KEANU REEVES. Charyzmatyczne beztalencie?
Choć przez kilka lat funkcjonował bardziej jako pożywka dla internetowych memów niż uznany aktor, wydaje się, że kariera Keanu Charlesa Reevesa może wrócić na właściwe tory. Po sukcesie Johna Wicka (2014) Chada Stahelskiego i dobrych opiniach Kto tam? (2015) Eli Rotha, amerykańsko-kanadyjski aktor pojawił się w niewielkiej, choć wyrazistej roli w głośnym Neon Demon (2016) Nicolasa Windinga Refna. Teraz Reeves powraca do tytułowej roli w drugim rozdziale opowieści o byłym płatnym zabójcy i wszystko wskazuje na to, że jako John Wick znowu w widowiskowy sposób zakończy żywot całego zastępu bandytów i szumowin. Ten niespodziewany renesans kariery Keanu nadszedł niemal równo z jego pięćdziesiątymi urodzinami i w przypadku sukcesu wspomnianego sequela może przedłużyć się o kolejnych kilka lat.
Reeves jest jednym z tych gwiazdorów, których gra aktorska wywołuje u wielu widzów delikatny uśmiech politowania. Dość powściągliwa mimika, która w dużym stopniu opiera się na charakterystycznych, lekko skośnych oczach (pamiątka po pochodzącym z Hawajów ojcu), przez lata przysporzyła Keanu więcej przeciwników niż zwolenników jego talentu. O ile jednak często Reevesowi odmawia się czysto technicznych umiejętności aktorskich, o tyle niemal wszyscy doceniają go za ekranową charyzmę. Bo nawet jeśli Keanu nie jest kolejnym Laurencem Olivierem czy Marlonem Brando, potrafi przykuwać uwagę jak mało kto. I było tak od zawsze, bez względu na to, czy był Tedem w szalenie popularnej na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych serii o przygodach Billa i Teda (do której zresztą Reeves ma powrócić w niedalekiej przyszłości), Johnnym Mnemonikiem w filmie Roberta Longo, czy zbawiał świat w trylogii Matrixa. Jak pokazują ostatnie lata, tej charyzmy wciąż ma pod dostatkiem i brak najwyższych aktorskich laurów wcale nie przeszkadza mu w tym, by wciąż być ulubieńcem widzów.
Chłopak z Kanady
Choć urodził się 2 września 1964 roku w stolicy Libanu, Bejrucie, dzieciństwo spędził w wielu zakątkach Ziemi – jego matka Patricia była kostiumografką i artystką, przez co często zmieniała miejsca zamieszkania. Mały Keanu poznał więc smak życia w Sydney i Nowym Jorku, a gdy miał sześć lat, rodzina Bondów (bo takie nazwisko nosiła wówczas matka) przeniosła się do Yorkville na przedmieściach Toronto. Jako że nie był najlepszym uczniem, po części ze względu na dysleksję, zaangażował się w sport, a zwłaszcza w narodową dyscyplinę Kanadyjczyków, czyli hokej. Broniąc bramki w lokalnej drużynie, zyskał nawet przydomek „The Wall”, ale gdy pojawiła się okazja do przejścia na wyższy poziom (drużyna Windsor Spitfires w Ontario Hockey League), grzecznie odmówił. W wywiadzie udzielonym po latach przyznał, że kochał hokej, ale nigdy nie chciał, by ta pasja przerodziła się w coś poważniejszego. Już wtedy, na początku lat osiemdziesiątych, wiedział, że chce zostać aktorem.
Jego marzenie spełniło się dość szybko – w telewizji zadebiutował już w 1984 roku w epizodycznej roli w popularnym kanadyjskim serialu Hangin’ In, by w ciągu kolejnych miesięcy zaliczyć równie mało znaczące występy na małym ekranie. Pełnometrażowy debiut kinowy Keanu przypadł na rok 1986, kiedy to wystąpił u boku Roba Lowe’a i Patricka Swayze’ego w dramacie sportowym Youngblood Petera Markle’a. Reeves miał okazję skorzystać ze swych doświadczeń na tafli, wcielił się bowiem w pochodzącego z Québécu bramkarza hokejowego. Rola nie była przełomowa, a w dodatku wymagała od Keanu francuskiego akcentu, który do dziś pozostaje obiektem żartów, ale film dla dużej wytwórni po zaledwie kilku telewizyjnych występach to było naprawdę coś. W tym samym roku Reeves zagrał także dużą rolę w kameralnym i bardzo pozytywnie ocenianym dramacie W zakolu rzeki Tima Huntera. W tamtym czasie Keanu regularnie dopisywał do swego dorobku występy w niewielkich filmach, ale rola w prawdziwie głośnej produkcji przyszła w 1988 roku.
