DavidLynch.com i INLAND EMPIRE
Jednym z najstarszych i najważniejszych wspomnień Davida Lyncha jest to, w którym jego ojciec, Donald, zabiera go do lasu, aby pokazać synowi, czym się zajmuje. Gdy mężczyzna i chłopiec zbliżają się do jednego z oznaczonych drzew, David zauważa, że po pozornie zdrowym, całkowicie zwyczajnym pniu krążą pielgrzymki mrówek i innych szkodników, które powoli niszczą roślinę. Dla Donalda jest to normalny dzień pracy leśnika i biologa zajmującego się chorobami trawiącymi amerykańską florę. Dla Davida moment w pewnym sensie przełomowy. Przez całą swoją karierę twórca będzie nieustannie powracał do tej pozornie nic nieznaczącej chwili. Dziesiątki jego obrazów, najbardziej ikoniczne sceny stworzonych przez niego filmów, a nawet same scenariusze będą opowiadać o niemal niezauważalnej inwazji czegoś złego na pozornie normalną rzeczywistość. Robactwo pełzające wśród nieskazitelnie przyciętego trawnika w prologu Blue Velvet, demony czające się w lasach okalających Twin Peaks czy też Mystery Man w niewytłumaczalny sposób wkradający się do domu w Zagubionej autostradzie – to wszystko miało zapewne swój początek pewnego letniego dnia, kiedy dziecko po raz pierwszy w swoim życiu zderzyło się z obrazem choroby oraz śmierci.
Twórcza droga Lyncha w zadziwiający sposób koresponduje z tą dynamiką. W przeciwieństwie do wielu kolegów po fachu, którzy po wyrobieniu sobie odpowiedniej pozycji wiodą raczej stabilne życie, a już na pewno nie muszą martwić się o finansowanie swoich kolejnych produkcji, Lynch niemal zawsze musiał zmagać się z producentami. Mnóstwo jego projektów, na czele z Ronniem Rocketem, czyli pomysłem na film, który towarzyszy Amerykaninowi niemal od początku jego kariery, musiało ostatecznie trafić do szuflady. Problemy związane z uzyskaniem funduszy na realizację swoich pomysłów wielokrotnie wpędziły Lyncha w ciężkie nerwice oraz problemy finansowe, które odbijały się w równej mierze na jego kondycji psychicznej, jak i na życiu rodzinnym. Oklaski ze strony krytyków oraz publiczności zawsze były wymieszane z falami zjadliwej krytyki, oskarżeniami o mizoginię, propagowanie przemocy i dewiacji seksualnych. Gdyby przyrównać życie Lyncha do drzewa, z całą pewnością byłoby ono potężne, ale i pełne skaleczeń pokrytych warstwą żywicy oraz powyginanych konarów kłębiących się bez żadnego logicznego sensu. Nieustannie przemykałyby po nim również czerwone mrówki, ponieważ w świecie reżysera dom, czyli materialne przedłużenie duszy człowieka, zawsze jest przez coś zagrożony. Za jego progiem nieustannie czyha siła, która usiłuje przedostać się do środka, niczym Bob żywiący się strachem oraz rozpaczą mieszkańców Twin Peaks.
Gdyby przyrównać życie Lyncha do drzewa, z całą pewnością byłoby ono potężne, ale i pełne skaleczeń pokrytych warstwą żywicy oraz powyginanych konarów kłębiących się bez żadnego logicznego sensu.
