JASON: MAN BEHIND THE MASK. Szkic o serii “Piątek trzynastego”
Charakterystyka przypadku
Czym charakteryzuje się typowy morderca przedstawiany w kinie grozy? Z reguły jest okrutny, przebiegły, cyniczny, czasem obdarzony upiornym, czarnym humorem, niczym Freddy z “Koszmaru na ulicy Wiązów”. Bywa też upośledzonym, wyrośniętym dzieckiem, dla którego zabijanie jest zabawą (np. jeden z członków psychopatycznej rodzinki z “Teksańskiej masakry piłą łańcuchową“). Czasem morderca to zwichrowany emocjonalnie fetyszysta – kolekcjoner, który zabija, by ukończyć swoje makabryczne dzieło (“Milczenie owiec”). Jest też dość duża grupa zabójców, których jedynym celem jest konsumpcja ludzkiego mózgu, krwi, śledziony, trzustki itp.- tu kłaniają się zombie, wampiry i temu podobne kreatury.
Jest jeszcze morderca – mściciel, istota pragnąca ukarać winnych swej krzywdy. Czy zatem Jason to właśnie taki morderca – mściciel? Otóż nie. Z początku, chora psychicznie matka zabitego chłopca, faktycznie pragnie pomścić utratę swojego jedynego syna. W kolejnej części sam Jason ukarał jedną z obozowiczek, która bardzo brzydko obeszła się z jego psychopatyczną rodzicielką. Później, z braku innych zajęć, Jason zabrał się za mordowanie każdego, kto stanął na jego drodze. Zaopatrzony w maczetę i hokejową maskę stanowił mocno przegniłe ucieleśnienie najczystszego zła.
To, co najbardziej intrygujące w tej postaci, to jej kompletny brak uczuć i intencji. Zabijanie to dla Jasona zwykła, rutynowa wręcz, czynność. Prawdopodobnie z takim samym spokojem i opanowaniem prasowałby swoje robocze koszule, gdyby zabrał się za jakąś porządniejszą od ganiania za biednymi wczasowiczami, robotę. Styl bycia Jasona nazwałbym mocno minimalistycznym. Właściwie, w dużej mierze, opiera się on na parciu do przodu i eksterminowaniu kolejnych, nieświadomych zagrożenia ofiar. To chyba jedna z najszczerszych postaci w historii kina. On nie potrzebuje powodu by zabijać. On to robi, bo taki już jest i kropka. Litościwie oszczędza jedynie dzieci w wieku, w jakim sam był w momencie swojej śmierci. Tą jedyną słabość Jasona wykorzystał jeden z młodych bohaterów czwartej odsłony cyklu, dzięki czemu nie tylko uratował swoją skórę, ale i skutecznie “załatwił” swojego oprawcę…
…a następnie w części szóstej odkopał jego grób, aby upewnić się, czy spoczywający tam Jason jest na pewno martwy…
Ci z widzów, którzy odważą się na obejrzenie wszystkich części “Piątku 13.” i są wystarczająco spostrzegawczy, zauważą dodatkowo przemiany, jakim ulega Jason. Z początku jest tylko zdeformowanym, leciutko nadpsutym topielcem, w kolejnych częściach dorasta (w części 6. budzi się jako zombie) i zmienia image. Oprócz tego, standardowo, w finale każdego filmu jest po raz kolejny efektownie uśmiercany, toteż oprócz typowych trupich cech, posiada jeszcze, coraz to nowe, szpecące jego i tak już nierówną cerę, blizny i ubytki. Pod koniec ósmej części Jason był już podpalany, traktowany siekierą, kilkukrotnie ostrzelany, strzaskany przez turbinę motorówki, rażony piorunem i oblany toksycznymi chemikaliami, toteż jego stan zdrowia uprawniałby go do, co najmniej kilkumiesięcznej wizyty w dobrym sanatorium.
