jedną z pierwszych rzeczy, które Gacy powiedział po aresztowaniu, było zapytanie, czy policja ma także jego wspólników. Przyciskany nie chciał jednak powiedzieć, kogo dokładnie ma na myśli. Wiadomo, że w czasie krwawej passy Gacy’ego pomieszkiwała u niego dwójka młodych mężczyzn, budowlańców, którzy ledwie osiągnęli pełnoletniość i pracowali w jego firmie. Jednym z nich był Michael Rossi, główny informator policji w czasie śledztwa, który wiedział o poczynaniach Gacy’ego zaskakująco dużo jak na osobę postronną. Wiele osób podejrzewało, że dwójka ta raiła zboczeńcowi swoich kolegów, ale niczego nie udało im się udowodnić. Dalej: daty śmierci trzech ofiar z domu Gacy’ego przypadają na czas, kiedy nie było go w Chicago. Osoby, które przeżyły gwałty, wspominały, że gdzieś pod oparami alkoholu, którym otumaniał ich Gacy, kryje się wspomnienie o innych mężczyznach siedzących w samochodzie lub przyglądających się zdarzeniu.

Jeffrey Rignall był pewien, że w sali tortur Gacy’ego był ktoś jeszcze, ktoś, kto znajdował się poza zasięgiem jego wzroku. Innym razem Rignall opisywał swój sen, w którym po raz enty przeżywał koszmar gwałtu. W pewnym momencie snu odkleił się od swojego ciała i z lotu ptaka obserwował całe pomieszczenie, w tym tę trzecią osobę, której obecność nie dawała mu spokoju, a która okazała się nie człowiekiem, lecz szatanem, kierującym poczynaniami mordercy… Abstrahując od paranormalnych teorii spiskowych: czy Gacy został kozłem ofiarnym szajki gwałcicieli? Czy realizował fantazje któregoś ze swoich wysoko postawionych znajomych, a potem zgodził się wziąć całą winę na siebie w ramach jakiegoś podejrzanego układu? Odkryto powiązania kilku ofiar Gacy’ego z Johnem Normanem, przestępcą, który nadzorował handel żywym towarem na terytorium wokół Chicago. Czy Gacy był zamieszany w zorganizowane struktury przestępcze? To mogłoby wytłumaczyć, czemu pomimo tak dużej niefrasobliwości w działaniu został ujęty tak późno. Chyba nigdy nie dowiemy się prawdy. Jeśli historie seryjnych morderców czegokolwiek nas uczą, to tego, że na niektóre pytania nie ma odpowiedzi, a ostatnią zasadą, według której działa świat, jest logika.

Katarzyna Kebernik

Katarzyna Kebernik

Publikuje w "KINIE", Filmwebie, serwisie Film w Szkole i (oczywiście) na film.org.pl. Edukatorka filmowa w Zespole Edukacji Ferment Kolektiv. Lauretka II nagrody w Konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych oraz zwyciężczyni konkursu Krytyk Pisze Festiwalu Kamera Akcja.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA