Dziś trudno wyobrazić sobie w tej roli kogokolwiek innego, ale prawda jest taka, że Meryl Streep otrzymała angaż przez szczęśliwy zbieg okoliczności. Autor książki, na podstawie której powstał scenariusz, upierał się przy Ursuli Andress, reżyser Alan J. Pakula chciał z kolei Liv Ullman. Prace nad tekstem trwały jednak tak długo, że obie aktorki poświęciły się innym projektom. Brano wtedy pod uwagę między innymi Barbrę Streisand, Szwajcarkę Marthe Keller oraz pochodzącą z Czechosłowacji Magdę Vášáryovą. Streep była z nich wszystkich najbardziej namolna – błagała twórców o danie jej szansy, a gdy nie chcieli już się z nią spotykać, zasypywała ich listami, w których przekonywała, że nie znajdą nikogo lepszego. Zaczęła uczyć się polskiego przez kilka godzin dziennie, jeszcze zanim ją zatrudniono! Podrzucała swoje uwagi do scenariusza, a także zaproponowała do roli Nathana debiutanta Kevina Kline’a (co było świetnym posunięciem). W końcu stwierdzono, że Streep tak naprawdę już jest częścią produkcji. Zaproszono ją na zdjęcia próbne, na których wypadła fenomenalnie – po prostu stała się Zofią Zawistowską, Polką ocalałą z obozu w Auschwitz, która sprawia wrażenie, jakby żałowała, że tam nie umarła. To kolejna wybitna rola Meryl, bardzo prawdziwa i przejmująca. W jednej ze scen aktorka przeszła jednak samą siebie. Chodzi o tytułowy wybór. Niemy krzyk Zofii zapisał się w historii kina. Nie można było tego zagrać lepiej. „Myślałam, że wtedy krzyczałam, i to najgłośniej, jak mogłam. To było jak krzyk we śnie – dopiero później zdajesz sobie sprawę, że z twoich ust nie wychodzi żaden dźwięk” – opowiadała Streep.
Nie jest to jedna z najsłynniejszych ról Streep, ale mnie po prostu urzekła. Zresztą nie tylko mnie – nominacje do Oscara i Złotego Globu świadczą o tym, że w przypadku tej aktorki popularność samego filmu nie ma znaczenia. Tutaj Meryl wciela się w Katherine, przykładną żonę i matkę, na którą spada wiadomość o ciężkiej chorobie. Jej córka, grana przez Renée Zellweger ambitna dziennikarka, niechętnie powraca do domu, aby pomóc rodzicom. Ta wymuszona przez życie zmiana sprawia, że relacja tej dwójki nabiera nowych kolorów; inna perspektywa sprawia, że stopniowo zbliżają się do siebie. Brzmi jak tandetny melodramat? Na papierze być może tak jest. Ale Jedyna prawdziwa rzecz to coś więcej, głównie dzięki roli Streep właśnie. Choć w stosunku do bohaterki Zellweger to właściwie postać drugoplanowa, gdy tylko pojawia się w kadrze, ekran jaśnieje. Trudno gra się osoby nieskazitelnie czyste, a taka właśnie jest Katherine – Meryl jednak kreuje dla nas postać szczerą, wiarygodną, ciepłą, ujmującą prostolinijnością.
Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że ta wielka gwiazda miała w swojej karierze jeden spadek formy. Przydarzył jej się na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy zagrała w kilku słabszych filmach i zaliczyła najdłuższą przerwę w oscarowych nominacjach (choć było to jedynie pięć lat!). Powrót okazał się triumfalny. Rola w Co się wydarzyło w Madison County zgodnie uznawana jest za jedno z jej szczytowych osiągnięć. To nietypowy romans, zaledwie czterodniowy, ale taki, o którym pamięta się całe życie. Clint Eastwood z takiej sobie książki stworzył dzieło wybitne – śmiało możemy mówić o jednym z najlepszych melodramatów wszech czasów. Meryl zachwyca nie tylko perfekcyjnym odwzorowaniem włoskiego akcentu, ale też wszystkimi małymi gestami i spojrzeniami, które pokazują nam, jak w tym nudnym życiu gospodyni domowej w końcu pojawiło się prawdziwe uczucie i chęć cieszenia się każdą chwilą. Nikt inny nie ukazałby tak wiarygodnie przemiany sceptycznej, samotnej kobiety w średnim wieku w zakochaną nastolatkę.