JUDE LAW. Prawo do bycia aktorskim geniuszem
Kim jesteś, Jude?
29 grudnia 1972 roku, Lewisham. To właśnie tam, w jednej z trzydziestu dwóch gmin tak zwanego Wielkiego Londynu (czyli regionu administracyjnego położonego w południowo-wschodniej Anglii i obejmującego między innymi samą stolicę kraju) rodzi się David Jude Heyworth Law. Jeszcze nie wie, że bardzo szybko stanie się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy i jednym z najlepszych aktorów nie tylko w samej Wielkiej Brytanii, ale i na całym świecie. Sprawi to nie tylko jego wygląd, ale też – a może przede wszystkim – niewątpliwy talent aktorski.
Zanim jednakże to nastąpi, naszego bohatera czeka długa droga do sławy. W wieku dwunastu lat będzie miał już na tyle określone zainteresowania, że zdecyduje się uczęszczać do National Youth Music Theatre. Jest to założona w 1976 jedna z najważniejszych – o ile nie najważniejsza – szkoła przygotowująca młodych ludzi do występowania na deskach teatralnych. Jej uczniowie – osoby w wieku od jedenastu do dwudziestu trzech lat – mają okazję zdobyć pierwsze szlify jako aktorzy filmowi, teatralni czy też musicalowi. Z tego sposobu zdobycia wiedzy korzystali zresztą również Idris Elba, Orlando Bloom oraz wiele innych, znanych nam osób.
(…) You go to the National with your parents and think: ‘I’d love to be here.’ And then suddenly you are. It’s a dream come true.(…)
(…) Idziesz do National z rodzicami i myślisz „Chciałbym się tutaj znaleźć”. A potem nagle tam jesteś [uczysz się]. To jak marzenie, które się spełniło (…).
Law służbowo
Wróćmy jednak do Jude’a. Po pięciu latach stwierdził, że nauczył się już wszystkiego, czego tylko się dało, i opuścił znamienite mury National Youth Music Theatre, by od 1992 związać się z teatrem właśnie. Trzy lata wcześniej zagościł w ekipie serialu Families, będącym niczym innym, jak operą mydlaną. Na deskach teatru szło mu tak dobrze, iż nominowano go do nagrody imienia Laurence’a Oliviera (kategoria “Najlepszy debiutant”) za rolę w Les Parents terribles. Niedługo potem doczekał się również nominacji do nagrody Tony (coś jak teatralne Oscary), za występ u boku samej Kathleen Turner (sztuka pod tytułem Indiscretions).
A potem nadeszły pomniejsze role w mniej ważnych dla jego kariery filmach (jak na przykład Jerome Eugene Morrow w Gattace – Szoku przyszłości z Umą Thurman i Ethanem Hawke czy Billy Carl Hanson w Północ w ogrodzie dobra i zła u boku Kevina Spaceya i Johna Cusacka), by wreszcie został zauważony przez Briana Gilberta, reżysera biograficznego obrazu z 1997 roku pod tytułem Wilde. Historia pisarza. To właśnie w tym filmie zadebiutował nie kto inny, jak sam Orlando Bloom. W roli pisarza, Oscara Wilde’a, zobaczyliśmy inną angielską gwiazdę, Stephena Frya. Jude odtworzył tutaj postać Lorda Alfreda “Bosie” Douglasa, brytyjskiego pisarza, poety i tłumacza, który zresztą prywatnie był kochankiem Oscara Wilde’a.
Dwa lata później Law zjawił się na ekranach kin jako Dickie Greenleaf w znanym filmie Utalentowany pan Ripley. O tym filmie powiedziano już wiele. W roli głównego bohatera, Toma Ripleya, wystąpił Matt Damon. Spora liczba wielbicieli dobrego kina – a tym zdecydowanie jest opisywany obraz – uważa, że postać Dickiego przyćmiła protagonistę. Czy tak było w rzeczywistości, warto ocenić samemu, jednakże fakt, iż Law został za tę właśnie rolę nominowany do Oscara (w 2000 roku), mówi sam przez siebie. Doceńmy też poświęcenie Jude’a, który w trakcie kręcenia jednej ze scen odniósł dosyć poważną kontuzję:
(…) Matt [Damon] broke my rib! But I think I strained his neck, we got a little bit carried away (…).
