GERARD BUTLER. O Szkocie, który nie został gwiazdą
Kto przychodzi wam do głowy na hasło „szkocki aktor”? W 90% przypadków będzie to zapewne sir Sean Connery (a w zasadzie Thomas Sean), kolejnych 5% ankietowanych wymieniłoby prawdopodobnie Ewana McGregora. Tylko tyle? Oczywiście zdolnych aktorów w Szkocji nie brakuje, gorzej u nich jednak z popularnością. Uznanie zdobywa ostatnio James McAvoy, ale to wciąż nie jest pierwsza liga. Jedenaście lat temu pukał do niej natomiast inny przedstawiciel narodu Williama Wallace’a – po sukcesie 300 (2006) na wielką gwiazdę typowano Gerarda Jamesa Butlera, który z aparycją szkockiego drwala i głosem zdolnym kruszyć mury mógł zajść bardzo daleko. Póki co raczej tupta w miejscu, ale może wchodzący właśnie na nasze ekrany Geostorm Deana Devlina odświeży nieco zaśniedziałą karierę Butlera?
Gdy dekadę temu krzyczał “This is Sparta!”, w kinach zamierali nawet najwięksi twardziele. Dzięki roli Leonidasa w powszechnie docenianym filmie Zacka Snydera szkocki aktor szybko został uznany za przyszłego gwiazdora Hollywood. Karierę zaczął niespełna 10 lat wcześniej, choć niewiele zabrakło, by został… prawnikiem. Gerry, jak nazywają go przyjaciele i rodzina, przyszedł na świat 13 listopada 1969 roku w miejscowości Paisley, ulokowanej na przedmieściach Glasgow. Nie zdążył jeszcze dobrze zasmakować w szkockim powietrzu, gdy rodzice spakowali walizki i zabrali 6-miesięcznego Gerarda oraz dwójkę jego starszego rodzeństwa do Montrealu. Tam pani Butler wytrzymała zaledwie rok – gdy małżeństwo się rozpadło, postanowiła wrócić z dziećmi do rodzinnego Paisley. W ten sposób niedoszły Kanadyjczyk Gerard na powrót stał się Szkotem, od dziecka kibicującym identyfikowanemu z katolikami (Butler ma pochodzenie irlandzkie) Celticowi Glasgow. Po latach, już jako uznanemu aktorowi, udało mu się nawet przywdziać barwy ukochanego klubu w meczu charytatywnym, zaś w Trenerze bardzo osobistym (2012) Gabriele Muccino zagrał nawet emerytowanego piłkarza, który kiedyś grał w Celticu.
Po ukończeniu liceum Butler postanowił kontynuować edukację na wydziale prawniczym Uniwersytetu w Glasgow. Był już o krok od ukończenia stażu niezbędnego do uzyskania tytułu mecenasa, jednak dał się ponieść imprezowej naturze – spóźniał się do pracy lub pojawiał w pracy na rauszu na tyle często, że na tydzień przed ukończeniem stażu został zwolniony. Mimo że perspektywa tytułu prawniczego jawiła się już na horyzoncie bardzo wyraźnie, Butler nie postawił kropki nad i – zamiast tego postanowił udać się do Londynu, by spełnić marzenie o byciu sławnym. Jak sam przyznawał potem w wywiadach, nie miał pojęcia, na czym miała opierać się jego sława, jednak nastoletnie doświadczenia ze Scottish Youth Theatre pchnęły go w kierunku aktorstwa. W tym zawodzie jednak przez długi czas nie mógł znaleźć zatrudnienia, a by przeżyć, pracował jako kelner czy telemarketer. Dopiero gdy przypadkowo natknął się na dawną znajomą ze szkockiego teatru, która została reżyserką castingu, zaczął starać się o role na poważnie. Koleżanka szybko stała się partnerką, a związek ten dość szybko zaowocował pierwszymi aktorskimi dokonaniami Gerarda – najpierw Steven Berkoff zatrudnił go do reżyserowanej przez siebie sztuki Koriolan Williama Szekspira, a później Butler zagrał w teatralnej adaptacji Trainspotting Danny’ego Boyle’a, wcielając się w postać graną w filmie przez Ewana McGregora. W chwili aktorskiego debiutu Gerard miał już 27 lat, ale nie przeszkodziło mu to w zdobywaniu kolejnych ról.
Karierę w kinie zaczął w 1997 roku od roli młodszego brata Johna Browna, partnera życiowego owdowiałej królowej Victorii w filmie Jej wysokość Pani Brown Johna Maddena. W tym samym roku załapał się na trwający kilka sekund występ w Jutro nie umiera nigdy Rogera Spottiswoode’a i chyba niewielu aktorów może po zaledwie dwóch rolach filmowych powiedzieć: „Zagrałem w najnowszym Bondzie”. Po ukończeniu 30 lat Butler zdecydował o przeprowadzce do Los Angeles, gdzie dość szybko zaczął grywać w mniejszych i większych produkcjach. Przełomem stałą się tytułowa rola w Draculi 2000 (2000) Patricka Lussiera – choć film zebrał w większości negatywne oceny, miał ciekawą obsadę (Christopher Plummer, Jonny Lee Miller), a Butler w roli księcia wampirów zaprezentował pierwszorzędny ekranowy magnetyzm. W 2001 roku zyskał rozpoznawalność dzięki tytułowej kreacji w amerykańskiej miniserii Attila Dicka Lowry’ego, gdzie miał okazję wystąpić u boku swego pierwszego reżysera, Stevena Berkoffa. Pierwszą wysokobudżetową hollywoodzką produkcją, w której Butler zagrał znaczącą rolę, byli Władcy ognia (2002) Roba Bowmana, ale już niedługo później Gerard zaczął pojawiać się w dużych tytułach regularnie. Sequel Tomb Raidera (2003) w reżyserii Jana De Bonta może szczególnej chluby nie przynosi, ale występ u boku Angeliny Jolie (oraz intymna scena z nią) – zdecydowanie tak.
