Filmy, które POWINIENEŚ OBEJRZEĆ, jeśli podobał ci się JOHN WICK
Zaledwie pięć lat wystarczyło, by niezależny, niskobudżetowy film akcji stał się zaczątkiem kultowej trylogii, której jakość docenili zarówno krytycy, jak i widzowie. John Wick 3 – Parabellum kilka tygodni temu wszedł na ekrany kin, już po cichu mówi się o kolejnych częściach, być może także serialu, niewątpliwie mamy więc do czynienia z narodzinami nowego uniwersum. Zimnokrwisty morderca z wrażliwą stroną i żelaznymi zasadami w zawsze idealnie skrojonym garniturze w wykonaniu Keanu Reevesa jest centralną postacią w tym półświatku pełnym skrytobójców, tajnych organizacji przestępczych i syndykatów zbrodni. Jeśli nie możecie doczekać się kolejnej odsłony – czy to filmowej, czy serialowej – przygód Johna Wicka, możecie zapoznać się z poniższymi tytułami.
Strzelanina niczym balet – Raid: Redemption
Ten indonezyjski film akcji polecam za każdym razem, gdy tylko nadarza się ku temu okazja – jest to bowiem esencja kina. Jak każdy kinoman, lubię obejrzeć Tarkowskiego, Felliniego lub jakiś dobry, europejski dramat rozpisany na trzech aktorów i dwa pomieszczenia, ale prawdziwa potęga filmu kryje się w akcji, montażu i choreografii. A elementy te w Raidzie są na najwyższym możliwym poziomie. Nie warto doszukiwać się tu wyrafinowanej intrygi czy błyskotliwych dialogów – sednem takiego seansu jest tutaj wartka akcja, zawierająca się w bieganiu, strzelaniu, walce wręcz i powolnej, miarowej ścieżce bohatera na szczyt budynku wypełnionego uzbrojonymi po zęby przestępcami. Klarowna linia narracji pozwoliła reżyserowi stworzyć serię niezapomnianych scen akcji, które w perwersyjny sposób cieszą oko i przynoszą satysfakcję podczas oglądania. Wszystko to dzięki idealnej choreografii aktorów – w roli głównej wystąpił Iko Uwais, będący mistrzem indonezyjskiej sztuki walki silat, połączonej z przemyślanymi ruchami kamery i genialnym wyczuciem montażowym. Walki w Raid wyglądają zjawiskowo. Fani baletu na pistolety w wykonaniu Johna Wicka nie będą rozczarowani.
Klimat i muzyka: Gość
Film Adama Wingarda wszedł do kin w tym samym roku, co John Wick. W Stanach Zjednoczonych szybko zdobył popularność, zebrał również przeważająco pozytywne recenzje. W Polsce przeszedł może nie niezauważony, ale na pewno z mniejszym przytupem niż obraz z Reevesem. A szkoda, bo Gość to solidna dawka filmowych emocji, na którą składają się charyzmatyczny główny bohater (w tej roli Dan Stevens), kapitalna ścieżka dźwiękowa i klimat retro nawiązujący do przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Na powierzchni film Wingarda jest dość standardowym thrillerem, ale trzeba przyznać, że w ciekawy sposób dokonuje dekonstrukcji swojego gatunku, na przykład w postaci odwrócenia relacji damsko-męskiej. Gdzie zwykle to fatalna kobieta świeciła golizną i rzucała urok na faceta, tam Gość dokonuje rewolty i pokazuje, jak niczego nieświadoma (z początku) dziewczyna ulega przystojnemu, tajemniczemu nieznajomemu. Zwieńczeniem narastającego napięcia jest widok półnagiego Stevensa o ciele atlety, któremu bohaterka nie może się oprzeć. Podobnie jak Wick, Gość nawiązuje do klasyki gatunku, bez potrzeby szukania na siłę oryginalnych lub nowatorskich rozwiązań. Klasa i klimat biją z ekranu, a wszystko podlane jest genialnym doborem utworów – soundtracku z filmu Wingarda można słuchać na okrągło, a atmosfera spokojnego amerykańskiego miasteczka skąpanego w czerwono-niebieskim świetle neonów pozostaje z nami na długo po seansie.