Wtedy właśnie dwudziestoczteroletni już Reeves pojawił się w Niebezpiecznych związkach Stephena Frearsa, nagrodzonym trzema Oscarami dramacie kostiumowym na podstawie powieści Pierre’a Choderlosa de Laclos. Zagrał kawalera Danceny, młodzieńca zakochanego w Cecylii, w którą wcieliła się Uma Thurman. Rola Keanu przeszła raczej bez echa (czyt. nie uzyskała nominacji), jednak młodzian nie odstawał poziomem od reszty zacnej obsady filmu Frearsa, z Glenn Close, Johnem Malkovichem, Michelle Pfeiffer i Umą Thurman (dla której także był to film przełomowy) na czele. I choć taka pozycja w filmografii jest powodem do ogromnej dumy, Niebezpieczne związki niespecjalnie przyczyniły się do zwiększenia tempa rozwoju kariery Reevesa. Zrobił to zupełnie inny film – Fantastyczne przygody Billa i Teda Stephena Hereka (znany także jako Wspaniała przygoda Billa i Teda) z 1989 roku. Tytuł ten okazał się niespodziewanym sukcesem komercyjnym, zarabiając czterokrotnie więcej, niż wynosił budżet filmu.
Komedia kumpelska z elementami science fiction – gatunkowa klasyfikacja filmu Hereka wypada raczej nietypowo, ale w rzeczywistości jest to klasyczna opowiastka dla nastolatków, próbująca pełnić także częściowo rolę umoralniająco-edukacyjną. Sukces tej historii – a także jej kontynuacji i wszelkich innych inkarnacji, od komiksu po gry wideo – przerósł chyba nawet oczekiwania jej twórców i sprawił, że Reeves stał się idealnym kandydatem do ról w kinie rozrywkowym. Ekranowy Bill, czyli Alex Winter, któremu nie udało się zrobić takiej kariery, jak Keanu, wspomniał nawet ostatnio, że szykuje się trzeci pełnometrażowy film serii, ale na szczegóły będziemy musieli jeszcze pewnie poczekać.
Nierówne lata dziewięćdziesiąte
Kolejna dekada w karierze Reevesa to prawdziwa sinusoida – Kanadyjczyk występował wówczas w kilku filmach rocznie, ale miał trudności w utrzymaniu wysokiego poziomu dobieranych ról. Zagrał więc w kultowym już chyba Na fali (1991) Kathryn Bigelow, nieco naiwnym, choć dobrze sprzedanym filmie akcji opowiadającym o policjancie inwigilującym szajkę surferów-rabusiów, a w tym samym roku pojawił się w bardzo dobrej roli w nierównym Moim własnym Idaho Gusa Van Santa. Już w 1992 roku wystąpił w Draculi Francisa Forda Coppoli, by po kilkunastu miesiącach zagrać w świetnym Wiele hałasu o nic (1993) Kennetha Branagha, ale także w jednym z najsłabszych tytułów w dorobku wspomnianego Van Santa, I kowbojki mogą marzyć, i niespecjalnie udanym Małym Buddzie Bernardo Bertolucciego. Kolejne lata to już wejście na zupełnie inny poziom – wcześniejsze eksperymenty odeszły w niepamięć, kiedy stworzył niezapomniany duet z Sandrą Bullock w klasycznym sensacyjniaku lat dziewięćdziesiątych, czyli wyreżyserowanym przez Jana de Bonta Speed – niebezpieczna prędkość (1994), który z wynikiem trzystu pięćdziesięciu milionów dolarów w światowym box office pozostaje jednym z największych kasowych sukcesów Keanu. Kolejne lata to wspomniany wcześniej cyberpunkowy Johnny Mnemonic (1995), który okazał się finansową klapą, czy przyjemne romansidło Spacer w chmurach (1995) Alfonso Arau, które z kolei w box office poradziło sobie nadspodziewanie dobrze. W tamtym okresie Reeves odmówił też na przykład roli w sequelu Speed, wybierając trasę ze swym zespołem Dogstar (gdzie gra na basie) i rolę Hamleta w szekspirowskiej adaptacji wystawianej w Winnipeg.
