Dziś Dzień Zaduszny, czyli ten moment w roku, kiedy chrześcijanie wspominają swych zmarłych bliskich. Znakomita to okazja, by wspomnieć także filmy grozy, w których głównym motywem fabularnym jest powrót zza grobu. Oto 5 tytułów, których bohaterowie wracają do życia – choć najczęściej już nie tacy sami…
Bodaj najsłynniejszy, ale i niezwykle udany przykład historii o zmartwychwstaniu głównego bohatera. Kruk Alexa Proyasa to opowieść o muzyku rockowym, który zostaje zamordowany wraz ze swoją narzeczoną. Po roku powraca za sprawą tytułowego ptaka, który jest przewodnikiem zmarłych dusz, i dokonuje wendety. Będący adaptacją komiksu Jamesa O’Barra, Kruk jest ziszczeniem fantazji o bezwzględnej zemście na tych, którym zło uchodzi na sucho. Film Proyasa okazał się mieć znacznie większą wagę – podczas kręcenia sceny, w której główny bohater ginie, śmiertelnie postrzelony został Brandon Lee, syn słynnego aktora Bruce’a Lee. Aktor, który poza Krukiem właśnie nie miał istotnych pozycji w swym dorobku, zmarł na stole operacyjnym – jemu niestety nie dane było powrócić…
Twórca takich klasyków jak Skazani na Shawshank (1994) czy Zielona mila (1999) debiutował jako reżyser skromną, dwumilionową produkcją dla telewizji. Pogrzebany żywcem opowiadał o porządnym obywatelu i oddanym mężu o bardzo adekwatnym nazwisku: Goodman (Tim Matheson), który zostaje otruty przez niewierną żonę (Jennifer Jason Leigh). Mężczyzna, który zostaje uznany za zmarłego, budzi się jednak w trumnie, co stanowi ziszczenie najgorszego koszmaru dla zdecydowanej większości widzów. Goodman jednak cudem wydostaje się z grobu i zamienia się w Badmana, poprzysięgając zemstę zdradzieckiej małżonce i jej kochankowi. Pogrzebany żywcem to film telewizyjny, ze wszystkimi technicznymi i budżetowymi ograniczeniami tego typu produkcji, ale Darabont skutecznie wykorzystał prosty, acz wyrazisty pomysł wyjściowy i stworzył dobrą rozrywkę pod szyldem kina grozy.
Remake kultowej ekranizacji powieści Stephena Kinga, nakręconej przez Mary Lambert w 1989 roku, to film zdecydowanie bardziej mroczny, wręcz przytłaczający swoją atmosferą. Ale właśnie dzięki temu mrokowi i niepokojowi, który towarzyszy ożywianiu kolejnych istot poprzez grzebanie ich na starym indiańskim cmentarzu, możemy wyobrazić sobie emocje towarzyszące zmartwychwstaniu bliskiej osoby. Seans Smętarza dla zwierzaków w reżyserii duetu Kölsch-Widmyer bardziej przeraża nie samą obecnością wątku śmierci – choć trupów i zabijania tu nie brakuje – ale skupieniem się na owym niepokoju, sprowadzanym przez tych, którzy wracają zza grobu.
Przedstawiciel konwencji “horroru akcji”, który szczególnie w latach 80. cieszył się sporą popularnością. Na poziomie treści Widmo można uznać za pierwowzór Kruka – młody mężczyzna ginie z rąk gangu i powraca do życia za sprawą pozaziemskiej siły. O ile jednak w filmie Proyasa można było doszukiwać śladów jakiejś nekro-mitologii, w Widmie mamy do czynienia z siłami czysto pozaziemskimi. Charlie Sheen wciela się w młodego mściciela, który stanowi jawną inkarnację nastolatka zamordowanego przez Packarda Walsha (Nick Cassavetes), szefa gangu samochodowego. Zemsty dokonuje za sprawą nieziemskiego pojazdu i tajemniczej mocy, która pozwala mu eliminować członków zbójeckiej bandy jeden po drugim. Świetne guilty pleasure, które może niespecjalnie straszy, ale ma znakomity, złowieszczy klimat.
Dwa lata po sukcesie Koszmaru z ulicy Wiązów (1984), Wes Craven powołał do życia kolejnego, choć znacznie piękniejszego potwora o imieniu Samantha i obliczu Kristy Swanson w jej pierwszej głównej roli. Przyjaźń na śmierć i życie opowiada o młodym geniuszu Paulu, który po śmierci ukochanej postanawia wszczepić jej komputerowy chip, który przywróci ją do życia. Jak można się spodziewać, pomysł okazuje się odrobinę przestrzelony, a reinkarnowana Samantha nie ma w sobie nic z dziewczyny, w której zakochał się bohater. Film, który trafił do kin, tylko w niewielkim stopniu przypominał dzieło, które pierwotnie stworzył Craven – wobec słabych wyników podczas pokazów próbnych, producenci nakazali reżyserowi dokręcenie wielu scen z bardziej dosłowną przemocą i brutalnymi scenami śmierci. Ostatecznie publika zupełnie zignorowała Przyjaźń na śmierć i życie, a film zarobił mniej niż wynosił jego budżet. Dziś, jak wiele horrorowych produkcji z lat 80., jest tytułem kultowym, ale potrzeba było czasu, by mniej znane dzieło Cravena zostało docenione. Ponoć od 2014 roku fani filmu zabiegają o to, by do dystrybucji trafiła jego pierwotna wersja.