JASON: MAN BEHIND THE MASK. Szkic o serii “Piątek trzynastego”
Autorem tekstu jest Jan Sałajczyk.
Ciepłe, leniwe lato.
Campus wypoczynkowy dla dzieci, położony nad jeziorem Crystal Lake wydaje się być miejscem odciętym od cywilizacji. Jedynymi, poza obozowiczami, osobami zapuszczającymi się w te rejony są farmerzy mieszkający w pobliskim miasteczku. Upał i leniwa atmosfera tego miejsca udziela się parze nastoletnich wychowawców, którzy na chwilę zapominają o grupie swoich podopiecznych i oddają się miłosnym uniesieniom w jednym z obozowych baraków. Nie są świadomi tego, że kilkadziesiąt metrów dalej dochodzi do tragedii, która już na zawsze zmieni to miejsce. Zajęci sobą nie zdają sobie sprawy, że właśnie teraz, wraz z topiącym się w jeziorze chłopcem, rodzi się legenda…
Początek
Pamela Voorhees, matka chłopca, pracująca na terenie ośrodka, jest świadkiem śmierci swojego dziecka. Oszalała kobieta postanawia ukarać winnych i dokonuje dwóch brutalnych morderstw na, zażywających urlopu nad jeziorem, wczasowiczach. Tragedia ma miejsce w piątek 13 czerwca 1958 roku. Obóz Crystal Lake zostaje zamknięty na dwie następne dekady. Dwadzieścia lat później podjęta zostaje decyzja o ponownym otwarciu kampusu. Na miejsce przyjeżdżają nowi wczasowicze, chętni spędzenia niezapomnianych wakacji nad malowniczym jeziorem. Wydawać by się mogło, że nikt już nie pamięta o tragicznym wydarzeniu sprzed lat. Jedynie miejscowy dziwak – Szalony Ralph zawraca głowę nowoprzybyłym, opowiadając jakieś historie o przerażającej klątwie ciążącej nad “Krwawym obozem”. Kto by jednak przejmował się urojeniami zdziwaczałego starca… Dopiero kolejna fala okrutnych morderstw uświadomi obozowiczom, że ktoś ciągle pamięta o Jasonie – chłopcu, którego ciało spoczywa gdzieś na dnie jeziora. Co więcej – być może mordercą jest sam zainteresowany…
Sean Cunningham, reżyser filmu “Piątek 13.” nie spodziewał się tak gorącego przyjęcia swojej produkcji. Dziś film uznaje się za pierwszy tzw. “slasher”, a liczba sequeli doszła już do dziesięciu części, nie licząc crossovera “Freddy vs. Jason” i właśnie powstałego remake’u pierwszych części filmu. Co ciekawe, Jason – postać najbardziej charakterystyczna dla filmów z tej serii, pojawił się dopiero w końcówce obrazu Cunninghama. Topielca, jakiego wszyscy znamy – wielkiego draba w masce hokejowej, można było podziwiać dopiero w trzeciej części.
Jason żyje!
Co sprawiło, że niskobudżetowy film, częściowo sfinansowany przez samego reżysera, odniósł taki sukces? Aktorzy grający w tym filmie mieli za sobą raptem kilka ról. Wśród nich pojawił się nawet młody, nieznany jeszcze wówczas Kevin Bacon (można powiedzieć, że zadebiutował na dużym ekranie jednym z ciekawszych zgonów…). Co ciekawe – w powstałym parę lat później “Koszmarze z ulicy Wiązów” debiutował Johnny Depp, i co jeszcze ciekawsze – wyciągnął kopyta jeszcze efektowniej niż jego kolega po fachu. Zresztą nie tylko aktorzy mający zagrać w tym filmie, byli słabą stroną przedsięwzięcia – banalna, prostacka wręcz, historia, robiła wrażenie napisanej przez pryszczatego licealistę, podczas długiej przerwy.
Na szczęście Cunningham poprowadził ten film w taki sposób, aby widzowie od początku domyślali się, kto jest mordercą, a następnie zastosował zabieg podwójnego zaskoczenia w finale. Dodatkowo, całość obudował klimatyczną muzyką Harry’ego Manfrediniego. Chociaż, trudno tu mówić o muzyce, chodzi raczej o charakterystyczny motyw przewodni, który bardziej przypomina niezidentyfikowane westchnienia, powielane przez echo, niż muzykę. Genialny charakteryzator i spec od make-upu w filmach grozy, będący już po swoim debiucie w “Dawn of the dead” George’a Romero, zatroszczył się o efektowny wygląd postaci pojawiającej się w finale. Tom Savini, bo o nim mowa, podobno z sadystyczną wręcz przyjemnością zjawiał się w ostatnich minutach premierowych pokazów “Piątku 13-tego”, aby upajać się przerażeniem zaskoczonych widzów.
I to właśnie finał filmu zaważył na tym, że powstać musiały kolejne części. Jason – topielec szukający zemsty za własną śmierć, ożył i nie robił wrażenia faceta, z którym chciałoby się skoczyć na piwo w piątkowy wieczór…
Reżyserią kolejnej części zajął się producent “jedynki” – Steve Minner. Film okazał się sukcesem finansowym, co pociągnęło za sobą kolejne, mniej lub bardziej udane części. Jednym z najważniejszych elementów “Piątku 13.” był udany zabieg wywołania szoku u widza. Niestety, nie udało się to już w żadnej kolejnej części. Wiadomo było już od początku, kto stoi za okrutnymi morderstwami na terenie obozu Crystal Lake. Co ciekawe, przez serię o Jasonie przetoczyło się kilka znanych twarzy, między innymi Corey Feldman i znakomity Crispin Glover. Na uwagę zasługuje piąta część cyklu, gdzie po raz kolejny usiłowano zaskoczyć odbiorcę filmu. Bezskutecznie. Późniejsze próby wskrzeszenia serii, bardziej śmieszyły niż straszyły. W końcu nie codziennie można spotkać, będącego już w zaawansowanym stadium rozkładu, Jasona przechadzającego się po ulicach Manhattanu, albo tzw. Uber Jasona: topielca-półcyborga niszczącego międzygalaktyczny statek w roku pańskim 2455… Ostatnia (pomijając powstały właśnie remake) próba reaktywowania tego legendarnego topielca miała miejsce przy okazji produkcji “Freddy vs. Jason”, gdzie na ekranie po raz pierwszy spotkało się dwóch największych drani w historii kina: Freddy Krueger i Jason Voorhees. Co by nie mówić o tym pomyśle, film okazał się całkiem ciekawy i wart obejrzenia, co nie zmienia faktu, że większość fanów pogodziła się już chyba z myślą o jak najszybszym pogrzebaniu Jasona i zapomnieniu o kolejnych odcinkach serii.
Skoro kolejne części “Piątków” były już tylko kopiami oryginału, czemu ktoś decydował się na produkcję tych obrazów? Co ciągnęło ludzi do kina? Odpowiedź jest prosta – JASON!