FRIENDS. Gdzie jesteście „Przyjaciele” moi…
Pierwszym, którego obsadzono był David Schwimmer, czyli serialowy Ross. Twórcy „Przyjaciół” pamiętali go z castingu do ich poprzedniej produkcji. Uważali, że świetnie nadawałby się on na nieco neurotycznego, romantycznego geeka, jakim jest ten bohater. Kauffman po latach przyznała zresztą, że od początku pisała scenariusz z myślą o tym aktorze. Choć o rolę ubiegał się też np. Eric McCormack (znany z serialu „Will i Grace”), chciano Schwimmera. Nie było to jednak takie proste – aktor wcześniej wystąpił w sitcomie „Monty”, który okazał się klapą, i nie zamierzał ponownie grać w tego typu produkcjach. Gdy dostał propozycję od Kauffman i Crane’a, grał w Chicago w scenicznej adaptacji „Mistrza i Małgorzaty”, będąc zadowolonym z przebiegu kariery. Kolejny sitcom wydawał mu się krokiem wstecz. Zmienił jednak zdanie, kiedy dowiedział się, że „Przyjaciele” będą korzystać z formuły tzw. ensemble cast, czyli takiej, w której każdy z głównych bohaterów dostaje mniej więcej tyle samo czasu antenowego i jest tak samo ważny w fabule. Przypominało to trochę pracę w teatrze, gdzie jest partnerstwo i nie ma żadnej głównej gwiazdy. Spodobała mi się taka forma współpracy – mówił w jednym z wywiadów.
Schwimmer pozostał zresztą wierny tym wartościom i to on był osobą, która namówiła pozostałych członków obsady na wspólne negocjowanie kontraktów i stanowisko na zasadzie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. W czasie emisji pierwszych sezonów „Przyjaciół” to on dostawał najwięcej propozycji (wystąpił np. w głównej roli w komedii romantycznej „Żałobnik” u boku Gwyneth Paltrow czy „Uczniu szatana” Bryana Singera) i wyrastał na największą gwiazdę show, umożliwiając sobie podbijanie stawki za odcinek. Uważał jednak, że serial jest wspólnym sukcesem wszystkich sześciu aktorów. Choć producenci rozważali opcję z czterema postaciami, które miałyby utrzymać „Przyjaciół” na powierzchni, dzięki Schwimmerowi nigdy do tego nie doszło. Wszelkie renegocjacje kontraktów odbywały się wspólnie – „Wszyscy albo nikt”. Aktor miał zresztą dobre stosunki z całą ekipą serialu, co zaowocowało powierzeniem mu roli reżysera dziewięciu odcinków. Po zakończeniu produkcji Schwimmer zajął się reżyserią na dobre, kręcąc np. nieźle przyjęty film „Pożegnanie z niewinnością” z Clivem Owenem. Największy rozgłos w ostatnich dziesięciu latach przyniosło mu jednak chyba użyczenie głosu postaci Melmana we wszystkich częściach „Madagaskaru”.
Courteney Cox przed „Przyjaciółmi” znana była przede wszystkim z reklam. Prawdziwym hitem była reklama podpasek, w której aktorka wypowiadała słowo „okres” – był to pierwszy taki przypadek w historii amerykańskiej telewizji. Fani Bruce’a Springsteena znali ją również z teledysku do piosenki „Dancing In The Dark”. Twórcy serialu z kolei zapamiętali jej rolę w sitcomie „Family Ties”, gdzie przez dwa sezony wcielała się w dziewczynę Michaela J. Foxa. Początkowo aktorka została zaproszona na casting z myślą o roli Rachel, jednak Cox wolała zagrać Monicę. Była bardzo ambitna, wiedziała czego chce i lubiła mieć nad wszystkim kontrolę, tak jak jej bohaterka. W początkowej wersji scenariusza postać ta nie była jednak tak wesoła i aktywna, jaką ją ostatecznie poznaliśmy. Monica, którą wymyślili Kauffman i Crane, odznaczała się raczej skupieniem, konkretnością w działaniu i seksualną energią. Cox obdarzyła ją jednak swoimi cechami, dzięki czemu stała się bardziej uczuciowa, a jej super-ambicja okazała się jednym z najlepszych komediowych elementów serialu, często ukazując tę postać niczym upojoną napojem energetycznym.
