GLINA. Strach… to jest coś, z czym się musisz nauczyć żyć
– Kombinujesz z Młodym? (…)
– Nie kombinuję ani z młodym, ani ze starym. Nie przesłuchuj mnie.
Zaryzykowałbym też stwierdzenie, że gdzieś po drodze udaje się twórcom nakreślić zbiorowy portret gorszej strony Polski – pełnej wódki, papierosów, wzajemnej pogardy i jajek jedzonych na kacu. Oczywiście nie gubi się przy tym podstawa serialu, którą pozostają doskonale prowadzone, niepozwalające oderwać się od ekranu intrygi. Nie będę też ukrywać, że po trzech pełnych seansach całości znakomite, cięte dialogi, sprawne spostrzeżenia i postaci, z którymi dawno się już na stałe zżyłem, wywołują u mnie częste napady śmiechu. Do fragmentów Gliny wracam regularnie, a cytaty z Maciejewskiego towarzyszą mi w codziennym życiu.
Podobne wpisy
Oczywiście ogromne pochwały należą się także ekipie aktorskiej. Ciężar całości na swoich barkach niesie Jerzy Radziwiłowicz, który bezbłędnie interpretuje powierzoną mu postać. Jest to doskonała, niezwykle drobiazgowo zbudowana rola. Radziwiłowicz bywa oszczędny, ale nie boi się też popaść w pełną ekspresję. W jego smutnych oczach widzimy wieloletnie doświadczenie i całkowite wyzbycie się jakiejkolwiek nadziei (“Na moim sumieniu nie robi to wrażenia”). Złego słowa nie można powiedzieć także o wnoszącym dużą dawkę humoru Braciaku i perfekcyjnie dobranym Gonerze. Odstaje tylko nieco młody Stuhr, którego na szczęście braki w warsztacie sprawnie udaje się zamaskować scenariuszem, według którego ma być niepewnym, zamkniętym w sobie świeżakiem. Na drugim planie zobaczyć możemy istną plejadę polskiej szkoły aktorskiej, w tym wiele nazwisk znanych z innych produkcji reżysera.
– Jeszcze cie nie zcwelili pod celą? Wszystko przed tobą.
– Ty uważaj, do kogo mówisz (…) To jest sprzeczne z prawem!
– Co, cwelenie pod celą?
Glina to nie tylko dzieło życia Władysława Pasikowskiego. Bez zająknięcia mogę stwierdzić, że to moja ulubiona rodzima produkcja, ale też – piszę to z pełną świadomością powagi sytuacji – najlepszy serial, jaki w życiu widziałem. Jeśli jeszcze nie znasz tego arcydzieła, to zapraszam przed telewizor, na platformę streamingową Telewizji Publicznej lub po zbiorcze wydanie DVD. Nie znam nikogo, kto tego niezwykłego przeżycia pożałował.
Muszę tylko lojalnie ostrzec – Maciej Maciejewski rozpisał całość na trzy sezony. Niestety na skutek absurdalnej decyzji TVP, aby drugi sezon (mimo doskonałej oglądalności pierwszego) przenieść na mniej atrakcyjną godzinę emisji, co w oczywisty sposób odbiło się na frekwencji widzów, telewizja anulowała serial, a zatem jego zakończenia nigdy nie zobaczymy. Fakt, że gdzieś tam leży gotowy scenariusz, wciąż rozpala moją wyobraźnię – chociażby o jego udostępnieniu, nowelizacji czy produkcji audiobooka. Na szczęście większość wątków została zamknięta w dwóch pierwszych, doskonałych sezonach.
Teraz już wiem, że w każdym śpi taki demon, którego istnienia nawet nie podejrzewamy. Trzeba tylko właściwego momentu, żeby się zbudził.
korekta: Kornelia Farynowska