GDY BUDZI SIĘ SEKSUALNOŚĆ. Najlepsze filmy o inicjacji seksualnej
Chyba najlepszym sposobem na rozpoczęcie tego tekstu będzie zdefiniowanie różnicy pomiędzy “inicjacją seksualną” a “utratą dziewictwa”. Podczas gdy to drugie pojęcie oznacza pierwszy akt współżycia, za inicjację seksualną należy raczej uznać pewien proces psychologiczny, moment otwarcia się na doświadczenia natury erotycznej, a także chęć eksplorowania własnej tożsamości seksualnej i cielesności. Inicjacja seksualna to nie tylko mityczny “pierwszy raz”, ale swego rodzaju przepoczwarzenie się w osobę świadomą swojej seksualności. Dlatego w tym tekście przywołam tytuły niekoniecznie zajmujące się utratą dziewictwa, ale bohaterami, których obserwujemy właśnie w momentach owego seksualnego samouświadomienia.
Piękność dnia (1967), reż. Luis Buñuel
Nie jestem fanem tego filmu – tak, to nie najlepszy sposób na rozpoczęcie tekstu “Najlepsze filmy o inicjacji seksualnej”, lecz nie muszę być oddanym orędownikiem Piękności dnia jako dzieła filmowego w ogóle, by dostrzec jego wyjątkowość w kontekście opowiadania o inicjacji seksualnej właśnie. To jeden z najlepszych filmów traktujących o niezaspokojeniu, o potrzebie poszukiwania nowych sposobów spełnienia erotycznych pragnień, bez jednoczesnego epatowania nachalną i wulgarną erotyką. To z pewnością film nieco przeintelektualizowany, może zbyt wyestetyzowany, ale jednocześnie bardzo sprawny w opowiadaniu o tym, że nawet, gdy mamy wszystko, możemy pozostać niespełnieni.
Spragnieni miłości (2000), reż. Kar-Wai Wong
Wybitny melodramat, w którym – choć może nie odgrywa pierwszoplanowej roli – wątek inicjacji jest ukazany w niezwykle subtelny, poetycki sposób. Wszystko znajduje tu początek w samotności i konieczności zmagania się ze zdradą – panią Chan i pana Chow łączy nie tylko miejsce zamieszkania, ale także niewierność małżonków. Spragnieni miłości to film niezwykle czuły, ale też pogrążony w dojmującym smutku – gdy pani Chan i pan Chow wreszcie zdają się spełnieni na polu uczuciowym (i, choć pozostaje to niedopowiedziane, także seksualnym), zwycięża ich uczciwość i poczucie małżeńskiego obowiązku. Mimo zdrady, jakiej dopuścili się ich małżonkowie, bohaterowie postanawiają żyć w miłosnym niespełnieniu, byle tylko nie zachować się niegodnie. Absolutnie zniewalający melodramat i prawdziwe arcydzieło kina.
Tamte dni, tamte noce (2017), reż. Luca Guadagnino
Podobne wpisy
Jeden z największych mainstreamowo-autorskich hitów kinowych ostatnich lat to piękna opowieść, w której pomiędzy miłością a pożądaniem postawiono znak równości. Znakomity, nagrodzony Oscarem film Jamesa Ivory’ego zabiera nas do roku 1983 i północnych Włoch, gdzie podczas pewnego lata rozkwita romans nastoletniego Elia (Timothée Chalamet) i o kilka lat starszego Amerykanina Olivera (Armie Hammer). Pierwszy z nich, choć oczytany, jest jeszcze chłopcem, drugi to już dorosły mężczyzna, choć – jak się wydaje – wciąż uczuciowo niezaspokojony. Gdy poznaje Elia, budzi się w nim pożądanie, ale zanim dojdzie między nimi do zbliżenia, bohaterowie poznają się dość dobrze. To nie jest przypadkowe zbliżenie dwóch obcych sobie osób – to porozumienie dusz, które ze sfery intelektualnej przenosi się na cielesną, by na stałe osiąść w sercu. Nawet wtedy, gdy jasne stanie się, że dla tej miłości nie napisano happy endu.
Niebiańskie istoty (1994), reż. Peter Jackson
Ci, którzy Petera Jacksona kojarzą jedynie ze Śródziemiem, ewentualnie King Kongiem, powinni zapoznać się z Niebiańskimi istotami, filmem tak różnym od nakręconej przez Jacksona zaledwie dwa lata wcześniej Martwicy mózgu, że aż trudno uwierzyć, iż autorem obu tytułów jest ten sam człowiek. Niebiańskie istoty to film zarówno buntowniczy, jak i szalenie subtelny – opowiada o dwóch młodziutkich kobietach (debiutujące w kinie Kate Winslet i Melanie Lynskey), które połączyła przyjaźń, z czasem zamieniona w głębokie uczucie. Temat inicjacji połączony jest tutaj z tak częstym w okresie dojrzewania buntem – i choć trudno ocenić, który z tych wątków jest dla Jacksona ważniejszy, oba zostają doskonale wyeksponowane przez utalentowane debiutantki. Subtelny, psychologiczny melodramat z pazurem.
Marzyciele (2003), reż. Bernardo Bertolucci
Zmarły niespełna rok temu Bernardo Bertolucci był jednym z większych lubieżników wśród najbardziej cenionych reżyserów: najpierw nakręcił kontrowersyjne nawet dziś Ostatnie tango w Paryżu (1972), później powstały Ukryte pragnienia (1996), które bez wątpienia zainspirowały Lucę Guadagnino, a w 2003 roku Bertolucci nakręcił wyzwolonych Marzycieli z Evą Green, Michaelem Pittem i Louis Garrelem. Niezwykle zmysłowa opowieść o miłosnym trójkącie pełnym kontrowersji to hołd nie tylko dla seksualności, ale też młodości, Paryża i kina – a wszystkich tych elementów jest w Marzycielach pod dostatkiem. Choć nie został obsypany nagrodami, ostatni wielki film Bertolucciego stał się dziełem kultowym, które jest manifestem wszystkich tych, którzy cenią seksualne wyzwolenie.