search
REKLAMA
Archiwum

Kilka uwag o twórczości TOMASZA BAGIŃSKIEGO

Zuzanna Bańkowska

26 lipca 2018

REKLAMA

Wszystkie filmy, które Tomek do tej pory zrealizował, to ważne pozycje. On sam nie czuje przynależności do grona polskich filmowców, nie ogłasza się też spadkobiercą żadnej tradycji. Jednak bez względu na to, co o sobie mówi, jedno jest pewne – pokaleczone i nieco zagubione wydarzeniami ’89 roku polskie kino animowane, Bagińskiemu zawdzięcza dużo. Wskazał mu on bowiem jedną z możliwych (lub jedyną możliwą?) drogę rozwoju.

Polska animacja w czasach PRL-u była polem eksperymentu, wymiany myśli, miejscem krytyki społecznej i komentowania rzeczywistości, nośnikiem prawd uniwersalnych i pięknych opowieści, wyzwaniem dla odbiorcy i nagrodą dla podejmującego trud interpretacji. Była wzbudzającym kontrowersje, szeroko komentowanym, widocznym i obecnym elementem pejzażu kulturalnego Polski. Była sztuką. To się skończyło wraz z upadkiem komunizmu, gdy wszystko można było powiedzieć wprost, a nasz kraj powoli wkraczał w granice świata wielości, nadmiaru, niejasności i niedosytu. Oznaczało to redefinicję wszystkiego, także określenie na nowo funkcji kina animowanego. Zdaje się jednak, że proces ten zaczął się z opóźnieniem i ma tylko paru liczących się w grze uczestników, a najważniejszymi są: łódzkie studio Se-Ma-For i studio Platige Image, z pracującym tam Tomkiem Bagińskim, o którym będzie ten artykuł.

Wszystkie filmy, które Tomek do tej pory zrealizował, to ważne pozycje. On sam nie czuje przynależności do grona polskich filmowców, nie ogłasza się też spadkobiercą żadnej tradycji. Jednak bez względu na to, co o sobie mówi, jedno jest pewne – pokaleczone i nieco zagubione wydarzeniami ’89 roku polskie kino animowane, Bagińskiemu zawdzięcza dużo. Wskazał mu on bowiem jedną z możliwych (lub jedyną możliwą?) drogę rozwoju.

Deszcz

Z DESZCZU DO BRANŻY

W połowie lat 90. żadna polska uczelnia artystyczna, z łódzką PWSFTViT włącznie, nie traktowała animacji komputerowej jako pełnoprawnego narzędzia kreacji artystycznej. Bagiński animować uczył się więc sam i do 1997 roku powstawał jego pierwszy film – Rain. Zrealizowana w prymitywnych warunkach animacja (Bagiński po godzinach korzystał z bardzo szybkich, jak na owe czasy, komputerów w pracowni architektonicznej Politechniki Warszawskiej, na której studiował architekturę) wygrała parę lokalnych konkursów, a co ważniejsze, stała się przepustką do zatrudnienia w studiu Platige Image, które od tej pory wspierało Tomka w jego twórczym rozwoju.

Debiut animatora samouka z pewnością należał do udanych, choć oczywiście od Katedry dzieli go przepaść. Ta prosta historia, z silnie zarysowaną pointą, czytelną symboliką i ważnym, aczkolwiek mało odkrywczym przesłaniem, świadczy o reżyserskiej znajomości konwencji filmowych. W przypadku tego filmu ciekawe jest, że powstały dwa lata później Matrix wprowadza do niego nowy kontekst interpretacyjny, zmieniając reżyserskie intencje.

W pierwszej części filmu akcja toczy się w mieście przypominającym przestrzeń z Łowcy androidów. Pośrodku pustej ulicy stoi mężczyzna upajający się padającym deszczem, a w tle słychać patetyczną muzykę. Po ściemnieniu przenosimy się w inną przestrzeń – oglądamy podłączonego do symulatora człowieka, stojącego dokładnie w tej samej pozie, co oglądany przed chwilą bohater. Dwa ekrany zawieszone nad mężczyzną emitują obraz padającego deszczu. W następnej scenie widzimy ogromny kompleks budynków stojących na pustyni – jest to futurystyczna wizja świata zniszczonego przez globalne ocieplenie, w którym deszcz stanowi dobro rzadkie i pożądane. Piosenka “Wonderful World” Louisa Armstronga jest cynicznym komentarzem i mocnym akcentem zamykającym film.

OSCAROWE O(D)CZAROWANIE

Bagiński w Platige Image zajął się robieniem reklamówek, szukając jednocześnie pomysłu na ambitniejszy projekt. Po jakimś czasie nawiązał współpracę z pisarzem Jackiem Dukajem i wspólnie zaczęli pracować nad zaadaptowaniem opowiadania Dukaja “Katedra”. Opowiadanie jest stylizowaną na dziennik relacją księdza katolickiego, który wysłany przez biskupa na planetoidę Izmiriadę, zbadać ma miejsce kultu i pielgrzymek, tytułową Katedrę. Mieści ona w sobie grób Imira, który poświęcił swoje życie, aby uratować członków załogi statku kosmicznego po katastrofie i przymusowym lądowaniu na planetoidzie. Katedra nie posiada twórcy ani architekta – zbudowana jest z żywokrystu, budulca opartego na “szczepie równań”, rozrastającego się bez ingerencji ludzkiej. Ksiądz zostaje nim zarażony i przechodzi całkowitą transformację, stając się częścią wielkiej, pięknej i tajemniczej budowli.

