search
REKLAMA
Seriale TV

RODZINA SOPRANO. Ciemna strona telewizji

Szymon Skowroński

4 stycznia 2020

REKLAMA

Pytanie nie brzmi: “czy Rodzina Soprano jest najważniejszym serialem w historii?”. Pytanie brzmi: “dlaczego Rodzina Soprano jest najważniejszym serialem w historii?”. Bo wspomnianego statusu produkcji HBO po prostu nie można, nie wypada i nie sposób odmówić – a stwierdzenie to, mimo swojej wulgarności, jest po prostu prawdziwe. Najprościej sprawę można byłoby wyjaśnić na poziomie warsztatowym: Rodzina Soprano wniosła kinową jakość do świata telewizji. Poszerzona argumentacja, choć nadal niepełna – została wyłożona w niniejszym artykule. A już zupełnie szczegółowa analiza zajęłaby obszar zarezerwowany raczej dla publikacji naukowych lub akademickich, ale koniec końców prowadziłaby do jednego prostego ćwiczenia: wystarczy przyjrzeć się temu, co produkowało się dla telewizji przed Rodziną i porównać z tym, co produkowało się dla telewizji po Rodzinie.

Nowy wspaniały świat

Jest rok 2020 i seriale telewizyjne lub internetowe są elementem codzienności każdego konsumenta treści multimedialnych. Zmieniły się modele i techniki dystrybucji – telewizja powoli ustępuje streamingowym gigantom, widownie zwykle nie mają tej cierpliwości, która każe czekać tydzień na kolejny odcinek – poszczególne odcinki się binge’uje, czyli ogląda jeden po drugim. Serialowa oferta obejmuje tysiące tytułów sprofilowanych pod najróżniejsze grupy odbiorców. Generalna tendencja jakościowa jest zdecydowanie zwyżkowa – właściwie co tydzień ma premierę nowa seria, która z miejsca zbiera entuzjastyczne noty. Choć ten boom trwa od kilku lat, to widać już pierwsze oznaki zmęczenia materiału – coraz częściej producentowi wypada skończyć serial po trzech, czterech świetnych sezonach zamiast wyżymać z niego resztki energii, skazując widzów na nudę, a  siebie na nieprzychylność odbiorców. Nawet wielcy filmowcy – do tej pory kojarzeni z taśmą i kinem – powoli migrują do telewizji, otrzymując w niej większą swobodę artystyczną i ekonomiczną. Te procesy nie są jednak samoistne – gdzieś to wszystko musiało się zacząć.

Depresja gangstera

Mózgiem Rodziny Soprano był David Chase. Niestety, w przypadku produkcji telewizyjnych nazwiska twórców schodzą raczej na dalszy plan, wobec czego Chase nigdy nie był i pewnie nigdy nie będzie wymieniany w towarzystwie największych nazwisk związanych z X muzą (bo i same seriale do dziś walczą o prestiż równy filmom kinowym). Zanim przyszedł do HBO (to wielki skrót, ale nie sposób opowiedzieć tej historii bez uproszczeń) z koncepcją serialu gangsterskiego, przez ponad 20 lat pracował jako producent, scenarzysta, a potem także reżyser przy różnorakich produkcjach. Rodzina Soprano kształtu zaczęła nabierać w 1997 roku, wtedy też nakręcono odcinek pilotażowy. Haczykiem, który przyciągnął uwagę producentów, a potem widzów, był motyw gangstera udającego się na psychoterapię. W ten sposób Chase chciał rozprawić się z mitologią filmów gangsterskich oraz wprowadzić aktualne i realistyczne rozszerzenie do wizerunku ekranowego mafioza. Problemy z psychiką, zaburzenia produkcji serotoniny, nałogowe łykanie prozacu i regularne wizyty u psychiatry nie były do tej pory wiązane ze światem przestępczym, który egzystował gdzieś poza głównym biegiem społeczeństwa – gangsterzy mieli kraść, zabijać, zdradzać żony i prowadzić hulaszcze życie, a nie chodzić do lekarza i zamartwiać się swoim stanem zdrowia. HBO uwierzyło w moc pomysłu. Po długim castingu obsadzono główne role, zatrudniono ekipę, skierowano serial do produkcji, by 4 grudnia 1999 roku wyemitować pilota planowanego 13-odcinkowego sezonu. W Polsce premiera odbyła się 4 stycznia 2000 roku.

REKLAMA