GORĄCE FILMY WAKACYJNE. Najlepsze na urlop lub zamiast niego
Lato w pełni – wiadomo, jakieś nieznane drogi, imprezy, spełnianie marzeń i w ogóle high life. Co jednak zrobić, gdy nie można wyjechać lub skończyły nam się pomysły na wypoczynek? Filmy tradycyjnie służą pomocą, zatem oto kilka ciekawych tytułów dobrych do obejrzenia w trakcie i/lub zamiast lipcowego urlopu – niekoniecznie letnich i/lub latem się dziejących, ale o wyraźnie gorącym klimacie wakacyjnym. Aloha!
Autostopowicz
Niby przykład z tak zwanego anuska. Ale zastanówmy się dobrze. Jest parno, duszno, wokół nas bezkresne przestrzenie, a za oknem nie wiadomo, czy już świta, czy dopiero zmierzcha. No i te połacie niekończącej się drogi, na której horyzoncie, gdzieś tam daleko, czai się nasz cel podróży. Umysł zaczyna płatać nam figle, więc załączamy jakąś muzykę, może radio, a w końcu zatrzymujemy się na pierwszej lepszej stacji benzynowej z barem (a może to bar z doczepionymi dystrybutorami?), aby wyprostować kości, coś zjeść i zapalić. Kto wie, kogo tam poznamy? Kelnerka już zalotnie zerka na nas zza lady. Jedyne, na co pozostaje uważać, to tajemniczy samotnicy czyhający na darmową podwózkę…
Co z tym Bobem?
Pomyłkowa komedia omyłek z niezawodnym, omyłkowym Billem komedią Murrayem, który cierpi na tysiąc pięćset różnych fobii i jest nie do końca zrównoważonym człowiekiem. Udaje się więc z niezapowiedzianą wizytą do swojego (nowego) psychiatry, który aktualnie się właśnie urlopuje. Mamy jeziora, sporty wodne i wyczynowe, wycieczkę na uroczą wieś i po lesie oraz cykliczne masaże przepony. Jest też trochę zabawy pirotechniką w chłodną, letnią noc. No i próbujący nie stracić cierpliwości Richard Dreyfuss. A koniec końców jest dużo rozrywki, zabawy i jeszcze więcej śmiechu. Czego chcieć więcej?
Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom
Podobne wpisy
Nie ma lepszych rzeczy od dziko rosnącej miłości. Nic nie przebija także harcerskich wypraw w pogoni za nieletnimi kochankami z Księżyca (a głównie z przypadku oraz potrzeby serca, drodzy tłumacze). Wie to dobrze Wes Anderson, który, jak zwykle, proponuje bardzo przyjemne kino w niezwykle letnim, bo pogodnym zestawieniu barw, lokacji i dźwięków. No i, ma się rozumieć, bezbłędnie dokładnej konfiguracji geometrycznej kadrów. Nie dziwi, że film wszedł do naszych kin zimą, bo oglądając go, aż chce się lata. A oglądając go w lato, aż chce się udać śladami bohaterów. Zatem na co czekacie?
Koktajl
Jest Tom Cruise, jest Elisabeth Shue, są egzotyczne plenery, zabawy, tańce, seks, muzyka, rock’n’roll, bary, alkohol (doh!), dzikie imprezy i mnóstwo lasek z burzą włosów. Czemu im się burzą? Bo to magiczne lata 80., które na tle każdej innej dekady zawsze wypadają jak wakacje na Arubie (choć tu akurat ekipa bawiła na Jamajce). Ten film broni się sam. Nie oszukujmy się – to nie jest wielkie kino, bo w gruncie rzeczy prawi o tym, jak efektownie robić wymyślne drinki do energicznych taktów, nie wylewając przy tym ani za dużo, ani za kołnierz (zwłaszcza czyjś). Ale jeśli zawaliłeś urlop, łamiąc nogę (albo serce), to trudno o lepszy substytut letnich harców.