Inspiracji z pewnością trzeba szukać, jak podpowiada sam reżyser, w obrazach Beksińskiego i Legera, a także sztuce gotyckiej i malarstwie Rembrandta. Jednak nie ma wątpliwości, że głównym źródłem inspiracji były dzieła Gaudiego: “Opowiadanie wyrosło z fascynacji obrazem, głównie – obrazami architektonicznymi szaleństw Antonio Gaudiego. Z nich powstało wyobrażenie nowe: katedry pod gwiazdami, katedry kosmicznej, rozkwitłej w próżni i ciemności, zawieszonej pod ognistą planetą, katedry nie tylko ‘sprawiającej wrażenie’ żywej, ale w pewien sposób żywej naprawdę. Pomysł na film zrodził się z fascynacji wyobrażeniem powstałym na podstawie tekstu”. Obaj twórcy wyraźnie inspirują się wciąż nieukończoną barcelońską katedrą Sagrada Familia, której budowa trwa od 127 lat. W zamierzeniu architekta świątynia ta miała być rodzajem kazania w kamieniu, księgi, którą można czytać i poddawać kontemplacji. Budowla, nasycona perfekcyjnie wykonanymi detalami odwołującymi się do symboliki religijnej, przypomina ogromną roślinę, co zostało odzwierciedlone w animacji Bagińskiego.

Film jest impresją powstałą na bazie wypełnionego pojęciami naukowymi tekstu Dukaja. Animacja może być oglądana i interpretowana bez znajomości literackiego źródła, stając się autonomicznym dziełem. Jednak, bez wątpienia, opowiadanie Dukaja nadaje kierunek naszemu sposobowi rozumienia filmu, pogłębia jego sensy i dodaje nowe. Film skupia się na momencie transformacji istoty ludzkiej w część składową Katedry. Widzimy wędrowca, który wchodzi do świątyni tuż po zachodzie słońca. Budowla powoli budzi się, ożywiona światłem emitowanym przez laskę pielgrzyma. Punktem kulminacyjnym filmu jest wschód słońca rozświetlającego mroki Katedry i przemieniającego wędrowca w kolejny filar świątyni.

Katedra Tomasza Bagińskiego

Film, za opowiadaniem Dukaja, zadaje pytania z obszaru metafizyki i kieruje nas ku transcendencji. Katedra daje wrażenie obcowania z czymś przekraczającym granice naszego poznania. Jednocześnie jest wyrazem dążenia do wyobrażenia i zwizualizowania tego, co Niewyrażalne. Film urzeka obrazem, przyciąga i nie pozwala oderwać od siebie wzroku – jest wyrafinowaną ucztą dla zmysłów. Dzieło Bagińskiego to skomplikowana siatka powiązań i relacji między wieloma elementami: wizualizacjami światła, nacechowaniem symboliką religijną, odniesieniami do innych tekstów kultury i dyskursem naukowym. Tworzy to głębię sensów trudnych do wyrażenia bez odwoływania się do filozoficznych pojęć.

Nominacja do Oscara i sukces filmu spowodowały, że koniecznym było odpowiedzenie na pytanie, czy współczesna animacja generowana komputerowo może być sztuką w takim samym stopniu, jak ta wykonywana tradycyjnymi technikami. Jest to część odwiecznej dyskusji o zasadę współistnienia sztuki i techniki, próba rozstrzygnięcia sporu o to, czy artysta, posługując się wynalazkami technologicznymi w akcie kreacji, nie wyręcza się, czyniąc swe dzieło mniej wartościowym. Bagiński z pewnością nie przekonał wszystkich, ale przynajmniej u części widzów zyskał miano artysty, dla którego komputer jest takim samym narzędziem, jak pędzel dla malarza. Łatwiej jest teraz dać wiarę słowom Thomasa Elsaessera, teoretyka filmu, który pisał: “(…) kino cyfrowe zbliża się do malarstwa, gdyż wymaga od artysty indywidualnego podejścia – użycia rzemiosła i umiejętności, przez co na powrót ‘artysta’ staje się źródłem obrazu”.

Co więcej, dzięki sukcesowi filmu kino animowane zostało “odczarowane” dla młodego pokolenia. Popularne stały się flashowe programy do tworzenia animacji, a Bagiński stał się polskim fenomenem, który potwierdził tezę, że dzięki uporowi, ciężkiej pracy i odrobinie talentu można osiągnąć sukces. Katedra natomiast i wszystkie pozostałe zrealizowane przez niego filmy słusznie zyskały miano animacji na miarę swoich czasów.

REKLAMA