Rola ta pokrywała się z realnym życiem aktorki również w innych, mniej przyjemnych aspektach. W trzech ostatnich sezonach serialu Monica i Chandler bezskutecznie starają się o dziecko, ostatecznie decydując się na adopcję. Cox w tamtym okresie również próbowała zajść w ciążę, jednak za każdym razem kończyło się to poronieniem. Do jednego z nich doszło krótko przed tym, jak aktorka miała nakręcić odcinek o narodzinach dziecka Rachel i Rossa – wewnątrz płakała, a na planie musiała być wesoła i pełna energii, jak to Monica. W jednym z wywiadów ze łzami w oczach opowiadała, jak trudny był to dla niej moment. Aktorka wraz z mężem Davidem Arquette ciągle starali się jednak o potomka, a po zakończeniu emisji serialu w końcu im się to udało. Cox była już zresztą w ciąży kręcąc ostatnie odcinki finałowej serii. Została mamą tuż po tym, jak udało się to Monice. Choć jej małżeństwo nie przetrwało, z Arquette wciąż wiążą ją pozytywne stosunki przyjacielskie i biznesowe. Oboje są producentami wykonawczymi serialu „Cougar Town: Miasto kocic”, w którym Courteney jest główną gwiazdą.
Matt LeBlanc długo ubiegał się o angaż w „Przyjaciołach”. Problemem było to, że nie miał zbyt wiele doświadczenia – producenci kojarzyli go właściwie jedynie z reklamy ketchupu Heinz. Aktor był jednak wprost idealny do roli Joeya. Nawet oglądając wspomnianą reklamę ma się wrażenie, jakby została nakręcona na potrzeby serialu, jako jedno ze zleceń bohatera. Opowiadając o castingu LeBlanc stwierdził tylko: Joey miał być nierozgarniętym przystojniakiem z włoskimi korzeniami, który nieudolnie próbuje swoich sił w aktorstwie i uwielbia wyrywać laski. Pomyślałem «Chyba go znam». Scenarzyści opisali tę postać jako faceta niewielu słów, jeszcze mniejszej ilości myśli, ale za to całych pokładów dobrego serca. Joey miał być równym kumplem, kimś, kto nie owija w bawełnę i naprawdę wierzy w to, co mówi, nawet jeśli wiemy, że to tylko stek bzdur. LeBlanc ze swoim usposobieniem pasował do tego opisu jak ulał. Ponadto, jego nieudane próby zaistnienia w showbiznesie, bogate relacje z kobietami, a nawet fakt, że jego mama jest z pochodzenia Włoszką, tylko umocnił jego pozycję. Choć twórcy serialu nie byli przekonani, czy poradzi sobie z tak dużą rolą, zaprosili go na próbę z Jennifer Aniston i Courteney Cox. Między całą trójką od razu zaistniała chemia, producenci postanowili mu zaufać i tak LeBlanc rozpoczął nowe aktorskie życie.
Jego postać okazała się też jedyną, która nie przestała istnieć wraz z zamknięciem drzwi do słynnego mieszkania Moniki. LeBlanc został gwiazdą „Joeya”, czyli spin-offu serialu opowiadającym o rozwoju filmowej kariery tej postaci w Los Angeles. Początkowe odcinki, pokazywane w tym samym czasie antenowym co „Przyjaciele”, spotkały się z ogromnym zainteresowaniem widzów. Potem było jednak coraz gorzej i serial ostatecznie został anulowany przed końcem drugiego sezonu. Trudno się temu dziwić – choć jego twórcami były osoby pracujące przy późniejszych seriach „Przyjaciół” (a kilka odcinków wyreżyserował nawet David Schwimmer), zupełnie nie dało się tego odczuć. Joey po prostu nie wzbudzał już takiej sympatii. Postać ta rozwijała się w inną stronę niż za czasów jego życia w Nowym Jorku. Wielu widzów oglądało kolejne odcinki, licząc na gościnne występy pozostałych aktorów, ale nigdy do tego nie doszło. „Joey” zdejmowany był z anteny przedwcześnie, w atmosferze wielkiej porażki (nie wyemitowano nawet tych odcinków, które były już nakręcone). W 2011 roku LeBlanc zaczął jednak występować w serialu „Episodes”, w którym wciela się w… aktora Matta LeBlanca – pojawiło się w nim wiele nawiązań do „Przyjaciół”, a w jednym z odcinków zagrała Lisa Kudrow. Matt dostał za tę rolę Złoty Glob (jego pierwsza indywidualna nagroda), po raz kolejny dając nowy start swojej aktorskiej karierze.