Jedną z ikonicznych ról Keanu okazała się kreacja w Adwokacie diabła (1997) Taylora Hackforda, filmie nie do końca docenionym, ale solidnym warsztatowo. Reeves i Al Pacino stworzyli tam świetny duet, a rola Keanu w niczym nie ustępowała występowi legendarnego aktora. Film Hackforda był ostatnim, w którym Reeves wystąpił przed rozpoczęciem zupełnie nowej ery – nie tylko w profesjonalnym życiu aktora, ale także w historii kina. Matrix (1999) wówczas jeszcze braci Wachowskich zrewolucjonizował zarówno gatunek science fiction, jak i pojęcie widowiska filmowego w ogóle. Stojące w rozkroku pomiędzy cyberpunkową przypowieścią a traktatem filozoficznym dzieło Wachowskich wpisywało się w narastające mimowolnie nastroje niepokoju, związane ze zbliżającym się nieuchronnie rokiem 2000 i zjawiskiem „milenijnej pluskwy”. Matrix okazał się fenomenalnym sukcesem i zagwarantował Reevesowi awans do grona najlepiej opłacanych aktorów. Jakość pozostałych dwóch odsłon trylogii pozostawia oczywiście wiele do życzenia, jednak status tej serii pozostaje kultowy – i nawet jeśli rola Neo nie jest najmocniejszym punktem żadnej z trzech odsłon, chyba żaden z fanów trylogii Matrixa nie wyobraża sobie, by w Thomasa Andersona mógł się wcielić ktokolwiek inny.
Trudny przełom tysiącleci
Keanu nie poszedł za ciosem i w kolejnych latach grywał w raczej marnych produkcjach – występy w Sezonie rezerwowych (2000) Howarda Deutcha, Obserwatorze (2000) Joe Charbanica czy nawet Dotyku przeznaczenia (2000) Sama Raimiego nie należą do ról, którymi koniecznie trzeba się chwalić. W 2001 roku Reeves wystąpił w wyciskaczu łez Pata O’Connora pod tytułem Słodki listopad, zaś na przestrzeni kilku miesięcy 2003 roku do kin wkroczyły dwie kontynuacje Matrixa: Reaktywacja i Rewolucje. Keanu nie mógł narzekać na brak zajęć, jednak próżno było szukać w jego ówczesnej filmografii tytułów tak gorących, jak te z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. W dużym uproszczeniu można byłoby stwierdzić, że ta sytuacja trwa aż do dziś, gdy ku końcowi ma się już druga dekada trzeciego millenium. Reeves pracuje z regularnością szwajcarskiego zegarka, jednak nierzadko o projektach, w które się angażuje, przez długi czas wiadomo niewiele. Kanadyjczyk z Bejrutu przez ostatnich kilkanaście lat występował już we wszystkim – w komediach romantycznych, thrillerach, filmach grozy i adaptacjach komiksów – dlatego niezmiennie powracającym pytaniem nie jest „czy zobaczymy Keanu Reevesa na ekranach w tym roku?”, lecz „W ilu filmach go zobaczymy?”.
Losy charyzmatycznego aktora w ostatnich kilkunastu latach układały się w przeróżny sposób – zagrał u Linklatera w Przez ciemne zwierciadło (2006), by wkrótce potem wystąpić w nieudanych Królach ulicy (2008) Davida Ayera, wówczas dopiero ćwiczącego warsztat. Przydarzyła mu się wpadka w postaci Generation Um… (2012) Marka Manna, a już rok później debiutował jako reżyser Człowiekiem Tai Chi, zanurzonym w klimacie chińskiego kina sztuk walki. Od 2014 roku obserwować możemy natomiast swoisty renesans kariery Keanu Reevesa, który ma zdecydowanie szczęśliwszą rękę w doborze ról. John Wick, Kto tam? czy Neon Demon to pozycje, które wielu aktorów chciałoby umieścić w swojej filmografii, ale mniejsze i większe sukcesy nie sprawiły, że Reeves stał się aktorem o bardziej ustabilizowanej pozycji. Wciąż zdarzają się Keanu wpadki, które w 2016 roku przybrały postać Objawienia Gee Malika Lintona i The Whole Truth Courtney Hunt, choć niedawne sukcesy, które za sprawą John Wick 2 mogą znaleźć swą kontynuację w 2017 roku, mogą świadczyć o tym, że nie tylko sam aktor, ale także producenci i reżyserzy uwierzyli, iż blisko pięćdziesięciotrzyletni Reeves wcale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Kto wie, być może kino zemsty spod ręki Chada Stahelskiego zapewni Keanu drugą młodość w taki sam sposób, w jaki seria Życzenie śmierci zagwarantowała ją Charlesowi Bronsonowi?