NIEROZŁĄCZNI. W krainie wyobraźni [RECENZJA]
Wyobraźnia nie ma granic i to ona jest kluczem do przeżycia najpiękniejszych chwil. Z tym przesłaniem zostawiają nas twórcy animacji Nierozłączni, która już w ten piątek wchodzi na ekrany kin. Motyw ożywionych zabawek, współodczuwających emocje zupełnie tak, jak znamy to chociażby z kultowej serii Toy Story, a w Nierozłącznych znajdziemy do niej mnóstwo odniesień i podobieństw – w końcu za tę opowieść odpowiedzialni są m.in. scenarzyści pracujący nad filmami o Chudym i Buzzu Astralu. Tym razem, zamiast rywalizujących między sobą dziecięcych zabawek, poznajemy perspektywę zapomnianych drewnianych marionetek, które za wszelką cenę próbują udowodnić, że są czymś więcej niż tylko reliktem przeszłości, skazanym na zapomnienie i ciągłe powtarzanie tych samych ról. A czekają ich przy tym dalekie wyprawy, niebezpieczne przeszkody, mityczne potwory… Słowem – niezapomniane przygody, zarówno te przeżywane naprawdę, jak i te obecne wyłącznie w krainie wyobraźni.
Już w pierwszych minutach animacji przenosimy się do wyobraźni głównego bohatera Dona (w polskiej wersji językowej – Mateusz Banasiuk), którego największym marzeniem jest wsławienie się jako bohater, rycerz dzielnie walczący z przeciwnościami losu, niczym jego imiennik Don Kichot. W swojej głowie udaje się więc w dalekie krainy, z mieczem w ręku walczy ze złem tego świata i koniec końców udaje mu się dowieść swego męstwa i umiejętności. Jest to niestety zaledwie iluzja, bo już zaraz przenosimy się do prawdziwego świata, w którym Don jest drewnianą marionetką, każdego dnia odgrywającą tę samą rolę błazna przed widownią, która nawet nie próbuje udawać zainteresowania jego aktorstwem. Nie tak wyobrażał sobie swoją przyszłość, dlatego pewnego dnia zdradza swojej przyjaciółce Dee (Julia Wieniawa), iż zamierza odejść z teatru w poszukiwaniu przygód, jakie nareszcie zrobią z niego prawdziwego bohatera. Don trafia więc do centrum Manhattanu i nawiązuje nowe znajomości – jego powiernikiem staje się śpiewający pluszowy miś DJ Piesio Pies (w tej roli genialny Borys Szyc). Od tej chwili działają razem, odkrywają w sobie nowe, nieznane dotąd cechy i możliwości, a w końcu przeżywają ostateczny sprawdzian, który odpowie Donowi na pytanie: czy potrafi być odważny wyłącznie w swojej głowie, czy jest w stanie się przełamać, zaryzykować, by uratować przyjaciół przed niebezpieczeństwem?
Na wstępie warto zaznaczyć, że Nierozłączni to tytuł skierowany zdecydowanie do najmłodszej widowni – dla dzieci wchodzących w nastoletniość może być on już zbyt prosty, oczywisty i mało wyrazisty. Mamy tu bowiem do czynienia z wyjątkowo nieskomplikowaną fabułą, niezbyt dokładnie rozbudowanymi sylwetkami bohaterów i ostatecznym morałem, który nie do końca przemówi do starszych odbiorców, oczekujących od animacji czegoś bardziej oryginalnego. Przygody Dona i DJ Piesia Psa mają głównie pokazać nam, jak ważny jest w życiu dystans do rzeczywistości, patrzenie na nią z przymrużeniem oka, bohaterowie odkrywają przed nami siłę wyobraźni, która pomaga przetrwać najgorsze chwile. Sfera wizualna oferuje nam mnóstwo intrygujących połączeń – od wręcz komiksowej, niezwykle dynamicznej kreski, która przenosi nas do świata marzeń Dona, walczącego z potworami w lśniącej zbroi, po efektownie wykreowane drewniane postacie, wyróżniające się pośród innych, pospolicie wyglądających bohaterów wielu współczesnych animacji. Ponadto Nierozłączni w pięknym stylu zapoznają najmłodszych widzów ze sztuką teatru, a wykorzystując metaforę drewnianych lalek zawieszonych na sznurkach, niemal uwięzionych we własnym ciele, pokazują, że nieważne jak długo działamy pod czyjeś dyktando i jesteśmy skazani na życie w zamknięciu – nigdy nie jest za późno na to, by uwolnić się z szarej rzeczywistości i uciec do świata własnych pragnień.
Mimo uroczego obrazu przyjaźni, braterstwa i pogoni za marzeniami Nierozłącznym brak niestety głębi, osobowości, elementu zaskoczenia i wzruszenia, które wzięte razem stworzyły z Toy Story serię uwielbianą przez całe pokolenia odbiorców. Najnowsza animacja Joela Cohena i Aleca Sokolowa nie przekona do siebie postaciami, które zostaną z nami na dłużej, czy chociażby wyrazistym zakończeniem dobrze podsumowującym opowiedzianą historię. W pewnym momencie ciężko nawet nadążyć nam za tym, co ostatecznie twórcy chcieliby przekazać, na co położyć największy akcent. Przez półtorej godziny skupiamy się głównie na mniej lub bardziej angażujących przygodach dwójki postaci granych przez Banasiuka i Szyca, daleko za sobą zostawiając pozostałych bohaterów, obecnych właściwie jedynie na wstępie i samym końcu opowieści podczas sekwencji finałowej. Tym, co zagrało, jest jednak dawka błyskotliwego humoru, idealnego na rodzinny seans na popołudniowe rozluźnienie. Nierozłączni sprawdzą się bardziej jako niezobowiązująca, leciutka bajka dla dzieci w przedziale wiekowym 5–10 lat, pozbawiona mocno zarysowanych czarnych charakterów, ale skupiająca się przede wszystkim na rozbawieniu malców i zachowaniu w nich wyłącznie miłych wspomnień.
Niepodważalnym plusem filmu, dzięki któremu przymykamy oko na niezwykle uproszczoną fabułę, jest bez wątpienia aktorstwo głosowe, zarówno na pierwszym, jak i drugim planie. Mateusz Banasiuk świetnie sprawdza się w roli rozgorączkowanego aspirującego rycerza – raz stającego oko w oko z ziejącym ogniem smokiem, raz tańczącego z kumplem w Central Parku. Dobrze ze swoją bohaterką Dee radzi sobie również Julia Wieniawa, która otrzymawszy jednak dwie, trzy sceny więcej z pewnością miałaby okazję do nieco szerszego popisu świetnie wyrobionych dubbingowych umiejętności. Niekwestionowanym zwycięzcą obsady jest mimo wszystko Borys Szyc, którego DJ Piesio Pies dosłownie rozkochał w sobie malców, przez całych seans z niecierpliwością czekających na kolejne, coraz zabawniejsze rapy w jego wykonaniu.
Nierozłączni to zdecydowanie wakacyjne, lekkie, rodzinne kino, które – choć nie zadomowi się w waszej pamięci tak jak Toy Story, o którym wzmianki pojawiają się na plakatach filmu – przeniesie was w krainę wyobraźni, w której nie istnieją żadne ograniczenia i która pozwoli waszym dzieciom uwierzyć w siebie, nie patrząc na przeciwieństwa losu. Mimo prozaiczności i kanoniczności przedstawianych wydarzeń wasze pociechy powinny wyjść z seansu usatysfakcjonowane, wciąż tańcząc do piosenki końcowej – a takie reakcje ze strony targetowanej publiczności są przecież najważniejsze.