Rok później wziął udział w projekcie zrodzonym przez wybujałe ego Joela Schumachera – w wyreżyserowanym przez niego Upiorze w operze Butler ponownie wcielił się w tytułową rolę (miał wówczas do nich szczęście), ale widowiskowa adaptacja klasycznego musicalu Andrew Lloyda Webbera nie zdołała nawet zbilansować gigantycznego jak na tego typu produkcję budżetu (70 milionów USD). Gerardowi, który w trakcie studiów śpiewał w zespole rockowym, bardzo zależało na jak najlepszym występie w Upiorze…, dlatego przeszedł na jego potrzeby intensywny kurs śpiewu. Zupełnie inny trening przeszedł natomiast do jednej ze swych najsłynniejszych ról – aby jego Leonidas wyglądał na potężnego wodza, Butler rozpoczął ciężkie ćwiczenia na siłowni już na cztery miesiące przed wejściem na plan 300. Z dzisiejszej perspektywy bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że była to dla Szkota rola przełomowa – przed ogromnym sukcesem filmu Zacka Snydera w większych produkcjach skazany był na drugi plan, a główne role grywał jedynie w mniejszych lub gorzej ocenianych tytułach. 300 zmieniło wszystko – Butler sprawdził się w roli „twarzy” filmu, udźwignął ciężar roli obłożonej dużymi oczekiwaniami (film Snydera to ekranizacja komiksu Franka Millera) i z marszu stał się gwiazdorem.
Ale późniejsze dokonania Gerarda składają się na obraz prawdziwie chaotycznego zarządzania karierą. O ile P.S. Kocham Cię (2007) Richarda LaGravenese’a, dość wzruszająca komedia romantyczna, która przy 30-milionowym budżecie zarobiła na świecie pięciokrotnie więcej, to film, którego nie należy się wstydzić, o tyle kiepskie Godziny strachu (2007) Mike’a Barkera czy Gamer (2009) duetu Neveldine/Taylor to przykłady bardzo złych zawodowych wyborów. Zdarzały się też oczywiście chlubne wyjątki, takie jak niedoceniany Rock’N’Rolla (2008) Guya Ritchiego czy Kaznodzieja z karabinem (2011) Marka Forstera, gdzie w jednej ze swych najlepszych ról Szkot wcielił się w nawróconego narkomana, który pomaga dzieciom w ogarniętej wojną Somalii. Mimo kilku udanych projektów dorobek Butlera nie jest wybitnie imponujący, a uważne prześledzenie kolejnych etapów kariery Gerarda wykaże jedynie chroniczny brak aktorskiej intuicji Szkota. Bardzo szybko z gwiazdora stał się „gościem, któremu ciągle coś nie wychodzi” i dopiero Olimp w ogniu (2013) Antoine’a Fuquy był czymś na kształt światełka w tunelu. Udało się połowicznie – film opowiadający o ataku terrorystycznym na Biały Dom oglądało się z dużą frajdą, wspominając Szklaną pułapkę, ale już wynik finansowy Olimpu… pozostawia sporo do życzenia.
Nic dziwnego, że Butlerowi nigdy tak naprawdę nie udało się osiągnąć statusu bankable star – z pewnością nie wystarczył do tego sukces 300 – a po premierze Olimpu w ogniu powstała w jego karierze trzyletnia luka. Wrócił kontynuacją filmu o terrorystach, choć tym razem nie Waszyngton był tłem akcji, lecz Londyn w ogniu (2016). Druga część opowieści o superagencie Mike’u Banningu poradziła sobie w kinach dużo lepiej – zarobiła znacznie więcej przy mniejszym o 10 milionów USD budżecie – ale Gerard nie byłby sobą, gdyby do słoika miodu nie włożył łychy dziegciu pod postacią fatalnych Bogów Egiptu (2016) Alexa Proyasa. Na 2017 rok Szkot przygotował aż trzy tytuły, a kolejne trzy czekają na określenie terminów – jeden z tegorocznych tytułów właśnie wkroczył na ekrany polskich kin (także w IMAX). Czy pomoże mu w rehabilitacji nadwątlonej ostatnimi czasy kariery? Biorąc pod uwagę niezbyt pochlebne pierwsze opinie o Geostorm, powrót Butlera na szczyt raczej nie jest możliwy w najbliższym czasie. Gerard chciałby być królem blockbusterów i kina akcji, a tymczasem poprzez kilka(naście?) złych aktorskich decyzji nie jest już nazwiskiem, które przyciąga widzów. I choć jeszcze za wcześnie, by wieszczyć całkowity koniec pięciu minut Butlera, wydaje się, że bez diametralnej zmiany podejścia do własnej kariery nie będzie w stanie walczyć o naprawdę dobre role.
korekta: Kornelia Farynowska