search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Filmografia Stanleya Kubricka

Adrian Szczypiński

13 grudnia 2016

REKLAMA

Spartakus (1960)

Dumny niewolnik Spartakus, po zranieniu strażnika w kamieniołomie, dostaje się do szkoły dla gladiatorów Batiatusa. Tu poznaje tajniki walk i zakochuje się w niewolnicy Varinii. Po buncie niewolników, Spartakus staje na ich czele, kierując się w stronę morza. Lecz zamiast statków, armię niewolników czeka ostateczna bitwa z potężnymi rzymskimi oddziałami…

Wśród mniej znanych faktów z życia Kubricka można znaleźć ślady pracy przy projektach filmowych, które nigdy nie ujrzały światła dziennego, bądź takich, przy których Kubrick pracował bardzo krótko, by wskutek nieporozumień bez żalu rozstać się z niechcianymi pomysłami. W latach 50. Kubrick i Calder Willingham (współautor scenariusza „Ścieżek chwały”) pracowali nad wspomnianą wcześniej adaptacją powieści Stefana Zweiga „The Burning Secret”, lecz zmiany w szefostwie MGM zastopowały te prace (film powstał dopiero w 1988 roku, w reżyserii Andrew Birkina, asystenta Kubricka na planie „2001: Odysei kosmicznej”).

Kubrick i Harris pracowali także nad osadzonym w czasach II wojny światowej projektem „The German Lieutenant” wg powieści Richarda Adama, z którego nic nie wyszło, podobnie jak z pisanego specjalnie dla Kirka Douglasa scenariusza „I Stole 16 Million Dollars”, opartego na biografii włamywacza Herberta Emmersona Wilsona. Tak samo było z projektem filmu „The 7th Virgina Cavalry Raider” czy serialem wg filmu „Operation Mad Bull”. Po nakręceniu „Ścieżek chwały” Stanley Kubrick został zatrudniony przez Marlona Brando do prac nad scenariuszem „One-Eyed Jacks” (zastąpił na tym stanowisku Sama Peckinpaha), lecz po zakontraktowanych sześciu miesiącach bezowocnych prac i przepychanek, Kubrick dał sobie spokój zarówno ze scenariuszem, jak i z planowanym objęciem reżyserii tego filmu (powstały w 1961 roku western ostatecznie wyreżyserował sam Brando). Pod koniec lat 50. Kubrick znalazł się w artystycznej i zawodowej pustce.

W tym samym czasie Kirk Douglas, rozzłoszczony tym, że nie dostał roli Judy Ben-Hura, postanowił zrobić własne widowisko sandałowe i rozpoczął gigantyczną (12 mln $) produkcję „Spartakusa”. Lecz zaledwie kilka dni zdjęciowych wystarczyło na rozpętanie konfliktu z narzuconym przez wytwórnię Universal reżyserem Anthonym Mannem, któremu błyskawicznie podziękował za brak współpracy. Zakulisowe plotki jako źródło konfliktu wskazywały na dystyngowany styl reżyserii Manna, stojący w opozycji do bardzo fizycznego aktorstwa Douglasa; gwiazdor chciał po prostu zrobić dobre, widowiskowe kino akcji, a Anthony Mann optował za eleganckim, bardzo tradycyjnym filmem kostiumowym. „Spartakus” już na początku znalazł się w tarapatach.

Wtedy Kirk Douglas, pamiętający znakomitą współpracę na planie „Ścieżek chwały”, zaproponował Kubrickowi przejęcie reżyserii. Był to piątek, 13 lutego 1959, a do następnego poniedziałku Kubrick miał podjąć decyzję. Ślepym trafem, spowodowanym bardziej układami towarzyskimi niż twórczymi, Stanley Kubrick popełnił jedyny film w swojej karierze, nad którym nie miał absolutnie żadnej kontroli, przy którym nie miał nic do powiedzenia i który był w zasadzie wykonaniem zlecenia dla pociągającego za wszystkie sznurki przyjaciela. Trudno jednak wyobrazić sobie „Spartakusa” bez finezyjnej inwencji reżyserskiej i wizualnej Kubricka, o czym mniej dyskretni branżowcy nie omieszkali Douglasowi wspomnieć.

Pracując w czasach niesławnego „polowania na czarownice” senatora McCarthy’ego, Kirk Douglas zatrudnił napiętnowanego scenarzystę Daltona Trumbo, do adaptacji powieści innego zresztą sympatyka komunistów Howarda Fasta. Piszący od 1950 roku pod kilkoma pseudonimami Trumbo, dzięki bezkompromisowości Douglasa i przychylnej postawie Universal Pictures, pojawił się na liście płac pod własnym nazwiskiem, co zapoczątkowało koniec ery mccarthyzmu (choć wcześniej sam Kubrick zgodził się na podpisanie scenariusza własnym nazwiskiem).


