Dalej od fleszy. Doskonałe występy aktorskie 2024 roku, o których mówi się ZA MAŁO

Rok 2024 powoli dobiega końca, rozpoczyna się sezon nagród i rozmaitych podsumowań. Tradycyjnie mówi się wiele o najlepszych filmach, ale także występach aktorskich roku. Nie wszystkie jednak tyle samo uwagi, w czym rolę gra bez wątpienia niejednakowy marketing poszczególnych filmów. M.in. z tego względu zebrało się sporo występów aktorskich z 2024 roku, które zasługują na więcej uwagi, niż rzeczywiście otrzymują. Niekoniecznie muszą to być role przeoczone, ale po prostu z jakiegoś powodu mniej pamiętane i oklaskiwane niż inne. Poniżej mój wybór ról roku 2024, które powinny zebrać więcej braw.
Nell Tiger Free – „Omen: Początek”
Nie ukrywam, że Omen: Początek to jedno z pozytywnych zaskoczeń tego roku. Po w najlepszym razie kontrowersyjnych rebootach Halloween czy Egzorcysty powrót do opowieści o Antychryście budził lęk i to nie ze względu na gatunek horroru. Jednak film Arkashy Stevenson dowiózł satysfakcjonujący spektakl grozy, który oferuje więcej niż żerowanie na kultowej marce. Jednym z największych atutów nowego Omenu jest występ Nell Tiger Free w roli Margaret, dziewczyny wybranej do odegrania mrocznej roli w służbie Kościoła. Free jest hipnotyzująca, gdy łączy w swojej kreacji delikatność, niewinność, dyskretny seksapil oraz niepokój. Nie tylko dotrzymuje kroku doborowej obsadzie – w której znaleźli się m.in. Ralph Ineson czy Sonia Braga – ale wręcz przebija wszystkich, zgarniając film dla siebie. Mam nadzieję, że dla aktorki znanej z Gry o tron czy Servant będzie to występ przełomowy, na którym zbuduje mocną karierę.
James McAvoy – „Nie mów zła”
Inaczej niż w przypadku Omenu, remake duńskich Gości nie należy do filmów udanych. Nie mów zła gubi niepokojący mrok oryginału, źle zarządza tempem narracji i zamienia psychologiczny thriller w generyczną skradankę. Jednak jest w filmie Jamesa Watkinsa coś, co zasługuje na wyróżnienie, i jest to rola Jamesa McAvoya, wcielającego się w psychopatycznego oprawcę. Szkot szarżuje, krzyczy i rzuca się po ekranie, a efekt jest absolutnie psychotyczny. Moment, w którym wykrzykuje w morderczym szale tekst piosenki Eternal Flame, powinien przejść do historii. Niestety mam wrażenie, że ze względu na mierną jakość samego filmu rola ta jest lekceważona – a niesłusznie, bo to ten przypadek, kiedy w dziele przeciętnym aktor wspina się i tak na wyżyny, trafiając w punkt i ciągnąc całość w górę.
Sebastian Stan – „A Different Man”
Sebastian Stan wcielił się w tym roku w Donalda Trumpa w Wybrańcu i ta rola spowodowała największy rozgłos wokół aktora. Ale na samym początku 2024, na Berlinale, pokazano A Different Man z fenomenalną rolą Stana, za którą dostał zresztą aktorskiego niedźwiedzia. Niespodziewany zwycięzca niedawnych nagród Gotham to przewrotna, niepokojąco-ironiczna opowieść o inności, tęsknocie i pragnieniu bycia kimś innym. Stan gra część filmu pod mocną charakteryzacją, a gdy ją zrzuca, nie traci nic z energii, którą spod niej wydobywa. Nawigując w pełnym zakrętów scenariuszu, Stan daje prawdziwy popis na miarę największych speców od kreacji ludzi na pograniczu, tożsamościowym rozdrożu. I choć w Wybrańcu aktor również był świetny, to właśnie A Different Man zasługuje na największe uznanie i miejsce wśród absolutnie najlepszych występów tego roku.
