RODZINA SOPRANO. Ciemna strona telewizji
Buszujący w zbożu
Podstawą problemów głównego bohatera – Anthony’ego Soprano – były skomplikowane relacje z matką. Postać matki Livii Soprano, jak również postać psychiatry, doktor Melfi, Chase oparł na własnej matce i własnej terapeutce. Serial zaczyna się sceną, w której Tony traci przytomność podczas czyszczenia przydomowego basenu. Chwilę później widzimy go w poczekalni gabinetu psychiatrycznego. Od samego początku Rodzina Soprano daje do zrozumienia, że odbiega od stereotypowego postrzegania gangstera. Boss nowojorskiej mafii rozmawia ze swoją terapeutką o… kaczkach. Dla uważnego poszukiwacza kulturowych tropów nie będzie trudem znaleźć oczywiste nawiązania do słynnej powieści J.D. Salingera – Buszującego w zbożu. Bohater tej słynnej psychologicznej powieści również dużo czasu spędza na rozmyślaniu, co dzieje się z kaczkami, gdy sadzawki Nowego Jorku zamarzają na zimę. Jeśli Buszujący w zbożu miał być strumieniem świadomości dorastającego człowieka, który zaczynał rozumieć otaczający go świat, to Rodzina Soprano może być próbą odtworzenia strumienia świadomości starzejącego się mężczyzny, który doskonale zna zasady rządzące światem, ale mimo to ów świat zaczyna sypać się u jego stóp. Dlatego musi iść do terapeutki. A świat Tony’ego to nie byle jaka sceneria. Jego mieszkanie w New Jersey pod Nowym Jorkiem jest azylem – dla niego samego i jego rodziny, bo przecież o rodzinę tu się rozchodzi. Inaczej jednak niż w Ojcu chrzestnym (z którego Rodzina czerpie garściami, bezustannie cytując, przywołując, trawestując), rodziny są tu dwie – ta prawdziwa, ukonstytuowana więzami krwi – i ta druga, zorganizowana wokół pracy zawodowej: la cosa nostra, czyli nasza wspólna sprawa: mafia.
Oczywiście dwie grupy przenikają się bezustannie, a tytułowa Rodzina Soprano to zarówno małżonkowie, dzieci, ojcowie i synowie, kuzyni, jak również pracownicy, współpracownicy, prawnicy: wszyscy zebrani wokół wspólnej sprawy. Wracając do samego świata, do którego na 60 godzin zaprasza nas David Chase, nie wypada nie wspomnieć o czołówce. Widzimy w niej Tony’ego opuszczającego w samochodzie centrum Nowego Jorku, mijającego panoramę miasta z World Trade Center (po 2001 roku usuniętym z czołówki), dojeżdżającego do New Jersey, do domu. Ta podróż nie tylko świetnie wygląda i brzmi w akompaniamencie utworu Alabama 3 „Woke Up This Morning”, ale stanowi także swego rodzaju spis treści lub nawet pars pro toto: w ciągu 90 sekund poznajemy najbliższe otoczenie bohatera, spędzamy z nim drogę z pracy do domu i słyszymy symboliczny utwór o uzyskiwaniu władzy przez przemoc („więcej osiągnie się dobrym słowem i pistoletem niż samym dobrym słowem” – jak to ujął Al Capone w Nietykalnych, napisanych przez Davida Mameta).
Brygada Kryzys
Rodzina Soprano na bieżąco reagowała na zmiany zachodzące na świecie. Już sam pomysł wyjściowy wysłania gangstera na psychoterapię był echem galopujących statystyk świadczących o pogarszaniu się kondycji psychicznej Amerykanów. Cudowny lek końca XX wieku – prozac – stał się elementem ekwipunku nowoczesnego filmowego gangstera nie mniej charakterystycznym od pistoletu czy złotego zegarka. Początkowo Tony ukrywał przed swoimi współpracownikami fakt poddania się terapii – odruch taki był postrzegany jako oznaka słabości, co w tym światku zostałoby od razu wykorzystane przeciwko niemu. Ale Rodzina Soprano mierzyła się też z innymi aspektami codzienności, wokół których przez lata narastały mity. Z dozą humoru potraktowano na przykład jednego z gangsterów – samca alfa, rzecz jasna – lubiącego sprawiać oralną przyjemność swojej kobiecie, co świadczyć miało o jego uległości. Ale już zupełnie poważnie rozliczano się z problemami dysfunkcyjnego macierzyństwa. Układ między Tonym a jego matką był siłą napędową dwóch pierwszych sezonów i chyba próżno szukać w kinie czy telewizji równie głębokiej, szczerej i jednocześnie bolesnej zależności między dorosłym mężczyzną a jego matką, która popełniła bodajże wszystkie możliwe błędy rodzicielskie i do samego końca wywoływała w synu skrajne uczucia – od bezwarunkowej miłości po nienawiść podszytą wyrzutami sumienia. Rodzina Soprano niczym barometr wskazywała społeczne niepokoje: kryzys ekonomiczny, cyfryzację, odwiecznie wpisany w życie jednostki i społeczeństwa konflikt między starym a nowym, upadek wiary w instytucje i organy państwowe. Uogólniając, kanwą całej historii był kryzys tożsamości – człowieka i państwa – w obliczu nowego wieku i jego problemów. Wszechobecność śmierci i zagłady nie świadczyła jednak o całkowicie fatalistycznej wizji świata. Mimo licznych śmierci, zdrad, kryzysów i problemów rodzinom nadal udawało się przetrwać, ewoluować, odrodzić w innej formie. Dzieci wybierały odmienne drogi życia niż rodzice, a przedstawiciele nowych pokoleń kultywowali tradycję na swój sposób – chociażby przez utrzymywanie rodzinnych przepisów na potrawy lub podtrzymywanie zwyczaju spotkań w gronie najbliższych.