search
REKLAMA
Artykuł

FAMILY GUY (według rodzimych tłumaczy GŁOWA RODZINY). Celna satyra i głupkowaty absurd

Mikołaj Lewalski

3 grudnia 2017

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

W momencie, w którym piszę te słowa, Family Guy (tłumaczenie tytułu było raczej zbędne i z tego powodu nie przyjęło się w Polsce ani w moim tekście) zbliża się do połowy szesnastego sezonu. Animowany sitcom Setha McFarlane’a niebawem przekroczy także próg trzystu odcinków – i to pomimo początkowego braku wiary w serial ze strony Fox. Włodarze stacji zniechęceni kontrowersjami czy okazjonalnie rozczarowującą oglądalnością (wynikającą głównie z nieprzemyślanego planowania godzin emisji) rozważali anulowanie ciągu dalszego po sezonie drugim, a ostatecznie zrobili to po wydaniu trzeciej serii. Na szczęście wysoka sprzedaż płyt DVD z odcinkami oraz kult, jakim został otoczony Family Guy, doprowadziły do zmiany tej krótkowzrocznej decyzji. Zamówiono czwarty sezon, a spokojna egzystencja serialu trwa nieprzerwanie do dziś, prezentując widzom bardziej śmiałą i drastyczną rozrywkę niż Simpsonowie, ale zarazem grzeczniejszą niż to, co możemy zobaczyć w Miasteczku South Park. Zanim jednak zostanie poruszona kwestia różnic i podobieństw do innych animowanych produkcji, cofnijmy się do samego początku i przyjrzyjmy się, skąd się w ogóle wziął Family Guy.

Wszystko zaczęło się w 1995 roku, kiedy to uczęszczający do  Rhode Island School of Design Seth McFarlane w ramach projektu zaliczeniowego stworzył krótkometrażówkę zatytułowaną The Life of Larry. Zachwycony nią profesor Setha zaprezentował jego dzieło studiu Hanna-Barbara, które zatrudniło młodego twórcę niecały rok później. Pierwszym płatnym projektem McFarlane’a była kontynuacja historii Larry’ego – Larry SteveRysunkowa animacja przedstawiała losy dwójki bohaterów – mężczyzny w średnim wieku oraz jego antropomorficznego psa intelektualisty. Jak nietrudno się domyślić, postaci te niedługo później posłużyły jako prototyp duetu Peter-Brian. Po wyemitowaniu perypetii Larry’ego przez Cartoon Network dyrektorzy Fox dostrzegli potencjał w rozwinięciu pomysłów McFarlane’a. Zaproponowali młodemu twórcy stworzenie serialu, który przedstawiałby życiowe perturbacje dysfunkcyjnej, ale zarazem pod wieloma względami typowej rodziny. Na pierwszym planie miał się znajdować umiarkowanie rozgarnięty mężczyzna w średnim wieku, a partnerowałby mu między innymi jego oczytany gadający pies. Tak powstał Family Guy – pierwotnie planowano wyświetlać go w formie krótkich filmów będących częścią programu rozrywkowego Mad TV, jednakże jego wymagania budżetowe okazały się zbyt wysokie. W 1999 roku produkcja McFarlane’a rozpoczęła swoje życie jako część ramówki Fox i tym sposobem dołączyła do grona najbardziej rozpoznawalnych animowanych seriali dla dojrzałych widzów.

You’d better watch who you’re calling a child, Lois. Because if I’m a child, you know what that makes you? A pedophile. And I’ll be damned if I’m gonna be lectured by a pervert.

Zapytany o największe inspiracje przy tworzeniu swojego sitcomu, McFarlane zawsze wskazuje Simpsonów oraz All in the Family. Z pierwszego zaczerpnięto głównie ogólną wizję rodziny, na którą składają się bohaterowie oraz pewne cechy szczególne postaci pobocznych. Drugi tytuł zainspirował twórców przede wszystkim, jeśli chodzi o odważne przełamywanie tabu i nieobawianie się konsekwencji przy poruszaniu kontrowersyjnych tematów. Postanowiono także położyć nacisk na nawiązaniach do popkultury i polityki, najczęściej w formie krótkich humorystycznych wstawek i retrospekcji. To w nich często kryje się największy ładunek humoru, choć zazwyczaj nie mają one nic wspólnego z fabułą odcinka. Połączenie tych wszystkich elementów zapewniło Family Guyowi ogromny sukces. Barwne i zupełnie odmienne od siebie postaci, cięta i bezlitosna kpina, a to wszystko polane grubą warstwą absurdalnego i nierzadko surrealistycznego humoru. Jak już wspomniałem we wstępie, dzieło McFarlane’a to w moich oczach pewien pomost między dwiema najpopularniejszymi kreskówkami dla dorosłych. Narracja Family Guya jest bowiem zdecydowanie mniej konwencjonalna i bardziej dynamiczna niż ta, którą znamy z Simpsonów. Ponadto życiowe ekscesy Griffinów nie próbują być przyjazną rozrywką dla całej rodziny i jest tam miejsce na znacznie więcej nieprzyzwoitości niż w Springfield. Ostrzejsze odcinki swoim poziomem “niegrzeczności” zbliżają się do Miasteczka South Park, jednak zazwyczaj daleko im do obsceniczności i bezkompromisowości serialu Treya Parkera i Matta Stone’a.

To jednak cecha późniejszych sezonów. Początek wyglądał bowiem nieco inaczej – zarówno w kwestii tonacji, rodzaju żartów oraz charakterów postaci. Widoczny powyżej kadr pochodzi z pierwszego odcinka serialu, w którym poznajemy “typową amerykańską rodzinę”. Mamy tu małżeństwo pełne miłości i koszmarnej dysfunkcji (Peter – niezbyt lotny, mizoginistyczny alkoholik i zarazem głowa rodziny, Lois  – marudna, ale odpowiedzialna kura domowa), antropomorficznego psa, który pomimo swojej inteligencji jest zwierzęciem domowym (Brian – nieco pretensjonalny liberał i alkoholik), oraz trójkę kuriozalnych dzieci (Stewie – złowieszcze i planujące zamordowanie matki dziecko, którego mowę może zrozumieć tylko garstka bohaterów, Meg – zakompleksiona i nadwrażliwa nastolatka, Chris – zdziwaczały chłopiec, który intelekt odziedziczył po ojcu). Fabuła początkowo koncentruje się na pełnych niedorzeczności przygodach Petera, podczas gdy jego bliscy pozostają niejako w tle. Większość odcinków otwiera scena mniej lub bardziej rodzinnego oglądania telewizji, a żarty koncentrują się na społecznych komentarzach i popkulturowych odniesieniach. Przemoc jest bardzo umowna, trudne tematy poruszane są w sposób złośliwy, ale nie okrutny. Pojawia się także całkiem sporo piosenek, jako że McFarlane jest fanem musicalowej formy i posiada nietuzinkowy muzyczny talent. Jak to wygląda obecnie?

REKLAMA