Czas wyznaczany przez prace nad Prostą historią oraz Mulholland Drive należał do jaśniejszych chwil kariery reżysera. Pomijając problemy związane z realizacją telewizyjnej wersji Mulholland, wszystko układało się po myśli twórcy. Co jednak najważniejsze, obie produkcje spotkały się z entuzjastycznym odbiorem ze strony krytyków i publiczności, a to zdecydowanie polepszyło notowania Lyncha po dość trudnym okresie rozpoczynającym się po opadnięciu entuzjazmu związanego z premierą Dzikości serca (okolice roku 1991). Dzięki opowieści o Diane Selwyn reżyser w 2001 roku opuścił Cannes wraz ze Złotą Palmą za reżyserię. Film został również zauważony przez Amerykańską Akademię Filmową, co zaowocowało nominowaniem Lyncha w tożsamej kategorii (najlepszy reżyser). 24 marca 2002 twórca zasiadł w Kodak Theatre obok swojego konkurenta, Roberta Altmana, nominowanego za Gosford Park. Złotego Rycerza otrzymał ostatecznie Ron Howard za Piękny umysł. Zaraz po ogłoszeniu werdyktu Altman miał ponoć przysunąć się do Lyncha i powiedzieć – “tak będzie lepiej”. Hollywood po raz kolejny nagrodziło jednego ze swoich, inni zostali zaproszeni jedynie po to, aby popatrzeć. Tym, co tego wieczoru zasmuciło Lyncha najbardziej, nie był jednak werdykt jury, ale fakt, że jego miejsce było zbytnio oddalone od palarni.
Jeszcze pod koniec roku 2001 do Lyncha zadzwonił Gilles Jacob, czyli dyrektor generalny festiwalu w Cannes. Tym razem nie chodziło jednak o galopujące terminy związane ze zbliżającym się deadline’em na zgłoszenie filmu, ale o propozycję przewodniczenia festiwalowemu jury w roku 2002. Początkowo Amerykanin nie był zachwycony tym pomysłem, bo – jak sam wspomina – nie wyobrażał sobie siebie w roli człowieka, który ocenia pracę innych. Lynch podkreślał, że wie, ile wysiłku kosztuje realizacja filmu, i twierdził, że czułby się niedobrze z tym, że od jego subiektywnej oceny będą zależeć losy ludzi, którzy zdecydowali się na podjęcie tego trudu. Z drugiej strony, Amerykanin od zawsze traktował Cannes z ogromnym szacunkiem, dlatego ciężko było mu odmówić człowiekowi, dzięki któremu ta wielka, festiwalowa maszyna rusza każdego roku na Lazurowym Wybrzeżu. Ostatecznie Lynch zgodził się na przyjęcie tej funkcji, ale zastrzegł, że w trakcie głosowania zrzeknie się podwójnego głosu, który przysługuje przewodniczącemu jury. Gilles Jacob nie miał z tym faktem żadnych problemów. Cannes ze Złotą Palmą opuścił tamtego roku Roman Polański nagrodzony za Pianistę.
Po powrocie do Ameryki Lynch ponownie zastał na drzewie czerwone mrówki. Jego córka, Jennifer, musiała poddać się skomplikowanej operacji kręgosłupa, ponieważ ból wywołany przez wcześniejszy wypadek samochodowy nasilił się na tyle, że zaczął znacząco utrudniać jej życie. Zabieg okazał się bardziej złożony, niż początkowo przypuszczali lekarze, a to z kolei wpłynęło na kondycję kobiety po operacji. Jennifer przez kilka miesięcy była przykuta do łóżka, a przez pierwsze kilka tygodni musiała praktycznie zrezygnować z poruszania się, ponieważ jakikolwiek zbyt gwałtowny ruch mógł skończyć się obrażeniami wewnętrznymi. Lynch mocno przeżył tę sytuację i zdecydowanie zbliżył się do córki, która przez większość życia traktowała go raczej jak przyjaciela niż ojca. Ciężki stan Jennifer był także okazją do tego, aby odnowić kontakty z jej matką i pierwszą żoną Lyncha, Peggy Lentz. Po latach od tego wydarzenia Jennifer wspominała, że dzięki swojej chorobie w pewnym sensie odzyskała rodzinę.
Pod koniec roku 2002 Amerykanin jeszcze raz powrócił do Europy w celach zawodowych. W związku z niewielką trasą koncertową zaaranżowaną na potrzeby promocji płyty Blue BOB nagranej przez Johna Neffa i Lyncha w roku 2001 reżyser wskoczył w buty muzyka i pojawił się na kilku koncertach w roli gitarzysty. Po latach twórca wspomina trasę jako jeden z najbardziej przerażających momentów artystycznej kariery. Konieczność występowania na żywo przed publicznością była przeszkodą, którą ledwie udało mu się pokonać. Wedle uczestników i prasy koncert w Paryżu był jednak całkiem udany.