(…) Matt [Damon] złamał mi żebro! Ale ja chyba naciągnąłem mu kark, nieco nas poniosło (…).
W tym momencie Jude Law nie był już „tym aktorem, którego skądś się kojarzy”, a znanym i rozpoznawanym artystą. Za udział w Utalentowanym panu Ripleyu został zresztą również nominowany w jednej z kategorii Złotych Globów, poza tym do Saturna, wygrał nagrodę BAFTA (British Academy of Film and Television Arts) i ACCA. A potem nadeszło trwające do dziś pasmo sukcesów.
Rok 2000 to między innymi rola w Miłość, szacunek i posłuszeństwo, być może mniej znana w jego dorobku, ale z pewnością warta obejrzenia. Jest to film opowiadający historię pewnej rodziny parającej się nielegalnymi interesami na sposób angielski. Co nie znaczy, że mniej interesujący czy mniej brutalny niż ten, do którego przyzwyczaiło nas kino amerykańskie. Mimo iż oficjalnie film jest kwalifikowany jako dramat, to możemy natknąć się w nim na kilka naprawdę humorystycznych scen, które na długo zapadną nam w pamięć.
Później poszło już łatwo. Pamiętny Żigolak Joe (swoją drogą, cóż za określenie dla bohatera…) w dziele samego Stevena Spielberga pod tytułem A.I. Sztuczna inteligencja, historii małego chłopca, do złudzenia przypominającego żywą istotę, ale w rzeczywistości będącego robotem, najnowocześniejszym wynalazkiem przeznaczonym dla rodzin, które chcą mieć potomstwo, ale nie mogą sobie – z różnych przyczyn – pozwolić na dzieci. Film to ekranizacja powieści Briana Aldissa, opowieści o Davidzie, który może nie ma ludzkiego serca, ale potrafi czuć i kochać dokładnie tak samo jak ludzkie istoty. Być może film został przyjęty z mieszanymi uczuciami, jednakże gra Jude’a Law spotkała się z wieloma przychylnymi opiniami. Co świetnie obrazuje nominowanie go do nagrody Złote Globy za występ właśnie w tym filmie.
Kolejne lata przyniosły więcej znanych i cenionych filmów w karierze naszego bohatera, a każdy z nich jest warty wspomnienia i czy to posiadania w swojej filmowej biblioteczce, czy przynajmniej obejrzenia i to często więcej niż raz. Nie sposób oczywiście wymienić wszystkich tego godnych dzieł, nie można jednak pominąć Wroga u bram, filmu mówiącego o drugiej wojnie światowej. A konkretniej o historii swoistego pojedynku pomiędzy rosyjskim snajperem Wasilijem Zajcewem (Law) a Niemcem, majorem König (tutaj pojawił się sam Ed Harris). Dorzućmy do tego wątek romantyczny – ale wcale nie przesadzony czy przecukrzony – wojnę nerwów i próby przechytrzenia przeciwnika, a otrzymamy kawałek naprawdę niezłego widowiska.
Rok później, w lipcu 2002, Jude znalazł się w bardzo dobrym towarzystwie (Tom Hanks, Paul Newman, Daniel Craig), goszcząc na planie filmowym Drogi do zatracenia, historii dziejącej się za czasów panowania samego Ala Capone.