Obecność Lisy Kudrow w serialu związana jest z inną produkcją NBC, „Mad About You”. Aktorka miała tam niedużą rolę Ursuli Buffay, ekscentrycznej kelnerki stale zapominającej zamówień. Brzmi znajomo? No właśnie… Jako że oba seriale rozgrywały się w Nowym Jorku i pokazywane były przez tę samą stację, twórcy postanowili zrobić coś, aby widzowie nie czuli się rozkojarzeni. Postanowili, że Phoebe będzie siostrą bliźniaczką postaci granej przez Kudrow w „Mad About You”. Doszło do swoistego skrzyżowania tych dwóch seriali – Ursula raz na jakiś czas pojawiała się w „Przyjaciołach”, a w jednym z odcinków do Central Perk przychodzą bohaterki „Mad About You” i biorą Phoebe za Ursulę (był to zresztą gag zupełnie niezrozumiały dla widzów, którzy nie mieli styczności z tym serialem). Kudrow przez jakiś czas grała w obu produkcjach równolegle, ale ostatecznie Ursula zaczęła pojawiać się już tylko w „Przyjaciołach”.
Producentom bardzo zależało na Kudrow, takiej, jaką widzieli w tej małej, acz charakterystycznej rólce ze wspomnianego serialu. Casting pokazał bowiem jedynie jak bardzo przerysować można postać Phoebe – aktorki ubiegające się o tę rolę wyglądały ponoć jakby żywcem wyjęto je z lat sześćdziesiątych, a ich interpretacja scenariusza wskazywała na totalne oderwanie od rzeczywistości. Twórcy serialu woleli więc poszukać kogoś „rzeczywistego” i ostatecznie udało im się znaleźć Ursulę Buffay. Phoebe miała być jeszcze bardziej ekscentryczna, nieco postrzelona, ale obdarzona o wiele większą empatią. Kauffman i Crane byli pewni swojego wyboru, jednak mało brakowało, a Kudrow nie mogłaby się wcielić w tę kultową bohaterkę. Niedługo przed telefonem od producentów „Przyjaciół” dostała bowiem angaż w telewizyjnym hicie „Frasier”. Na szczęście… zwolniono ją przed pierwszym dniem zdjęciowym. Po latach Kudrow przyznała, że słabo spisywała się na próbach i zdawała sobie sprawę z tego, że pomiędzy nią, a resztą obsady brakuje chemii. Nie winiła twórców „Frasiera”, że podziękowano jej za współpracę właściwie w ostatniej chwili. Choć była wtedy bardzo rozczarowana, ostatecznie okazało się to najlepszą rzeczą, jaka mogła ją spotkać. Dzięki temu, że ją zwolniono, nie było przeszkód, aby wcieliła się w Phoebe Buffay, a to w końcu rola jej życia. Zresztą, nie oszukujmy się, w przypadku pozostałych aktorów z „Przyjaciół” można by napisać tę samą formułkę. Choćby nie wiem czego jeszcze dokonali w showbiznesie, kojarzeni będą z tym właśnie serialem. Kudrow nie widzi w tym jednak żadnego problemu. W jednym z wywiadów tuż przed zakończeniem emisji hitowej produkcji stwierdziła po prostu: Myślę, że do końca życia będą o mnie mówić jako aktorce z „Przyjaciół”. Ale dlaczego by nie? Przecież nie ma się czego wstydzić. To świetna sprawa.
