FILMOWI BARMANI. Wstrząśnięci, nie zmieszani
Są niezastąpieni w przynoszeniu ulgi strapionej duszy. Często stają się też jedynymi kompanami do rozmów o wszystkim i o niczym. Acz bywa również, że z grobową powagą odmawiają nam swej usługi – dla naszego własnego dobra. Co ciekawe, mimo ciągłego obracania się wśród alkoholu pozostają wiecznie trzeźwi. Barmani – najlepsi dwunożni przyjaciele każdego człowieka. Oto wybrany tuzin (a w rzeczywistości siedemnastka) tych, którzy zaznaczyli się jakoś na dużym ekranie. Ich zdrowie!
Arthur
Na początek trochę niestandardowy rodzaj piwnego lokaja, bo… sztuczny. Art jest tylko do połowy przypominającym człowieka robotem, zatem można wyrokować, że jest w stanie przeżyć (i przepić) każdego swojego klienta. Na minus trzeba mu zapisać fakt, że nie potrafi w razie czego wyjść poza obręb lady, nie ma prawdziwych uczuć, miewa tendencje do zwarć i, wbrew pozorom, nie umie trzymać gęby na kłódkę. Ale, hej, cała reszta jest nienaganna, łącznie z manierami.
Brian Flanagan i Doug Coughlin
Koktajl
Chyba każdy chciałby, aby zza kontuaru witała go uśmiechnięta twarz Tomka Cruise’a bądź Bryana Browna. I żeby każdy barman, tak jak oni, potrafił serwować drinki w równie efektownym stylu. Rzeczywistość troszkę różni się jednak od filmu, ale właśnie za to kochamy tę dwójkę (i ten film), że z tak błahej sprawy jak nalewanie wódy potrafią zrobić niezapomniane show, za które nie trzeba dodatkowo płacić. Wady? Brak cycków. Ale w końcu nikt nie jest doskonały.
Cammie, Lil, Rachel, Violet i Zoe
Wygrane marzenia
A skoro już przy tym jesteśmy, to i pań nie brak za filmowymi ladami. Ta piątka również przekracza pewne normy realizmu, ale skoro zatrudniono byłe modelki, to trudno się dziwić. Co ciekawe, casting tylko nieznacznie różni się od rzeczywistości, film zainspirowany został bowiem prawdziwym lokalem o nazwie Coyote Ugly Saloon, który to przybytek również bawi klientów podobnymi występami w przerwie od polewania shotów. Inna sprawa, że mimo całej swojej zajebistości ekranowe barmanki nie są specjalnie dobre w swoim fachu. Ale wybaczamy im to, prawda?
Chester
Powrót do przyszłości III
Podobne wpisy
Gość z przeszłości, ergo starej daty. Oldskulowiec, który zna wszystkich swoich gości na wylot, a dla przyjezdnych zawsze ma gotową ciętą ripostę – zwłaszcza gdy zadają głupie pytania i/lub składają dziwne zamówienia. Zachowuje kamienną twarz niemal w każdej sytuacji. A w momencie kryzysu potrafi przyrządzić soczek, który każdego postawi na nogi w tempie ekspresowym. Jego fizjonomia absolutnie przeciętnego gościa pomaga mu wzbudzić sympatię, dzięki czemu jest idealną osobą na pogadanki od serca. Jak każdy w tej branży i w danych czasach – wszak to Dziki Zachód – najbardziej obawia się o stan własnego baru.
Eddie
Ćma barowa
Tym razem podrzędny alkoholowy bufet obsługuje Frank Stallone (z wąsem!), czyli mamy do czynienia z twardzielem (o twardym zaroście). I rzeczywiście, cierpliwość dla szemranej klienteli i dobre serce Eddiego mają swoje granice, a on sam potrafi w razie czego uciec się do przemocy. Bójki ze stałym bywalcem – Henrym Chinaskim – należą tu do cyklicznych wydarzeń, na których można nawet co nieco zarobić. Wygrywa je głównie Eddie, czemu trudno się dziwić. W końcu kto jak kto, ale brat samego Rambo przyłożyć potrafi. Tym samym jest nie tylko barmanem, ale i wykidajłą w jednym.
Lloyd
Jedna z największych barmańskich tuz X muzy. To wzorowy przykład „człowieka po drugiej stronie” baru – doradzi, poradzi, poklepie po plecach, no i poleje jak trzeba. Kulturalny, miły, skory do rozmów i obyty w środowisku sfer wyższych. Inteligentny i cwany. Budzi szacunek. Słowem: złoty chłop. Szkoda tylko, że… zjawa na usługach sił nieczystych. Ale kto by się takimi pierdołami przejmował po kilku głębszych i stosie wciąż niezapisanych stron książki…?