search
REKLAMA
Zestawienie

Czarne charaktery, za które TRZYMAMY KCIUKI

Które czarne charaktery sprawiają, że kibicujemy im bardziej niż protagonistom?

Tomasz Raczkowski

14 grudnia 2021

REKLAMA

Kint – Podejrzani

Powiedzmy, że to lekkie nadużycie, bo przez dłuższy czas nie wiemy, że grany przez Kevina Spaceya bohater jest głównym antagonistą filmu z 1995 roku. Ale nawet bez tej wiedzy poznajemy go jako co najmniej drobnego przestępcę. Przestępcę nietypowego, bo raczej sympatycznego, powłóczącego nogą i ogólnie wzbudzającego ciepłe uczucia. Dlatego też śledząc snutą przez niego opowieść, trzymamy za niego kciuki, tak jak trzyma się kciuki za najsłabszego zawodnika, aby pokazał, że jest tak samo przydatny i sprawny jak nominalnie więksi, lepsi gracze. No i w końcu zostajemy z poczuciem, że cały czas trzymaliśmy kciuki za nieuchwytnego manipulatora, najczarniejszego ze wszystkich charakterów w filmie. A potem przy kolejnym seansie Podejrzanych znów się na to łapiemy.

Gru – Jak ukraść księżyc

Film z 2010 roku jest tak skrojony, aby pokazać klasycznego bajkowego antagonistę w bardziej ludzkim świetle i podsunąć go widzom jako postać pozytywną – a przynajmniej moralnie ambiwalentną. To film dla dzieci, nie mamy więc do czynienia z przesadnym zagłębianiem się w półcienie moralności (choć pamiętajmy, że Minionki miały co najmniej wątpliwych pracodawców w przeszłości…), jednak Jak ukraść księżyc robi całkiem dobrą robotę w tym, abyśmy się z Gru zaprzyjaźnili, poczuli jego motywacje i jakoś z nim współodczuwali. Przy okazji zapewnia (anty)bohaterowi przyzwoitą przemianę i pozwala nam kibicować komuś, kto wychodzi z pozycji czarnego charakteru.

Tywin Lannister – Gra o tron

W Grze o tron chyba każda frakcja miała swoich zwolenników, a wiele postaci – przynajmniej we wczesnych sezonach – trudno było jednoznacznie sklasyfikować jako pozytywne lub negatywne. Jednak ta druga etykieta bez wątpienia pasowała do rodu Lannisterów, kierowanego przez makiawelicznego Tywina. I również ta rodzina pod tym przywództwem miała całkiem sporo mniej lub bardziej skrytych fanów. A może nawet nie Lannisterowie, ale sam Tywin, który samą charyzmą zjadał na śniadanie większość rozmówców (w tym swoje pyszałkowate bliźnięta), a kiedy trzeba było, potrafił utrzeć nosa znienawidzonemu i bezkarnemu królowi Joffreyowi. Tywin był postacią bez wątpienia nieprzyjemną – nie wahał się przed żadną decyzją, która pozwalała mu zyskać w politycznych rozgrywkach. Ale w kreowanej przez Charlesa Dance’a postaci było coś, co kazało przynajmniej po cichu trzymać za niego kciuki. Był okrutny, ale też wyrazisty i jako gracz ciekawszy od wielu swoich przeciwników. I jest coś symbolicznego w tym, że wraz z jego śmiercią na koniec sezonu 4, zakończył się jakościowo najlepszy okres Gry o tron. Bez Tywina zabrakło w serialu interesującej gry politycznej i rozpoczął się stopniowy spadek poziomu opowieści.

Alex DeLarge – Mechaniczna pomarańcza

Znów grany przez Malcolma McDowella Alex jest protagonistą w filmie Stanleya Kubricka, więc naturalnie scenariusz skonstruowany jest tak, żebyśmy przyjmowali jego stronę w opowieści. Ale z drugiej strony cały pierwszy akt robi wiele, aby tak nie było – akty przemocy popełniane przez bohatera i jego moralna degeneracja robią wrażenie nawet na widzach wychowanych na brutalnych VHS-ach i slasherach. A jednak bardzo łatwo zaczynamy następnie współczuć Alexowi, przyjmować jego stronę i mu kibicować w starciu z okropnym systemem penitencjarnym i równie okropnym społeczeństwem. Koniec końców to arcyłotr, którego w jakiś sposób lubimy – za jego ironię, charyzmę, a może dlatego, że wobec bezdusznego systemu jest jednak człowiekiem, a zło wyrządzane w majestacie instytucji robi być może jeszcze większe wrażenie niż dzika, bezinteresowna przemoc dokonywana przez hedonistycznego anarchistę.

Joe Pesci – filmy Martina Scorsese

Na koniec mój ulubieniec. Jestem ogromnym fanem Joe Pesciego i uwielbiam każdą minutę jego czasu ekranowego, szczególnie w filmach stworzonych wspólnie z Martinem Scorsese, czyli Wściekłym Byku, Chłopcach z ferajny, Kasynie i Irlandczyku. W każdym z nich Pesci gra de facto czarny charakter – w pierwszym przypadku porywczego i zawistnego brata i menadżera głównego bohatera; w drugim i trzecim – nieobliczanych, okrutnych gangsterów powodujących szeroki rozlew krwi; w trzecim – stonowanego i rozsądnego mafijnego bossa (ale wciąż – mafijnego bossa w jednej z najbrutalniejszych epok Cosa Nostry). W każdym wypadku charyzma Pesciego sprawia, że nie da się nie kibicować jego bohaterom. Nawet gdy gra Tommy’ego DeVito i Nicky’ego Santoro (odpowiednio Chłopcy i Kasyno), naprawdę antypatycznych typów dokonujących paskudnych rzeczy, w widzach tli się dla nich sympatia – chce się, aby ich mafijna kariera nabierała rozpędu i trwała. Nie mówię, że brutalny koniec tych postaci nie jest satysfakcjonujący, ale Pesci naprawdę sprawia, że mimo całego zła i szaleństwa czujemy do tych postaci sympatię. Może nawet większą niż do nieco bardziej ułożonych protagonistów granych przez Roberta De Niro i Raya Liottę.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, praktyk kultury filmowej. Entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA