search
REKLAMA
Zestawienie

Hollywoodzkie gwiazdy, z którymi NIE DA się współpracować

Janek Brzozowski

5 września 2018

REKLAMA

Gene Hackman

Można być gburem, mieć gorszy dzień albo po prostu zostać źle wychowanym. Jak bardzo jednak niegodziwym człowiekiem trzeba być, jak nisko upaść, żeby obrażać na planie filmowym kogoś tak uroczego jak Wes Anderson? Tajniki tego zagadnienia zna Gene Hackman, który podczas kręcenia Genialnego klanu miał wielokrotnie sprawiać reżyserowi oraz innym członkom ekipy spore problemy. Podczas Q&A zorganizowanego na potrzeby New York Film Festival Anderson podzielił się z widownią swoimi przemyśleniami na temat pracy z amerykańskim aktorem. Twórca Grand Budapest Hotel wspomniał, że reszta obsady musiała bronić go przed atakami Hackmana, który łatwo wpadał w złość i używał wówczas niezbyt przyjemnych dla uszu określeń. Siedzący tuż obok i moderujący dyskusję Noah Baumbach natychmiast uzupełnił wypowiedź reżysera, dodając „Nazwał cię pi**ą, prawda?”. Nie wiem jak dla was, ale dla mnie Gene Hackman od dzisiaj nie istnieje.

Shia LaBeouf

Przypadek bardzo przypominający sytuację Jamesa Franco. Shia również niesamowicie mocno utożsamia się z odgrywanymi na potrzeby filmów postaciami. Wspomnieć wystarczy chociażby niewiarygodną historię z planu Furii. Amerykanin wcielił się we wspomnianym filmie Davida Ayera w Boyda Swana – jednego z członków załogi tytułowego czołgu. Aby uwiarygodnić swoją kreację i w pełni oddać jej fizyczny wymiar, aktor przez cały okres zdjęciowy unikał regularnych kąpieli. Nieszczególnie przypadło to do gustu jego kolegom z obsady, którzy mimo wszystko w wywiadach zgodnie twierdzili, że podziwiają Shię za tak wielkie poświęcenie. Ciekawa sytuacja miała również miejsce na planie Gangstera Johna Hillcoata z 2012 roku. LaBeouf na potrzeby roli upijał się bimbrem, co pewnego razu poskutkowało bójką z wcielającym się w rolę jego filmowego starszego brata Tomem Hardym. Nie wiadomo, jaki był dokładny rezultat tej walki, aczkolwiek plotka głosi, że to Amerykanin wyszedł z niej zwycięsko.

Marilyn Monroe

Jedyna hollywoodzka gwiazda w tym zestawieniu, która (niestety) już nikomu więcej życia na planie nie utrudni. Richard Widmark, który współpracował z aktorką przy realizacji Proszę nie pukać oraz O. Henry przy pełnej widowni, w wywiadzie wspominał, że Marilyn była podczas kręcenia filmów prawdziwym kłębkiem nerwów. Potrafiła ponoć niejednokrotnie na długo zamykać się w swojej garderobie i odmawiać powrotu na plan zdjęciowy. Amerykanka najmocniej jednak zaszła za skórę Billy’emu Wilderowi oraz całej ekipie Pół żartem, pół serio. Po latach sam reżyser oraz aktor Tony Curtis przyznali, że Monroe notorycznie spóźniała się na plan oraz zapominała nawet najprostszych kwestii. Wilder zmuszony był zapisywać jej dialogi na kartce, ale i to nie zawsze okazywało się skuteczne. Niektóre ujęcia z jej udziałem musiały być powtarzane z tego powodu nawet po kilkadziesiąt razy!

Edward Norton


Człowiek, który na planie filmowym przeistacza się w prawdziwego monarchę absolutnego i nie chodzi tutaj jedynie o jego niesamowite umiejętności aktorskie. Norton swoją obsesją kontroli nad każdym etapem powstawania dzieła dał się we znaki niejednemu reżyserowi. Jednym z nich był Brett Ratner – człowiek odpowiedzialny m.in. za prequel Milczenia owiec, czyli Czerwonego smoka. Edward wcielił się w tym filmie w postać agenta FBI – Willa Grahama. Amerykanin podobno wkroczył na plan, trzymając w rękach własną, z nikim wcześniej niekonsultowaną, wersję scenariusza, po czym konsekwentnie domagał się jej realizacji. Doprowadziło to do niemałego spięcia na linii aktor-reżyser. O scenariusze Norton miał również pokłócić się z twórcami Fridy oraz Incredible Hulk. Największy konflikt z udziałem gwiazdy Podziemnego kręgu miał jednak miejsce w 1998 roku podczas postprodukcji Więźnia nienawiści. Edwardowi nie przypadła do gustu 98-minutowa wersja projektu przygotowana oraz podpisana przez reżysera – Tony’ego Kaye’a. Z tego powodu Amerykanin zmontował własny, trwający ponad dwie godziny wariant Więźnia nienawiści. Ostatecznie do kin trafiła wersja Nortonowska, co niesamowicie rozwścieczyło Kaye’a, który w ostatniej chwili próbował doprowadzić do wymazania swojego nazwiska z czołówki filmu oraz zastąpienia go napisem „Humpty Dumpty”.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA