CZY POLSCY REŻYSERZY ŚNIĄ O FILMACH SCI-FI? (CZĘŚĆ 2)

Następne zabawy „Se-Ma-Foru” z sci-fi były kontynuowane przez dwóch filmowców, studiujących w łódzkiej filmówce – Marka Nowickiego (znanego później m.in. ze zdjęć do Rejsu i ze scenariusza oraz reżyserii serialu Kariera Nikodema Dyzmy z Romanem Wilhelmim w roli głównej) oraz Jerzego Stawickiego (autora zdjęć do Jak rozpętałem drugą wojnę światową i Wielkiego Szu).
W latach sześćdziesiątych nakręcili razem dwa krótkometrażowe filmy w realiach fantastyczno-naukowych – Profesora Zazula i Przyjaciela – oba na podstawie opowiadań z Dzienników gwiazdowych Stanisława Lema.
W pierwszym z nich Ijon Tichy (Piotr Kurowski) chroni się w trakcie ulewy w starym domu na odludziu. Jego mieszkańcem jest tytułowy profesor Zazul (Stanisław Milski), który proponuje gościowi schronienie i z dumą prezentuje wyniki swoich wieloletnich badań dotyczących klonowania ludzi. Jak się niedługo okazuje, prawdziwy profesor został zamordowany i umieszczony w wielkim słoju, a gospodarzem podejmującym Tichego jest nie kto inny, jak kopia i zarazem zabójca profesora Zazula.
Stanisław Milski w filmie „Profesor Zazul” (1965), reż. Marek Nowicki, Jerzy Stawicki
W filmie (który klimatem przypomina „Psychozę”) autorzy zadają odwieczne moralne pytania – czy twórca może zabijać swoje twory?
Tym bardziej, jeśli są one inteligentne i mają „duszę”? A co, jeśli to twór pozbędzie się swojego kreatora i będzie chciał wejść w jego buty? Czy nowy Zazul różni się czymś od poprzedniego? W wielu, wielu filmach próbowano już sobie odpowiadać na te pytania, bardziej lub mniej interesująco (jak choćby niewykorzystany potencjał w Wyspie). Z pewnością temat zostanie jeszcze podjęty przez następnych filmowców, może polskich, kto wie? Klonowanie ludzi jest w końcu bardzo kontrowersyjne (czyt. filmowe), a w magazynach i na portalach naukowych średnio co kilka miesięcy serwuje nam się najnowsze odkrycia z tej dziedziny. Jedno jest pewne – jeśli kiedykolwiek polskiemu reżyserowi zamarzy się nakręcenie arcydzieła z gatunku SF poruszającego wątek możliwości genetyki, w pierwszej kolejności, szukając inspiracji, powinien zwrócić się do klasyki, czyli Lema i jego adaptatorów.
W Przyjacielu znów powraca temat sztucznej inteligencji. Tym razem Ijon Tichy (i tu Piotr Kurowski) zostaje wezwany do zbadania buntującego się olbrzymiego mózgu elektronowego. Niedługo po tym poznaje Hardena (Józef Pieracki), który jest zmanipulowany przez swojego „przyjaciela” – komputer chcący przejąć władzę nad światem.
Film jest zrobiony na poważnie w pozytywnym znaczeniu tego słowa, tajemna firma i laboratorium są przedstawione bardzo wiarygodnie. Znawcy gatunku z pewnością przy jego oglądaniu nie unikną skojarzeń z dziełem „operatora Nolana”, czyli z Transcendencją i w sumie, gdyby nie kilka drobnych aspektów (zdziadziały głos komputera), można by uznać tę drobną produkcję za udany thriller sci-fi.
Na zdjęciu Ryszard Filipski i Bogumił Kobiela w filmie „Przekładaniec” (1968), reż. Andrzej Wajda
PRZEKŁADANIEC
Za swego rodzaju podsumowanie lat sześćdziesiątych posłuży nam jedyny film fantastyczno-naukowy w karierze mistrza Wajdy, a także jeden z niewielu (obok Seksmisji i czasem dzieł Szulkina), które przetrwały w pamięci naszych głównonurtowych mediów.
