Co obejrzeć w Zaduszki, czyli 5 najlepszych HORRORÓW o powrotach ZZA GROBU
Dziś Dzień Zaduszny, czyli ten moment w roku, kiedy chrześcijanie wspominają swych zmarłych bliskich. Znakomita to okazja, by wspomnieć także filmy grozy, w których głównym motywem fabularnym jest powrót zza grobu. Oto 5 tytułów, których bohaterowie wracają do życia – choć najczęściej już nie tacy sami…
Kruk (1994), reż. Alex Proyas
Bodaj najsłynniejszy, ale i niezwykle udany przykład historii o zmartwychwstaniu głównego bohatera. Kruk Alexa Proyasa to opowieść o muzyku rockowym, który zostaje zamordowany wraz ze swoją narzeczoną. Po roku powraca za sprawą tytułowego ptaka, który jest przewodnikiem zmarłych dusz, i dokonuje wendety. Będący adaptacją komiksu Jamesa O’Barra, Kruk jest ziszczeniem fantazji o bezwzględnej zemście na tych, którym zło uchodzi na sucho. Film Proyasa okazał się mieć znacznie większą wagę – podczas kręcenia sceny, w której główny bohater ginie, śmiertelnie postrzelony został Brandon Lee, syn słynnego aktora Bruce’a Lee. Aktor, który poza Krukiem właśnie nie miał istotnych pozycji w swym dorobku, zmarł na stole operacyjnym – jemu niestety nie dane było powrócić…
Pogrzebany żywcem (1990), reż. Frank Darabont
Twórca takich klasyków jak Skazani na Shawshank (1994) czy Zielona mila (1999) debiutował jako reżyser skromną, dwumilionową produkcją dla telewizji. Pogrzebany żywcem opowiadał o porządnym obywatelu i oddanym mężu o bardzo adekwatnym nazwisku: Goodman (Tim Matheson), który zostaje otruty przez niewierną żonę (Jennifer Jason Leigh). Mężczyzna, który zostaje uznany za zmarłego, budzi się jednak w trumnie, co stanowi ziszczenie najgorszego koszmaru dla zdecydowanej większości widzów. Goodman jednak cudem wydostaje się z grobu i zamienia się w Badmana, poprzysięgając zemstę zdradzieckiej małżonce i jej kochankowi. Pogrzebany żywcem to film telewizyjny, ze wszystkimi technicznymi i budżetowymi ograniczeniami tego typu produkcji, ale Darabont skutecznie wykorzystał prosty, acz wyrazisty pomysł wyjściowy i stworzył dobrą rozrywkę pod szyldem kina grozy.
Smętarz dla zwierzaków (2019), reż. Kevin Kölsch, Dennis Widmyer
Remake kultowej ekranizacji powieści Stephena Kinga, nakręconej przez Mary Lambert w 1989 roku, to film zdecydowanie bardziej mroczny, wręcz przytłaczający swoją atmosferą. Ale właśnie dzięki temu mrokowi i niepokojowi, który towarzyszy ożywianiu kolejnych istot poprzez grzebanie ich na starym indiańskim cmentarzu, możemy wyobrazić sobie emocje towarzyszące zmartwychwstaniu bliskiej osoby. Seans Smętarza dla zwierzaków w reżyserii duetu Kölsch-Widmyer bardziej przeraża nie samą obecnością wątku śmierci – choć trupów i zabijania tu nie brakuje – ale skupieniem się na owym niepokoju, sprowadzanym przez tych, którzy wracają zza grobu.
Widmo (1986), reż. Mike Marvin
Przedstawiciel konwencji “horroru akcji”, który szczególnie w latach 80. cieszył się sporą popularnością. Na poziomie treści Widmo można uznać za pierwowzór Kruka – młody mężczyzna ginie z rąk gangu i powraca do życia za sprawą pozaziemskiej siły. O ile jednak w filmie Proyasa można było doszukiwać śladów jakiejś nekro-mitologii, w Widmie mamy do czynienia z siłami czysto pozaziemskimi. Charlie Sheen wciela się w młodego mściciela, który stanowi jawną inkarnację nastolatka zamordowanego przez Packarda Walsha (Nick Cassavetes), szefa gangu samochodowego. Zemsty dokonuje za sprawą nieziemskiego pojazdu i tajemniczej mocy, która pozwala mu eliminować członków zbójeckiej bandy jeden po drugim. Świetne guilty pleasure, które może niespecjalnie straszy, ale ma znakomity, złowieszczy klimat.
Przyjaźń na śmierć i życie (1986), reż. Wes Craven
Dwa lata po sukcesie Koszmaru z ulicy Wiązów (1984), Wes Craven powołał do życia kolejnego, choć znacznie piękniejszego potwora o imieniu Samantha i obliczu Kristy Swanson w jej pierwszej głównej roli. Przyjaźń na śmierć i życie opowiada o młodym geniuszu Paulu, który po śmierci ukochanej postanawia wszczepić jej komputerowy chip, który przywróci ją do życia. Jak można się spodziewać, pomysł okazuje się odrobinę przestrzelony, a reinkarnowana Samantha nie ma w sobie nic z dziewczyny, w której zakochał się bohater. Film, który trafił do kin, tylko w niewielkim stopniu przypominał dzieło, które pierwotnie stworzył Craven – wobec słabych wyników podczas pokazów próbnych, producenci nakazali reżyserowi dokręcenie wielu scen z bardziej dosłowną przemocą i brutalnymi scenami śmierci. Ostatecznie publika zupełnie zignorowała Przyjaźń na śmierć i życie, a film zarobił mniej niż wynosił jego budżet. Dziś, jak wiele horrorowych produkcji z lat 80., jest tytułem kultowym, ale potrzeba było czasu, by mniej znane dzieło Cravena zostało docenione. Ponoć od 2014 roku fani filmu zabiegają o to, by do dystrybucji trafiła jego pierwotna wersja.