search
REKLAMA
Artykuł

JAMES BOND od 60 lat ratuje świat. Wielki przegląd WSZYSTKICH filmów o przygodach agenta 007

James Bond gości na ekranie od 60 lat – w tym tekście przeczytacie o WSZYSTKICH filmach, w których pojawił się w tym czasie.

Piotr Żymełka

28 grudnia 2022

REKLAMA

Moonraker, 1979, reż. Lewis Gilbert

Powrót do wyboru

Where all the other Bonds end… this one begins!

Zgodnie z tradycją, Szpieg, który mnie kochał zakończył się zapowiedzią realizacji kolejnej odsłony przygód Bonda – 007 miał powrócić w filmie Tylko dla twoich oczu. W międzyczasie jednak dwie produkcje fantastyczne: Spielbergowskie „Bliskie spotkania trzeciego stopnia” oraz Gwiezdne wojny George’a Lucasa rozbiły bank, a ich popularność (szczególnie tej drugiej) poszybowała w niebotyczne rozmiary. Jak zawsze szybko reagujący na trendy Albert „Cubby” Broccoli postanowił zdyskontować sukces tematyki kosmicznej i przenieść w przestrzeń pozaplanetarną również Jamesa Bonda. Kontrakt Rogera Moore’a na trzy filmy wygasł, ale aktor nadal chciał wcielać się w agenta Jej Królewskiej Mości, więc trzeba było tylko znaleźć odpowiedni scenariusz.

Trzecia powieść Iana Fleminga o 007 nosiła tytuł Moonraker i to właśnie ją wybrano do przeniesienia na ekran. Szybko jednak okazało się, że dość archaiczna fabuła nie jest tym, czego Broccoli oczekiwał. Zatrudniono więc Christophera Wooda do napisania scenariusza. Wood wziął kilka elementów z powieści (na przykład personalia przeciwnika Bonda – Hugo Draksa), ale dodał dużo od siebie. Zapowiadał się niezwykle efekciarski odcinek z bardzo wydumanym planem megalomana pragnącego unicestwić świat.

Starania twórców, by z każdą kolejną odsłoną przejść samych siebie i zaoferować widzom jeszcze bardziej widowiskowe sceny znajdują tu swój szczyt, gdy 007 zasiada za sterami promu i leci w poza orbitę okołoziemską, by następnie wziąć udział w bitwie kosmicznej z użyciem laserów. Generalnie mamy do czynienia z typową bondowską przygodą – lokacje zmieniają się od Kalifornii, poprzez Wenecję, aż do brazylijskiej dżungli, kobiety wpadają w ramiona Bonda, a czarne charaktery próbują uprzykrzyć mu życie. Z tym, że w pewnym momencie akcja przenosi się poza Ziemię. I to dla niektórych może być przekroczeniem granicy, za którą jest już tylko śmieszność.

Muszę jednak przyznać, że mnie ta wydumana tematyka nie przeszkadzała. Może dlatego, że Moonrakera znam od czasów podstawówki, a wtedy inaczej odbierałem filmy, a i tolerancję na głupotki scenariuszowe miałem większą. Poza tym, bardzo lubię Rogera Moore’a w roli Bonda, jego luzacki spokój i regularne rzucanie bon motów. W przypadku każdego innego aktora taka znajdująca się niemalże na granicy autoparodii zgrywa by się nie sprawdziła, ale do sir Rogera pasuje idealnie i może właśnie dlatego kosmiczny odcinek przygód 007 potrafi dać dużo frajdy.

Oprócz starych znajomych – M, Q oraz Moneypenny – powraca również olbrzym Jaws (Richard Kiel), który znów stanie na drodze Bonda, tym razem jednak wątek żelazozębego zabójcy znajdzie nieoczekiwany finał (dla jednych ironiczny, dla innych ocierający się niemalże o kamp). A sceny pościgów i walk nadal ogląda się dobrze, ze wskazaniem na dynamiczną bijatykę w weneckim muzeum (rekord strzaskanego szkła na taśmie filmowej), czy bójkę na dachu kolejki górskiej. Sporadycznie zdarzają się jednak sceny epatujące zaskakującą brutalnością – jak na przykład zagryzienie Corinne (Corinne Cléry) przez psy Draksa.

Na płaszczyźnie fabularnej Moonraker to właściwie kalka poprzedniego filmu, tylko tam, zamiast kosmosu, mieliśmy morze. Ken Adam znów mógł się popisać tworząc wnętrze stacji orbitalnej Draksa (Michael Lonsdale), które nawet dziś robi wrażenie (podobnie jak sceny w nieważkości).

Moonraker sprzedał się bardzo dobrze, a wpływy z kin były rekordowe (najbardziej dochodowa część serii do czasu „Goldeneye”). Widzowie, spragnieni kosmicznych przygód dopisali, choć szybko zauważono, że twórcy zabrnęli w ślepy zaułek i w przyszłości trzeba się trochę cofnąć, a także zmniejszyć skalę wydarzeń.

Powrót do wyboru

REKLAMA