Scenariusz, choć z miejsca został uznany przez NBC za bardzo obiecujący, miał kilka słabych punktów. Jednym z nich była postać Chandlera. W pierwotnej wersji razem z Phoebe mieli oni być zresztą jedynie postaciami drugoplanowymi, zapewniającymi humor i żarty. Twórcy nie mieli do końca pomysłu na Chandlera, a jego specyficzne poczucie humoru wydawało się wymuszone. Zmieniło się to dopiero, gdy rolą zainteresował się Matthew Perry. Znał on Kauffmann i Crane’a z pracy nad jednym z odcinków ich wcześniejszej produkcji „Życie jak sen” i sam poprosił ich o możliwość przyjścia na casting. Identyfikował się z tą postacią. Tak samo jak on słabo radziłem sobie z kobietami i źle się czułem, kiedy zapadał choćby moment ciszy. Gdy się to dzieje, zawsze palnę coś głupiego – opowiadał. Podobieństw było zresztą więcej. Jego rodzice rozwiedli się, gdy był bardzo mały, a wychowująca go samotnie matka wiele razy się przenosiła, co miało wpływ na trudne dzieciństwo aktora. Choć w serialu ten aspekt prezentowany był głównie w tonie komediowym, był to kolejny argument za obsadzeniem Perry’ego. Gdy zaś zaprezentował swój specyficzny sposób mówienia, obśmiewany w wielu odcinkach, producenci wiedzieli, że znaleźli swojego Chandlera. Napisane przez nich żarty, które wcześniej wydawały się toporne, w ustach Perry’ego nabierały lekkości. Później to jego zresztą często pytali o zdanie w tej kwestii – kiedy w jakiejś scenie brakowało puenty, można było być pewnym, że on coś na to poradzi. Jak mówiła Kauffman, Perry uratował tę postać i nadał jej odpowiedniej charyzmy.
Twórcy nie mogli jednak od razu zaangażować Perry’ego. Podpisał on bowiem kontrakt na jedną z głównych ról w serialu „LAX 2194” o grupie bagażowych pracujących na lotnisku w odległej przyszłości (sic!). Pilot był już nakręcony i wszystko wskazywało na to, że aktor będzie zbyt zajęty, aby móc grać w obu produkcjach. Choć bardzo nalegał (z emisją „LAX 2194” zwlekano, więc było możliwe, że aktor zostanie z niczym), producenci „Przyjaciół” nie mogli zgodzić się na takie ryzyko. Zaczęto więc poszukiwania innego aktora. Gdy jednak w końcu pokazano pilot tego przedziwnego serialu o bagażowych z końca 22. wieku, dla Kauffman i Crane’a stało się jasne, że żadna stacja nie zdecyduje się na jego kupno – był tak bardzo słaby. Na tydzień przed sfinalizowaniem etapu castingu, Perry wrócił więc do gry. Dopełniono wszelkich formalności i dostał rolę. Dla wielu osób jego Chandler Bing to ulubiona postać serialu i nie zmieniło tego nawet jego lekkie przeobrażenie w pantoflarza po ślubie z Monicą. Dla mnie ewolucja tego bohatera to wręcz jeden z ciekawszych wątków wszystkich dziesięciu sezonów. Choć w trakcie pracy nad serialem aktor pojawiał się w całkiem popularnych filmach kinowych, tak jego ostatnie próby powrotu przed kamerę spełzły na niczym. Właściwie wszystkie podejścia do wprowadzenia na antenę serialu z Matthew w roli gwiazdy kończyły się anulowaniem produkcji. Ku zaskoczeniu wszystkich, to on okazał się tym, który najsłabiej poradził sobie z życiem zawodowym po zakończeniu emisji „Przyjaciół”.
O ile Chandler został obsadzony na tydzień przed rozpoczęciem pracy na planie, tak na Rachel producenci musieli czekać niemal do ostatniej chwili. Mimo że na Jennifer Aniston zdecydowano się niemal od razu (no, prawie… – początkowo myślano o niej jako odtwórczyni roli Moniki), miała ona kontrakt z CBS, który mówił, że żadna z jej ról nie może być większa niż ta, którą miała grać w ich serialu „Muddling Through”. Miał on jednak pojawić się na antenie dopiero kilka miesięcy później i nie wiadomo było, czy spotka się z zainteresowaniem. Problem polegał na tym, że jeśli okazałby się sukcesem, Aniston miałaby zbyt wiele zobowiązań u konkurencji – jej rola w „Przyjaciołach” musiałaby zostać zmniejszona lub trzeba by ją było zwolnić i zastąpić inną aktorką. Po długich rozważaniach decyzję podjął Walter Littlefield, dyrektor rozrywki w NBC, który znał Aniston już wcześniej. Stwierdził, że „Muddling Through” ma małe szanse na więcej niż jeden sezon, a kilka miesięcy dostosowywania harmonogramu pracy do CBS jest do ogarnięcia. Okazało się, że miał dobrą intuicję – serial ten szybko zdjęto z anteny, a Aniston biegała między dwoma planami tylko przez pewien czas.
