Ostatni smok – dwadzieścia lat później
Tekst z archiwum film.org.pl.
Można tego filmu nie znać, ale…
Film Roba Cohena trudno zaliczyć do czołówki filmowej fantastyki. Efekty specjalne, w roku 1996 nominowane do Oscara, rażą dziś niedopracowaniem i tandetnością, scenariusz kuleje – jest często naiwny i dziecinnie niepoważny. To doprowadza mnie do wniosku, że Ostatni smok znacznie lepiej obroniłby się jako film animowany, od początku dedykowany jedynie najmłodszym. Niestety, twórcy postawili na kino aktorskie i prawdopodobnie dlatego zawiedli. W Ostatnim smoku można zarzucić wiele zarówno logice postępowania postaci, jak i ich wiarygodności psychologicznej. Kluczowy bohater filmu – smok Draco (o głosie Seana Connery’ego) – znacznie lepiej pasowałby do świata dziecięcej animacji, zresztą pozostała rzesza stereotypowych postaci również czułaby się tam lepiej. Reżyserem filmu nie był wybitny autor czy choćby solidny rzemieślnik. Obraz ten pozbawiony jest własnego charakteru, niewiele go wyróżnia, miejscami łatwo go pomylić z produkcją telewizyjną.
Bardzo wiele przemawia za tym, aby zaraz po seansie szybko o tym filmie zapomnieć. Nie oferuje on obecnie zbyt wielu atrakcji wizualnych, nie zwodzi fabularnie, nie porywa reżyserskim warsztatem i inscenizacją. Jednak w jego prostocie tkwi jakaś poczciwość. Złe wykonanie nie zabiło szczerości intencji twórców. Dzięki temu Ostatni smok podnosi na duchu, pozwala uwierzyć w istnienie Dobra. Dodatkowym plusami są kreacja Davida Thewlisa jako Einona i konstrukcja postaci Bowena (Dennis Quaid), który jako jedyny wyłamuje się z konwencjonalnej i przewidywalnej historii. Jego buntownicza, hochsztaplerska postawa jest widoczną polemiką z mitem rycerza. Bowenowi przyjrzymy się jednak później.
Fabuła
Akcja Ostatniego smoka umieszczona jest w epoce średniowiecza. Chłopi buntują się przeciw staremu, despotycznemu królowi. W tym samym czasie Bowen uczy fechtunku młodego księcia, następcę tronu – Einona. Prócz władania mieczem lekcje obejmują również zagadnienia dotyczące honorowej postawy oraz wyznawania właściwych wartości. Treningi przerywa przybycie posłańca, który informuje Bowena o wezwaniu do królewskiej armii mającej stłumić bunt. Bohater odmawia, ale młody Einon wyrywa się i pędzi na pole bitwy. Bowen postanawia za nim podążyć. Stary król zostaje zabity na oczach swojego syna – ten natychmiast do niego podbiega, wyrywa mu koronę, a następnie zostaje poważnie zraniony. Matka Einona zabiera go do jedynego miejsca, gdzie można go uratować – jaskini, w której mieszka smok dysponujący mocą uzdrawiania. Einon zostaje wyrwany z objęć śmierci. Niestety, ogromnym kosztem. Młodzieniec porzuca idee, które starał się mu zaszczepić jego opiekun, i przeistacza się w sadystycznego tyrana przewyższającego okrucieństwem swojego ojca. Bowen uznaje, że taki stan rzeczy jest winą działań smoka, dlatego poprzysięga zemstę i postanawia wyeliminować cały smoczy ród.
Po zakończeniu prologu przenosimy się kilkanaście lat do przodu, aby śledzić losy Bowena realizującego swoją przysięgę. Gdy rycerz spotyka Draco, czyli tytułowego „ostatniego smoka”, postanawia ubić z nim interes. Smok i Bowen mają inscenizować walki zakończone porażką gada. Bohater – ratując bezradnych, bezbronnych i przerażonych wieśniaków – otrzyma wtedy za swoje „poświęcenie” sakiewkę monet. Właśnie na tym etapie Ostatni smok jest filmem najciekawszym – polemizuje z utrwalonym wizerunkiem niezłomnego i honorowego rycerza. Produkcja przynajmniej na moment nabiera krytycznego charakteru i ucieka grzecznej, bajkowej i przewidywalnej konwencji.