Mowa oczywiście o Przekładańcu, czyli krótkometrażowym obrazie (35 min) opartym na opowiadaniu Stanisława Lema pt. Czy pan istnieje, Mr Jones?. Warto tu przy okazji dodać, że film ten należy do nielicznych adaptacji zaaprobowanych przez naszego „wieszcza SF”. Według uszczypliwych głównie dlatego, że sam był autorem scenariusza, co niekoniecznie ma związek z prawdą, zważywszy, że o filmach Krzysztofa Dębowskiego, przy których także był scenarzystą – Wycieczce w kosmos i Bezludnej planecie – wcale nie wypowiadał się tak przychylnie.
Akcja filmu toczy się w 2000 roku. Kierowca rajdowy, Richard Fox (w roli jak zawsze zabawny Bogumił Kobiela), ma wypadek, w trakcie którego jego brat-pilot ginie, a on sam jest ciężko poturbowany. Trafia do nowoczesnej kliniki specjalizującej się w przeszczepach organów. Foxowi udaje się przeżyć, jednak dowiaduje się, że w trakcie operacji musiano mu przeszczepić znaczną część organów z ciała jego brata. Gdy bratowa Foxa po śmierci męża próbuje uzyskać odszkodowanie od ubezpieczeniowców, okazuje się, że jest to niemożliwe, gdyż jej mąż żyje. Dostaje jedynie trzydzieści procent, bo tyle z ciała brata Foxa zmarło. Sam Richard również nie może dostać należnego mu odszkodowania, zwraca się z tym do adwokata (Ryszard Filipski), który z niedowierzaniem stwierdza, że nie jest w stanie pomóc swojemu klientowi. Wkrótce dochodzi do kolejnych wypadków podczas rajdów, po których Richard Fox przechodzi kolejne i kolejne operacje. Za każdym razem udaje się ze skargą do adwokata, który obserwuje coraz większą przemianę „przekładańca”, z czasem coraz rzadziej będącego Foxem, a częściej czującego się jak ludzie (a nawet pies), z których został poskładany.
https://www.youtube.com/watch?v=zz50v6Cl3Og
Dziś, oglądając ten film, nie sposób się nie uśmiechać, ale to dobrze. Jest to, bądź co bądź, komedia.
A to, że jest to także błędna wizja przyszłości (albo raczej alternatywna), w której przeszczepy generują tyle prawnych i psychiczno-społecznych problemów, nie ma żadnego znaczenia. Bo tak jak dla nas dziś Przekładaniec może wydawać się naiwny, tak pewnie za kilkadziesiąt lat będzie się oglądać większość obecnych produkcji SF. Musimy w końcu pamiętać, że wizjonerzy i twórcy fantastyki naukowej w znakomitej większości opisują nie tylko światy inspirowane nauką, ale także te wyobrażone, alternatywne, w których moglibyśmy kiedyś żyć, gdyby coś poszło nie tak. I założę się, że choć rzesze zwariowanych fanów dałyby się pokroić, żeby urodzić się w uniwersum Gwiezdnych wojen albo Avatara, raczej niewielu chciałoby się znaleźć w skórze pasażerów statku Nostromo, bądź mieszkańców świata Mad Maksa. Stąd też prosty wniosek – najlepsze filmy SF to właśnie takie, które się nigdy nie wydarzą. No, powiedzmy, że przynajmniej nie w tym stuleciu.
Lista polskich filmów SF z lat 50-60:
- Astronauci (1959, reż. Walerian Borowczyk, Chris Marker)
- Milcząca gwiazda (1959, reż. Kurt Maetzig)
- Wycieczka w kosmos (1961, reż. Krzysztof Dębowski)
- Bezludna planeta (1962, reż. Krzysztof Dębowski)
- Godzina pąsowej róży (1963, reż. Halina Bielińska)
- Wielka, większa i największa (1963, reż. Anna Sokołowska)
- „Awatar” czyli zamiana dusz (1964, reż. Janusz Majewski)
- Docent H. (1964, reż. Janusz Majewski)
- Gdzie jesteś, Luizo? (1964, reż. Janusz Kubik)
- Gubernator (1965, reż. Stanisław Kokesz)
- Pierwszy pawilon (1965, reż. Janusz Majewski)
- Profesor Zazul (1965, reż. Marek Nowicki, Jerzy Stawicki)
- Przyjaciel (1965, reż. Marek Nowicki, Jerzy Stawicki)
- Marsjanie (1967, reż. Andrzej Czekalski)
- Szach i mat! (1967, reż. Andrzej Zakrzewski)
- Przekładaniec (1968, reż. Andrzej Wajda)
korekta: Kornelia Farynowska