Wśród festiwalu sandałowych megaprodukcji ówczesnego Hollywoodu („Tunika”, „Dziesięcioro przykazań”, „Quo Vadis”, „Juliusz Cezar”, „Ben-Hur”, a później także „Kleopatra” i „Upadek Cesarstwa Rzymskiego”) film Kubricka i Douglasa wyróżnia się przede wszystkim brakiem akcentów chrześcijańsko-religijnych. Choć na pierwszy rzut oka „Spartakus” składa się z tych samych atrakcji (długie, dialogowe sceny salonowe, przeplatane plenerowymi sekwencjami masowo-bitewnymi), to jego najważniejszą cechą jest… zwyczajny brak nudy. Rozkwitający geniusz narracyjny Kubricka, jakkolwiek ograniczany przez narzucony z góry materiał scenariuszowy, nie pozwalał na typowe dla sandałowych gigantów rozwlekanie napuszonych dialogów, nonszalanckie operowanie grubo ciosanymi portretami psychologicznymi, tanią demagogię czy zachwianie proporcji między retoryką i akcją.

Dodatkowym utrudnieniem dla 30-letniego reżysera była praca z legendami aktorstwa – Laurence’em Oliverem i Charlesem Laughtonem, którymi pokierował z wprawą starego wyjadacza. „Spartakus” był dla niego także wyjątkową okazją do czysto fizycznego zmierzenia się z realiami superprodukcji. Wspaniałą, porażającą ogromem sekwencję finałowej bitwy rozegrał przy pomocy blisko 10 tys. statystów, przeganianych w tę i z powrotem po hiszpańskich pustkowiach przez sześć tygodni; cały film został nakręcony w 167 dni, głównie na terenie Universalu i w Dolinie Śmierci.


Pragnienie dania jak najwięcej z siebie, doprowadziło do marginalizacji osoby Russella Metty’ego, autora zdjęć. Kubrick przejął na siebie większość pracy, związanej z ustawianiem kamer i oświetlenia, przez co rozgoryczony Metty rozważał usunięcie swojego nazwiska z listy płac. Gorzką rekompensatą był dla niego Oscar za zdjęcia do „Spartakusa”, czyli pracę, za którą odpowiadał w stosunkowo znikomym stopniu. Dzięki Kubrickowi rolę Varinii przyjęła Jean Simmons, która wcześniej rolę odrzuciła. Kirk Douglas szybko przekonał się, że w miejsce niewygodnego Manna zaangażował jeszcze większego indywidualistę Kubricka, co nie skończyło się, co prawda, wyrzuceniem przyjaciela z planu, lecz poważnie nadwątliło ich przyjaźń. Douglas powiedział: „Kubrick będzie kiedyś wielkim reżyserem, ale najpierw musi choć raz upaść na twarz. To nauczy go kompromisowości”. Cóż, patrząc na artystyczną drogę Kubricka jasno widać, że własną wielkość zawdzięczał właśnie swej nieprzejednanej dyktaturze, nie uznającej żadnych kompromisów.

Nie wszystkie doraźne zmiany były autorstwa Kubricka. Wspaniały Peter Ustinov, nagrodzony za rolę Batiatusa Oscarem, sam poprawiał dialogi, które na planie prowadził z Charlesem Laughtonem (Gracchus). Tym samym Peter Ustinov stał się jedynym aktorem, który zdobył Oscara za rolę u Kubricka. Późniejsze genialne kreacje Petera Sellersa kończyły oscarowy żywot tylko na nominacjach. Nie licząc aż pięciu różnych wersji montażowych (zmieniające się na przestrzeni lat kwestie cenzuralne), „Spartakus” to także jedyny film Kubricka, który doczekał się oficjalnej wersji rozszerzonej (dłuższe o 30 minut „Lśnienie” wyświetlano w amerykańskich kinach, w stosunku do skróconej, powszechnie znanej wersji 115′, przeznaczonej do kin na resztę świata).

W 1991 roku edycję DVD „Spartakusa” rozbudowano o sugerującą homoseksualny wątek scenę między Laurence’em Oliverem i Tonym Curtisem. Ten ostatni osobiście pracował przy nowych postsynchronach do tej sceny, a głosu zmarłemu Oliverowi użyczył sam Anthony Hopkins.

REKLAMA