O co chodzi Bowenowi?
Przyjaźń Bowena z Draco (na wyżej przedstawionych warunkach) od razu budzi wątpliwości. Jego sprzeciw wobec tyranii Einona dowodzi szlachetności, decyzja o walce z rasą smoków budzi szacunek. Jest w tym sporo ślepej brawury, ale dzięki temu on sam realizuje się jako rycerz i może sprawdzić się jako wojownik. Myślę, że wyznacza sobie tę misję nie tyle z gniewu, ale by mieć jakiś powód, by żyć. Natomiast wchodząc w komitywę z Draco wywraca wszystko do góry nogami. Oczywiście, gdyby ich przyjaźń zrodziła się w tradycyjny sposób, nie byłoby żadnej podstawy do oskarżenia rycerza. W tym przypadku jest jednak zupełnie inaczej. Draco i Bowen wchodzą w spółkę, by okradać nieświadomych wieśniaków. Już nie tylko Einon będzie się nad nimi znęcał i fizycznie torturował. Teraz również “poczciwy” Bowen będzie zabierał im pozostałą resztkę pieniędzy za fikcyjną walkę z „groźnym” smokiem.
Swoim zachowaniem Bowen zrywa z rycerskim etosem. Jest hipokrytą, koniunkturalistą i konformistą. Na tym etapie rozwoju fabuły trudno którejkolwiek ze stron kibicować. Bowen nie okazuje się wcale lepszy od bezwzględnego Einona. Dlatego warto obejrzeć Ostatniego smoka – by poznać uczucie towarzyszące momentowi, w którym ta poczciwa bajka zaczyna zmieniać kierunek i drażnić się z widzem. Ten ciekawy temat trochę jednak zbagatelizowano. Film szybko wraca na znane tory i jedzie już nimi do samego końca.
Co warto zapamiętać?
Na pewno rolę Davida Thewlisa, który wcielił się w postać dorosłego Einona. Jest to aktor o dość specyficznej urodzie: wyraźne rysy twarzy, niezwykle wysoki (193 cm), z charakterystycznymi rudymi włosami. Od samej już fizycznej strony tak prezentująca się postać wzbudza zainteresowanie. Poza tym Thewlis wyposaża Einona w mroczny, intrygujący temperament i ponurą seksualność. W swoim sadyzmie, nieco paradoksalnie, stara się zachowywać kulturalnie i elegancko. Najlepiej wybrzmiewa to w scenie, gdy przebywa w celi z uwięzioną Karą (Dina Mayer). Einon jest złym bohaterem, ale dzieje się tak całkowicie przez przypadek. Jest ofiarą splotu niefortunnych okoliczności. Nie jest świadomy, dlaczego ma w sobie tyle agresji i wyrachowania. To nie są jego naturalne cechy. Ktoś mu je narzucił i tak naprawdę jest ich więźniem. Einon jest ciekawie skonstruowanym bohaterem. Gdy tylko pojawia się ekranie, film od razu ożywa.
Wcześniej w tekście narzekałem na Draco, który w moim odczuciu wygląda sztucznie: nie czuć ani wagi tego zwierzęcia, ani jego potężnej siły. Od strony technicznej realizacji ten ważny bohater jest jednowymiarowy. Ma jednak głos Seana Connery’ego, który ratuje tę postać – nadaje jej dostojności, powagi, mądrości, tym samym udowadniając, że najlepiej sprawdza się w roli mentorów, duchowych przewodników czy autorytetów. Tytułowy smok nie jest jednak jedynie patetyczną, pomnikową postacią. Draco ma też w sobie sporo poczciwości, niewinności i dystansu do własnej osoby. Connery za pomocą samego głosu zbudował ciekawą postać, nasycił ją wieloma barwami i odcieniami. Technologia zawodzi, jednak aktor dodaje smokowi sporo od siebie, pozwalając odwrócić uwagę od wizualnej niedoskonałości.
Ostatni smok wywołuje mieszane odczucia. To film skierowany raczej do fanów filmowej fantastyki „magii i miecza”. Pozostali widzowie nie odnajdą w nim zbyt wiele.