Wspominaliśmy już o nominacjach do Oscara, w przypadku Jude’a zdarzyło się to ponownie w 2004 roku. Wzgórze nadziei to oparta na znanej powieści Charlesa Fraziera (Cold Mountain, zresztą tak samo brzmi oryginalny tytuł filmu) historia Ady (w tej roli Nicole Kidman) oraz usiłującego wrócić do niej i do domu poważnie rannego żołnierza Konfederatów, Inmana. Brzmi banalnie, prawda? Obraz jednakże zdecydowanie nie jest banalny, przedstawia zarówno przekrój społeczeństwa z tamtych czasów, okrucieństwa wojny, tęsknotę za pokojem i ukochaną osobą oraz cechuje się wspaniałymi zdjęciami i taką samą muzyką. Wzgórze nadziei to nie tylko film, to również kolejna nominacja dla Law, tym razem do Złotych Globów.
2005 to rok, który wywoła uśmiech na twarzy każdego fana Jude. U niektórych będzie to uśmiech politowania – bo przypomni im się Joe “Sky Captain” Sullivan z filmu pod tytułem Sky Kapitan i świat jutra, u innych ten sam obraz wywoła radość i wyznanie, że obraz ten należy do tak zwanej guilty pleasure. Być może ogromne (naprawdę ogromne!) roboty atakujące miasto, piękna dziennikarka i równie przystojny kapitan brzmią niezbyt interesująco, a sam trailer może wywołać u nas niekontrolowany szok, ale i tak warto sobie Kapitana obejrzeć w jakieś wolne, niedzielne popołudnie. A poza tym ta obsada – Jude Law, Gwyneth Paltrow i Angelina Jolie!
Wszystkich jednak, zarówno zwolenników, jak i przeciwników Kapitana, z pewnością pogodzi Alfie, gdzie Jude – jako tytułowy bohater – praktycznie każdą noc spędza z inną kobietą, z żadną z nich nie chcąc złączyć się na stałe. Brzmi jak bajka – to znaczy dla mężczyzn, bo kobiety raczej nie byłoby takim obrotem sprawy zachwycone. Ale czy takie życie można prowadzić w nieskończoność? Na to odpowie już sam Alfie.
W roku 2006 mieliśmy okazję zobaczyć Holiday. Po przeczytaniu krótkiego zarysu fabuły można by powiedzieć, że to zwyczajna historyjka o potędze miłości i nie zdecydować się na obejrzenie dzieła. Byłby to spory błąd, bo Holiday należy do jednych z najpiękniejszych, z mających w sobie „to coś” obrazów, które na długo zapadają nam w pamięć. Nie tylko dzięki ciepłu, jakie wprost płynie z ekranu, dobremu scenariuszowi, ale również i doskonałej grze aktorskiej, prezentowanej nam przez Jude’a Law właśnie, Cameron Diaz, Kate Winslet, a nawet samego Jacka Blacka.
Trzy lata później doktor Watson, wierny towarzysz najsłynniejszego detektywa wszech czasów, Sherlocka Holmesa, zyskał nową twarz w filmach Sherlock Holmes i Sherlock Holmes: Gra cieni. Przygody Holmesa, który święcił błyskotliwe triumfy w praktycznie każdym śledztwie, jakie zdecydował się prowadzić, fascynowały nas nie tylko na kartach książek sir Arthura Conana Doyle’a, ale również na ekranach kin czy telewizji. Jeżeli mowa już o kinie, to z pewnością zobaczyliśmy właśnie oczami wyobraźni Roberta Downey Jra. Ale czym byłby Sherlock bez swojego wiernego przyjaciela, Watsona? I to właśnie jego zagrał nasz Jude, wcielając się w doktora tak doskonale, że niewykluczone, iż ci, którzy po raz pierwszy sięgają po powieści Doyle’a, wyobrażają sobie towarzysza detektywa z obliczem Law właśnie.