Rachel i jej związek z Rossem to właściwie główny, stale powracający wątek serialu, który ciągnie się od pierwszego odcinka, gdy Ross pyta jej, czy wiedziała, że kiedyś się w niej podkochiwał, aż do spektakularnego finału z wyścigową taksówką, wyznaniem miłości na lotnisku, „lewą phalange” i niezwykle przejmującą wiadomością na sekretarce. Między Aniston i Schwimmerem istniała ogromna chemia, którą widać było zwłaszcza w scenach kłótni („We were on a break!” przeszło do historii telewizji i nie dam sobie wmówić, że jest inaczej). Co jednak ciekawe, scenarzyści nie mieli w planach rozbudowy tego wątku. W zarysie historii mowa była tylko o tym, że Rachel jest szczenięcą miłostką Rossa, a główny romans serialu miał skupiać się na… Monice i Joeyu. Uważano, że ta dwójka jest najbardziej „fizyczna” z wszystkich postaci i jeśli ktoś miał skończyć ze sobą w łóżku, to właśnie oni. Gdy zaczęto kręcić pierwsze odcinki, okazało się jednak, że mało istotny motyw licealnego zauroczenia odgrywany jest przez aktorów z takim wyczuciem, że po prostu trzeba go przekształcić w coś więcej. Nad ich relacją unosiła się pewna magia i siła przeznaczenia, co twórcy postanowili wykorzystać. Takim oto sposobem stworzono jeden z najbardziej rozpoznawalnych telewizyjnych romansów.
Gdy serial znikał z anteny, Aniston zdecydowanie była jego największą gwiazdą. Choć w czasie pracy nad „Przyjaciółmi” zagrała w kilku popularnych filmach, nie da się ukryć, że sławę zawdzięczała też w dużej mierze głośnemu małżeństwu z Bradem Pittem. Słabo radziła sobie zresztą z tą podwójną nagonką mediów i fanów. W okolicach siódmego sezonu zastanawiała się nad odejściem z serialu – a raczej nad tym, by po prostu zakończyć jego emisję, ponieważ decyzje były podejmowane wspólnie. Mówiła: Nie wiedziałam, ile jeszcze Rachel mogę z siebie wykrzesać, na ile jeszcze starczy mi kreatywności. Nie można przecież było ciągnąć tego w nieskończoność. Poza tym uważałam, że lepiej zakończyć to, kiedy ludzie nas kochają, a nie wtedy, kiedy już mają nas dosyć. Kiedy serial ostatecznie zniknął z anteny, była jednak tą, która najbardziej to przeżyła. Płakała ponoć każdego dnia przy kręceniu ostatnich odcinków. Ten okres nie był dla niej łatwy – w tym samym czasie zaczęło się też psuć jej małżeństwo. Pitt przebywał wtedy na planie filmu „Pan i Pani Smith”, gdzie poznał Angelinę Jolie. Nie bywał w domu, nie wspierał Aniston w tym trudnym momencie i powoli zaczynał przygotowywać żonę na swoje odejście. Choć był to zdecydowanie trudny czas dla tej aktorki, pozbierała się i dziś jest jedną z największych kobiecych gwiazd komedii. Zegar jednak tyka nieubłaganie – teoretycznie mogłaby już grać matki niektórych swoich bohaterek. Niedługo będzie musiała wykonać przejście do innego typu ról, a nie jestem pewien czy uda jej się to tak dobrze jak np. Sandrze Bullock. Ale, póki co, trzyma się przecież świetnie i gdyby się postarać, mogłaby grać nawet (nieco zmęczone) 25-latki. Jej striptiz w zeszłorocznym „Millerowie” jest na to świetnym dowodem. Na listopad planowana jest natomiast premiera drugiej części „Szefowie wrogowie”, gdzie wciela się w dentystkę-nimfomankę. Tam to dopiero będzie się działo!