search
REKLAMA
Artykuł

JAMES BOND od 60 lat ratuje świat. Wielki przegląd WSZYSTKICH filmów o przygodach agenta 007

James Bond gości na ekranie od 60 lat – w tym tekście przeczytacie o WSZYSTKICH filmach, w których pojawił się w tym czasie.

Piotr Żymełka

28 grudnia 2022

REKLAMA

On Her Majesty’s Secret Service (W tajnej służbie jej królewskiej mości), 1969, reż. Peter Hunt

Powrót do wyboru

James Bond 007 is back!

Znalezienie nowego odtwórcy roli Bonda zdawało się z jednej strony zadaniem trudnym, (bo jak tu wskoczyć w buty Connery’ego?) oraz łatwym, bo popularność 007 sprawiała, że od kandydatów powinno się roić. Jakimś cudem jednak, najgorętszą ówcześnie rolę, dostał George Lazenby, australijski model bez żadnego doświadczenia aktorskiego (jeśli nie liczyć występów w reklamach). Dobrze się za to prezentował na ekranie, był wysportowany i świetnie wypadał w scenach bijatyk, a jego rozmarzone momentami spojrzenie pasowało do zamiarów twórców, by lekko odświeżyć Bonda.

Przez wiele lat W tajnej służbie jej królewskiej mości uchodziło za bękarta serii, zbierając cięgi zarówno za scenariusz, jak i nowy, nieco bardziej romantyczny wizerunek 007. Po latach jednak film zyskał i obecnie uznaje się go za jednego z lepszych w cyklu. Wprawdzie do Lazenby’ego trzeba się przyzwyczaić, ale gdy już to nastąpi, szósta przygoda Bonda daje mnóstwo frajdy. Uwagę zwraca obsada, ponieważ w rolę Blofelda wciela się charyzmatyczny Telly Savalas (tworząc najlepszą wersję tej postaci, lepszą nawet niż współczesna, wykreowana przez Christopha Waltza). Natomiast w roli dziewczyny bohatera wystąpiła Diana Rigg, co również stanowiło strzał w dziesiątkę. Jej Tracy to z pewnością jedna z najciekawszych damskich towarzyszek 007.

Nie brakuje również widowiskowych sekwencji akcji. Lazenby rzeczywiście dobrze sprawdził się w scenach bójek. Do tego, ponieważ główna część fabuły toczy się wśród ośnieżonych szwajcarskich szczytów, 007 uczestniczy w dynamicznym pościgu narciarskim, a oraz na bobslejach. Tym razem Bond nie ma też do dyspozycji żadnych gadżetów (jeśli nie liczyć maszyny do otwierania sejfów).

Fabuła jest nieco poważniejsza, choć nie pozbyto się charakterystycznego wątku z planem maniaka, który chce mocno namieszać na świecie. W tajnej służbie jej królewskiej mości stanowi jednak pierwszą próbę uczłowieczenia Bonda, pokazania, że w skórze agenta drzemie romantyczny w gruncie rzeczy mężczyzna – Daniel Craig nie był więc pierwszy (nie był nawet drugi, Dalton też pokazał nową stronę 007). Bohater nie tylko się zakochuje, ale nawet rzuca robotę i postanawia się ożenić! Zakończenie filmu (a przy okazji pożegnanie Bonda z latami sześćdziesiątymi) wybrzmiewa tragiczną nutą, co stanowiło odważny i nietuzinkowy ruch ze strony scenarzystów. Warto dodać, że pierwotne plany zakładały przeniesienie ostatniej sekwencji na początek kolejnego filmu.

Dwie tylko rzeczy kładą się cieniem na tę, bardzo dobrą poza tym, odsłonę przygód Bonda. W scenie, gdy Blofeld i 007 spotykają się po raz pierwszy, złoczyńca nie rozpoznaje agenta, a widzieli się przecież w poprzednim filmie twarzą w twarz (poza tym Bond już wiele razy nadepnął wrogowi na odcisk i ten doskonale go znał). Wynika to z tego, że pierwotnie planowano wytłumaczyć zmianę aktorów operacją plastyczną 007, a ponadto w powieściach to właśnie w W tajnej służbie jej królewskiej mości następuje pierwsza konfrontacja Bonda i Blofelda. Żadne tłumaczenia nic tu jednak nie pomogą – scenarzyści dali po prostu plamę. Druga sprawa, to wątek uczucia 007 i Tracy, które pojawia się właściwie znikąd i widzowie muszą uwierzyć, że ta dwójka jest w sobie szaleńczo zakochana. A przecież czuć chemię między Lazenbym, a Rigg. Szkoda.

Ogólnie jednak Lazenby zaprezentował się dobrze, a sam film odzyskał po latach należne miejsce wśród tych bardziej solidnych odsłon cyklu. Aktor postanowił jednak zrezygnować z roli (choć producenci złożyli mu propozycję na siedem filmów!). Głównie za namową swojego agenta, który twierdził, że nie ma dla Bonda miejsca w nadchodzących latach siedemdziesiątych… Ponadto Lazenby nie chciał być zaszufladkowany jako 007, co zupełnie nie wyszło, bo dzisiaj pamięta się go właściwie wyłącznie z tej roli.

Powrót do wyboru

REKLAMA