Filmy science fiction z NAJGŁUPSZĄ fabułą
Inwazja kosmitów (1957)
Nastoletnia para całująca się w lesie przypadkowo przejeżdża swoim samochodem istotę nie z tego świata. Mimo utraty ręki potwór żyje i zaczyna prześladować naszych nastolatków. Z kolei Joe, miejscowy pijak, oferuje nastolatkom swoje usługi w znalezieniu kosmity, jednak koledzy potwora z kosmosu wstrzykują mu do organizmu alkohol, przez co ten umiera z przedawkowania. Jeżeli to nie jest głupi pomysł na fabułę filmu science fiction, to nie wiem, co nim jest. Ale idąc dalej, nasi bohaterowie na skutek serii niefortunnych zdarzeń muszą przekonać lokalną policję, że faktycznie potrącili potwora nie z tego świata, a nie miejscowego pijaka, który ginie dokładnie w tym samym czasie, choć wszyscy wiedzą, że umarł z przedawkowania. Do tego dodajmy jeszcze wątek wojskowych, którzy próbują ukryć fakt, iż istoty pozaziemskie są wśród nas… duh! Mimo łatki filmu SF produkcja bardziej przypomina dramat dla nastolatków, gdzie potwór pojawia się tak naprawdę przez 5-6 minut całego filmu.
Agent For H.A.R.M (1966)
Jeżeli patrząc na sam tytuł, od razu nasuwa się wam serial Kryptonim U.N.C.L.E, który zawitał na ekrany w roku 1964, pamiętajcie, że podobieństwo jest jak najbardziej zamierzone. Tyle że w tym przypadku całość została wciśnięta w ramy filmu SF. Fabuła dzieje się w roku 1966, kiedy to panuje zimna wojna, a naukowiec dr Jan Stefanik dysponuje tajną bronią biologiczną. Oczywiście ściga go Armia Czerwona, a na terenie USA nikt nie może się do końca czuć bezpieczny. Partner naukowca zostaje zamordowany przez podwójnego agenta z pistoletem, który strzela mu w twarz zarodnikami zjadającymi mięso. Nasz doktor osiada w San Diego, aby pracować nad antidotum, zaś jego nowym towarzyszem zostaje ubrana w bikini mistrzyni łucznictwa, siostrzenica Eva, która nie istniała w jego świecie do momentu, gdy fabuła uznała, że jest potrzebna. Z kolei Adam Chance pracujący dla tytułowej agencji H.A.R.M. (ang. Human Aetiological Relations Machine) musi za wszelką cenę chronić doktora i powstrzymać Rosjan przed zarażeniem amerykańskich pól uprawnych śmiercionośnymi zarodnikami.
Brygada siedmiu mieczy (1991)
Produkcja charakteryzuje się abstrakcyjną, wręcz oniryczną strukturą. Nie uświadczymy tu przesadnej ilości dialogów, a niektóre sceny w kluczowych momentach były powtarzane niezliczoną ilość razy. Przykładowo dotyczy to sytuacji, w której główny bohater wsiada na motocykl i wyjeżdża z parkingu osiem razy z rzędu, za każdym razem wyjeżdżając z innego miejsca parkingowego. Jeżeli chodzi o fabułę, to jest to pierwszy przykład tzw. filmu zen, gdzie sceny filmowane są bez scenariusza. Jednak możliwe jest nakreślenie, o czym ta produkcja jest. Film opowiada o Hawku Goodmanie, który zostaje wysłany na misję przez ojca Donaldo, aby uratować swoją porwaną siostrę ze szponów złego władcy – faraona – w apokaliptycznym świecie przyszłości. Akcja filmu rozgrywa się w regionie zwanym Wheelzone, którego ludność podróżuje wyłącznie na rolkach lub deskorolkach, jednak Hawk jak przystało na prawdziwego badassa porusza się na Harleyu Davidsonie.
Starcrash (1978)
Film był odpowiedzią na Gwiezdne Wojny, które w tamtym okresie królowały na dużym ekranie. W obsadzie znalazł się jednak nie kto inny jak sam David Hasselhoff. Wciela się on w rolę galaktycznego księcia, który musi walczyć z poklatkowymi droidami, zaś u jego boku znajduje się Caroline Munro, bardziej znana jako dziewczyna Bonda w Szpiegu, który mnie kochał. Tym razem wciela się w rolę kosmicznej przemytniczki – Stelli Star – oczywiście paradującej w bikini. Jak więc wygląda fabuła tegoż dzieła? Otóż Stella Star zostaje zatrzymana przez kosmiczną policję, a następnie wysłana do kosmicznego obozu. Udaje jej się uciec, jednak dostaje specjalne zadanie – ma odnaleźć Simona, syna imperatora, którego gwiezdny pojazd rozbił się na odległej planecie. Nie można zapominać też o uratowaniu przy okazji kosmicznego królestwa, które chce przejąć niegodziwy hrabia Zarth Arn. Jeżeli to nie przekonało was do seansu, to warto nadmienić, że statki kosmiczne zostały wykonane z części samolotowych, części samochodowym oraz pojemników po aerozolu.
A jakie waszym zdaniem są najgłupsze pomysły na filmy science fiction?