search
REKLAMA
Artykuł

JAMES BOND od 60 lat ratuje świat. Wielki przegląd WSZYSTKICH filmów o przygodach agenta 007

James Bond gości na ekranie od 60 lat – w tym tekście przeczytacie o WSZYSTKICH filmach, w których pojawił się w tym czasie.

Piotr Żymełka

28 grudnia 2022

REKLAMA

Goldfinger, 1964, reż. Guy Hamilton

Powrót do wyboru

James Bond is back in action!

W trzeciej odsłonie przygód Jamesa Bonda skrystalizowały się wszystkie najważniejsze elementy serii, a użyty w Goldfingerze schemat fabularny, z mniejszymi lub większymi odchyleniami będzie funkcjonował aż do Casino Royale (czyli do 2006), które stanowiło odświeżenie zarówno postaci 007, jak i całej konwencji (a i później w zasadzie znów do niego wrócono).

Goldfinger przez wielu stawiany jest również na piedestale jako jedna z najlepszych odsłon cyklu. I rzeczywiście, ogląda się ją bardzo dobrze. Wyraźnie widać znów powiększony budżet, dzięki czemu mógł się wykazać powracający na stanowisko scenografa Ken Adam. Jego projekt sali, w której Goldfinger zdradza swój niecny plan oraz późniejsze odwzorowanie wnętrza Fort Knox (całkowicie zmyślone, ponieważ filmowcy nie mieli wstępu do słynnego miejsca) nawet dzisiaj robią wrażenie.

Wypada również wspomnieć o czołówce – napisy wyświetlają się na ciele pomalowanej na złoto modelki, a w tle przygrywa piosenka Shirley Bassey. Motyw ten zadomowił się w serii na stałe i jest obecny w każdej kolejnej odsłonie. Wprawdzie w poprzedniej części również mieliśmy piosenkę, ale przygrywała ona dopiero podczas napisów końcowych.

Po nieco poważniejszych Pozdrowieniach z Rosji wracamy do lżejszego klimatu Dr. No, czego zwiastunem jest już pierwsze pojawianie się Bonda na ekranie – w stroju płetwonurka ze sztuczną kaczką na głowie. Debiutują również wymyślne gadżety, które 007 dostaje tu do ręki. Tym razem przede wszystkim w postaci ikonicznego już Astona Martina DB5, wyposażonego przez Q (Desmond Llewelyn) w różne bajery, przydatne Bondowi podczas misji. Pierwotnie szefowie Astona Martina nie chcieli współpracować z filmowcami, ale producentom udało się ich przekonać, by 007 zasiadł za kierownicą brytyjskiego auta. Wkrótce role się odwróciły i to do twórców filmu zaczęły zgłaszać się różne firmy, pragnące ujrzeć swoje logo na ekranie.

Istnieje takie powiedzenie, że bohater jest tym ciekawszy, im ciekawszego ma przeciwnika. Auric Goldfinger, megaloman owładnięty żądzą złota, z pewnością zapada w pamięć. Odgrywany przez niemieckiego aktora Gerta Fröbego, wyznacza wzorzec dla przyszłych antagonistów w serii. A starcie z potężnym poplecznikiem posiadającym jakąś charakterystyczną cechę, tu niemym ochroniarzem Goldfingera Oddjobem wyposażonym w zabójczy kapelusz, w którego wcielił się olimpijski mistrz Harold Sakata, to kolejny element, stale obecny odtąd w schemacie fabularnym poszczególnych ogniw cyklu.

Przy tym wszystkim, warto zaznaczyć, że w kilku miejscach filmowcy nie ustrzegli się głupotek – na przykład cała scena ekspozycji, w której Goldfinger wyjawia członkom mafii, co zamierza zrobić, a następnie ich zabija, nie ma kompletnie sensu w kontekście fabularnym. Inny przykład, to sam plan czarnego charakteru – nawet pomijając fakt, że w rzeczywistości nie byłby możliwy do przeprowadzenia (ale w tym przypadku jeszcze można zawiesić niewiarę, wszak Bond jest kinem rozrywkowym, a nie dokumentem), to jego wykonanie wygląda po prostu śmiesznie – sceny z przewracającymi się żołnierzami przywodzą na myśl kreskówki.

Generalnie jednak, Goldfingera ogląda się wyśmienicie. Może właśnie to świadczy o jego wielkości – że nawet zawierając takie ewidentne bzdury scenariuszowe, wciąż stanowi kawał dobrego kina sensacyjno-przygodowego. Na koniec warto jeszcze dodać, że tego filmu nie zdołał już zobaczyć Ian Fleming (choć często gościł na planie), ponieważ zmarł przed jeszcze premierą. Niestety, nie był więc świadkiem, jak jego kreacja podbija świat.

Powrót do wyboru

REKLAMA