To nie koniec sukcesów. Któż nie pamięta Heatha Ledgera? To właśnie ten tak młodo zmarły aktor miał zagrać rolę Tony’ego w Parnassusie. I w sumie to zrobił, tyle że nie udało mu się nagrać wszystkich scen. Potrzebny był ktoś, kto godnie by go zastąpił, i jakieś sensowne wyjaśnienie zamiany. Zdecydowano się postawić na rozszerzenie postaci Tony’ego, by w obrazie występowała nie jedna, a aż trzy jego wersje (nadając i tak już zakręconemu filmowi jeszcze bardziej, hm, powiedzmy intrygujący klimat) i zatrudniono Jude’a oraz Johnny’ego Deppa. O ile śmierć Ledgera była tragedią, to pomysł scenarzystów strzałem w dziesiątkę, co zresztą przyznali nie tylko sami widzowie, ale i krytycy filmowi.
Jude zaznaczył swoją obecność również w Contagion – Epidemia strachu, by potem, w 2013 roku, pojawić się w tytułowej roli filmu Dom Hemingway. Wyobraźmy sobie kogoś, kto właśnie wyszedł z więzienia i ma ochotę odebrać pewne długi. Dosłownie. Tyle że przy okazji jest ojcem (i to bardzo nieporadnym!) i bardzo pragnie odzyskać miłość córki. A raczej w ogóle ją zdobyć. Co wychodzi mu dosyć żałośnie. Osobiście film szczerze polecam, zwróćcie szczególną uwagę na właśnie wspomniane przed chwilą próby oraz na scenę z sejfem.
Droga Jude’a wiodła go przez główną rolę w Morze Czarne (kapitan pragnący zdobyć ukryty skarb), przez całkiem niezłą rozrywkę na wieczór w Agentce (z dużą, ale i nieco zaskakującą ilością Jasona Stathama), aż do zapowiedzi trzeciej części Sherlocka Holmesa, trailera Geniusa (opowieść o pragnącym wydać książkę Thomasie Wolfe [Jude] i Maxie Perkinsie, korektorze jego dzieł), aż do dwóch rzeczy. Jedną z nich jest nadciągająca jeszcze w 2017 roku nowa odsłona legendy o królu Arturze, czyli Król Artur: Legenda miecza. Warto na ten film zwrócić uwagę nie tylko ze względu na widowiskowy trailer, ale również na kolegów Jude’a z planu, którymi są na przykład Charlie Hunnam czy Aidan Gillen. Tego ostatniego możemy kojarzyć z kilku naprawdę niezłych filmów oraz z serialu Gra o tron (Petyr “Littlefinger” Baelish – arcyważna postać) czy chociażby z angielskiej – i według mnie nieporównywalnie lepszej – wersji serialu Queer as Folk.
Drugą jest święcący triumfy serial Młody papież, w którym Pius XIII stosuje cokolwiek niekonwencjonalne metody. Jeżeli w tym momencie przyszedł nam na myśl serial Rodzina Borgiów z Jeremym Ironsem, to skojarzenia mamy jak najbardziej prawidłowe, tyle że może nie aż tak bardzo krwawe.
Jude prywatnie
A jaki jest bohater naszej opowieści prywatnie? Czy tak samo sympatyczny i romantyczny, jak Graham z Holiday? A może bardziej w stylu Wasilija Zajcewa z Wroga u bram – kochający, ale wojowniczy? Czy wierny tak samo jak Inman ze Wzgórza nadziei? Znane są niestety historie jego dosyć krótkich związków (jak to z Sienną Miller, które trwało zaledwie od grudnia 2004 do listopada 2006 i to z winy samego Jude’a) czy fakt posiadania dzieci z różnymi towarzyszkami życia (Jude ma ich w sumie pięcioro, plus jedno adoptowane), my jednak bardziej skupmy się na jego grze aktorskiej, której genialności odmówić nie można. Dorzućmy do tego naprawdę miłe usposobienie – również i dla swoich fanów, specyficzny głos i całkiem ładny uśmiech, a otrzymamy naprawdę sympatycznego człowieka, choć z kilkoma grzeszkami na koncie. Ale kto ich nie ma?
korekta: Kornelia Farynowska