Fani serii uważają, że w roli Jasona, poza Arim Lehmanem – aktorem, który pojawił się epizodycznie w roli młodego topielca w pierwszej części filmu, najlepiej sprawdził się Kane Hodder, wcielający się w tę rolę od siódmej do dziewiątej części filmu. Hodder to aktor, który ma szczęście najczęściej odtwarzać role olbrzymich potworów – morderców (ostatnio, wraz z Robertem “Freddym Kruegerem” Englundem pojawił się w piątkopodobnym slasherze pt. “Hatchet“). Skoro już mowa o Freddym Kruegerze – obie postacie były często sobie przeciwstawiane. Wyrachowany, złośliwy, sypiący czarnym dowcipem Krueger, był całkowitą odwrotnością wielkiego, zimnego i, można by rzec, bezmózgiego Jasona. Pierwszym sygnałem do spotkania obu panów był finał 9. części “Piątku”, kiedy to słynna maska Jasona została zabrana do piekielnych czeluści przez tajemniczego właściciela rękawicy z ostrzami. Warto też wspomnieć, że jedna z części “Piątku” (konkretnie – szósta) ubarwiona jest muzyką znanego rockowego showmana i miłośnika horrorów – Alice’a Coopera. Ten sam muzyk zagrał epizodyczną rolę ojca Kruegera w filmie “Freddy nie żyje – koniec koszmaru”. Ostatecznie, kinowe rendez-vous tych intrygujących osobowości miało miejsce po dwudziestu trzech latach od powstania pierwszego filmu z Jasonem i po dziewiętnastu od czasu, kiedy Freddy pierwszy raz dokonał sennego mordu. Efekt spodobał się fanom obu serii. W efekcie tego, producenci zaczęli wspominać coś o powstaniu kolejnej części spotkania obu “wesołków”, tym razem w towarzystwie niejakiego Asha – bohatera trylogii “Martwe zło” Sama Raimiego.
Odgrzewany topielec
Od kilku lat możemy obserwować zjawisko “odświeżania” kolejnych starych, kultowych horrorów. Owo “odświeżanie” polega najczęściej na tworzeniu prequeli – obrazów ukazujących historie sprzed wydarzeń zawartych w oryginalnym filmie. Na warsztat brano już “Teksańską masakrę piłą łańcuchową”, “Egzorcystę”, a ostatnio “Halloween”. Takiego liftingu doczekał się też Hannibal Lecter. Innym zabiegiem stosowanym przez filmowych rzemieślników jest sięganie po oryginalny scenariusz filmu i adaptowanie go na nowo. Reanimowano już “Mgłę”, “Wzgórza mają oczy” oraz “Autostopowicza”. W kolejce czeka jeszcze “The Thing”, “Hellraiser” i “Laleczka Chucky”.
Informacje o planach ponownego nakręcenia “Piątku 13.” nie były dla nikogo zaskoczeniem. Z początku mówiono o remake’u pierwszej części filmu lub stworzeniu obrazu opowiadającego o dzieciństwie Jasona. Teraz już wiadomo – nowy film o słynnym topielcu powstał w wyniku współpracy dwóch wytwórni, roszczących sobie prawa do postaci Jasona, ale także do nazwy “Friday the 13th” – New Line i Paramount. Producenci zapowiadali historię nawiązującą do trzech pierwszych części cyklu. Jason miał być jeszcze bardziej zły, szybszy i znacznie sprawniejszy fizycznie. Reżyserią filmu zajął się Marcus Nispel – człowiek odpowiedzialny za nową wersję “Teksańskiej masakry piłą łańcuchową” oraz goszczącego jakiś czas temu na ekranach polskich kin “Tropiciela”.
Nowa odsłona morderstw nad jeziorem Crystal Lake (i okolicach), podobnie jak inne odgrzewane horrory, albo odniesie sukces i przyniesie jej twórcom sporo pieniędzy albo stanie się gwoździem do trumny pana Jasona Voorheesa (swoją drogą najwyższy czas złożyć tam jego nadgniły zad). Ewentualna klęska tego filmu być może odebrałaby producentom ochotę tworzenia dzieł typu “Jason vs. Hellraiser“, czy “Batman vs. Jason vs. Pirates of the Carribean”. Zanim jednak obejrzycie nowy “Piątek”, sugeruję Wam zapoznanie się ze wszystkimi częściami serii. Najlepiej obejrzeć je kilkukrotnie – po takim zabiegu gwarantuję, że postać małomównego topielca przypadnie do gustu nawet najbardziej wybrednym widzom, a “przełknięcie” nowej produkcji będzie o niebo lżejsze…
Tekst z archiwum film.org.pl.