Enrico Colantoni – „Humane”
Debiut Caitlin Cronenberg – z tych Cronenbergów – nie dotarł na razie do Polski, a szkoda, bo intrygujący dystopijny thriller oferuje wiele dobra. Wisienką na wysmakowanym torcie Humane jest rola Enrica Colantoniego, jednego z klasycznych aktorów drugiego planu. Wciela się on w Boba, pracownika firmy realizującej program dobrowolnej eutanazji w świecie cierpiącym przez kryzys klimatyczny i przeludnienie. Z poczciwego błękitnego kołnierzyka Conlatoni przeistacza się szybko w równocześnie fascynującego i przerażającego socjopatę, z którym mierzyć się muszą bynajmniej niesympatyczni protagoniści filmu Cronenberg. Aktor świetnie poradził sobie z połączeniem sprzeczności swojej postaci, tworząc kogoś w rodzaju napędzanego osobistymi doświadczeniami i klasową złością samozwańczego egzekutora sprawiedliwości, przy tym nie tracąc gruntu realizmu. Świetna rola, która powinna wziąć szturmem kategorie drugoplanowe najważniejszych nagród.
Amy Adams – „Nightbitch”
Kariera Amy Adams znajduje się chyba od paru lat na zakręcie. Od jakiegoś czasu częściej możemy ją oglądać w filmach przestrzelonych niż w kandydatach do nagród. Nightbitch jest równocześnie jej wielkim powrotem do szeroko komentowanych występów, jak i… filmem nieco przestrzelonym. Metaforyczny thriller o macierzyństwie pozwala Adams na popis umiejętności budowania postaci na granicy stabilności i poczytalności, równocześnie oferując sporo okazji do sprawdzenia się w grotesce. Efekt jest zasadniczo udany, a Adams błyszczy. Nightbitch to film trochę zbyt udziwniony, by wybić się poza obiegiem festiwalowym, jednak zasługuje na uwagę, również za sprawą głównej kreacji aktorskiej, o której mówi się zbyt mało.
Jesse Eisenberg – „Sasquatch Sunset”
Jesse Eisenberg zalicza właśnie triumfalne tournée w mediach i branży za sprawą Prawdziwego bólu. Paradoksalnie w wyreżyserowanym przez kolegę filmie bardziej błyszczy Kieran Culkin. Sam Eisenberg jest dobry, ale prawdziwy popis jego artystycznej odwagi i zniuansowanego aktorstwa znajdziecie w Sasquatch Sunset, gdzie wciela się on… w Wielką Stopę. Konkretnie w jednego z czterech prawdopodobnie ostatnich przedstawicieli tego gatunku, którzy przemierzają kurczące się amerykańskie puszcze. Ukryty pod cudacznym kostiumem Eisenberg tworzy konkretną, pełnokrwistą postać, podobnie zresztą jak skrywająca się pod sąsiednią maską Riley Keough. To jednak Eisenberg dostaje największą okazję do aktorskiego popisu w dramatycznej scenie. Sam film, choć wydawać się może prześmiewczą ciekawostką, jest jedną z najciekawszych i najbardziej poruszających pozycji 2024 roku, a rola Eisenberga naprawdę zasługuje na kampanię pod nagrody.
Yura Borisov – „Anora”
O Anorze Seana Bakera mówi się sporo, ale główną uwagę skupia – zresztą słusznie – Mikey Madison, wcielająca się w tytułową rolę. Warto jednak zwrócić także uwagę na Yurę Borisova, wcielającego się w jednego z ochroniarzy rosyjskiego oligarchy. Aktor, którego możliwości w budowaniu niejednoznacznej i emocjonalnej postaci mogliśmy już poznać w pięknym Przedziale nr 6 Juho Kuosmanena, stworzył u Bakera postać Igora. Mężczyzna zaczyna jak gangster z polskiej komedii kryminalnej, by przeistoczyć się w drugą najciekawszą figurę gorzkiego dramatu. Borisov daje popis oszczędnych środków aktorskich, dopełniając w wielu miejscach rolę Madison i idealnie wpasowując się w narracyjną układankę Anory.