GDZIE TEN ZAJĄC? Dlaczego brakuje filmów wielkanocnych?
Co roku pod koniec grudnia do kin wchodzą kolejne nowości związane z Bożym Narodzeniem. Także w telewizji doświadczamy wówczas ramówek wypchanych po brzegi świątecznymi filmami, lepszej czy gorszej jakości. Podobna sytuacja nie zdarza się jednak przy okazji Wielkanocy. Mało tego, utworów, których akcja wiąże się z najważniejszym dla katolików okresem, praktycznie nie ma. Nie najgorzej przedstawia się sytuacja filmów religijnych, mimo że wiele tych współczesnych nie prezentuje specjalnie wysokiego poziomu, tym niemniej czysta rozrywka nie rusza tematyki wielkanocnej w ogóle. Dlaczego zamiast familijnego seansu z zajączkami w roli głównej co roku oglądamy Potop i Znachora?
I dlaczego Boże Narodzenie miażdży Wielkanoc pod względem filmowym? Utwory stricte bożonarodzeniowe, skierowane do jak najliczniejszej rzeszy odbiorców, w zdecydowanej większości można umiejscowić gdzieś w obrębie gatunku komedii, zazwyczaj z dookreśleniem: familijna, obyczajowa, nawet fantasy. Najważniejsze jest bowiem wykreowanie nastroju rodzinnego ciepła, przyjaznej atmosfery i radości. Czy zakończenie Wielkiego Postu nie może zagwarantować tego rodzaju elementów? W końcu to najszczęśliwsze święto roku liturgicznego, a rodziny, nie tylko europejskie, spędzają ten czas wspólnie. Wielkanoc, a zwłaszcza jej świeckie oblicze, wiąże się również z malowaniem pisanek, uroczystym śniadaniem, a przykładowo w Stanach Zjednoczonych z poszukiwaniem przez dzieci ukrytych jajek oraz paradami. Do tego dochodzi przecież sympatyczna postać wielkanocnego zajączka przynoszącego prezenty. Kicający, uszaty gryzoń przegrywa jednak w przedbiegach konfrontację z grubym brodaczem w czerwonym płaszczu wykreowanym przez Coca-Colę.
Podobne wpisy
W historii Hollywood znaleźć można jeden musical Parada wielkanocna z Judy Garland i Fredem Astairem, gdzie akcja umiejscowiona jest właśnie podczas Wielkanocy. Natomiast współcześnie zaledwie dwa filmy kinowe podjęły ten temat, ale i one potraktowały świąteczny nastrój raczej jako tło i nie zostały szczególnie ciepło przyjęte. Pierwszym z nich jest Hop z 2011 roku. Głównym bohaterem jest Zet, syn słynnego zająca, który nie ma zamiaru iść w ślady ojca i woli zostać perkusistą rockowym. Jego drogi krzyżują się z Fredem, nieudacznikiem bez pracy i perspektyw. Obaj muszą nauczyć się współpracy, by pomóc sobie nawzajem i powstrzymać plan demonicznego kurczaczka, który zamierza zająć miejsce wielkanocnego gryzonia. Twórcy Hop próbowali wypełnić lukę w wielkanocnym repertuarze Hollywood i nakręcili standardowy film familijny przeznaczony głównie dla dzieci. Dla małych widzów jest to dobra alternatywa dla utworów bożonarodzeniowych, pomimo mało interesujących rozwiązań fabularnych i sprowadzenia Wielkanocy jako takiej do poziomu uroczystego oczekiwania na jajka. Trudno jednak winić twórców — w końcu zdecydowana większość filmów o Bożym Narodzeniu także jest niemal zupełnie świecka i odcięta od wymiaru religijnego. Sukces świątecznych produkcji tkwi bowiem w przekazywanych przez nie wartościach, wśród których dominują dobroć, szczodrość, bezinteresowność i troska o drugiego człowieka. Hop to film prosty, ale względnie sprawdzający się na polu takiej dydaktyki, a komputerowy zajączek stanowi do tego uroczy dodatek.