CAMEO PO POLSKU
Może się to wydawać niespodzianką, ale fenomen filmowego cameo jest dobrze znany polskim reżyserom i producentom. Na zakończenie tego artykułu proponuję zapoznać się z takim rankingowym cameo miszmaszem w polskim wydaniu. Aktorzy grający postać, aktorzy grający siebie, reżyserzy we własnych filmach, reżyserzy w cudzych filmach, osoby spoza branży filmowej – wszystkie te rodzaje gościnnych występów są w nadwiślańskim kraju praktykowane z lepszym lub gorszym skutkiem. I gdyby tylko Polacy zaczęli kręcić remake’i, można być pewnym, że i w tym wypadku wnieślibyśmy swój cameo-wkład w rozwój światowej kinematografii.
7. Danuta Stenka i Artur Żmijewski – Tylko Mnie Kochaj
Na początek coś dla pań. Najbardziej rozkochana polska para bohaterów, znana z Nigdy w Życiu! (dla niektórych jest to najlepszy polski film 2004 roku), pojawia się na chwilę również w kolejnym filmie Ryszarda Zatorskiego – Tylko Mnie Kochaj. Stenkę i Żmijewskiego można zobaczyć w scenie konsumpcji na 38. piętrze warszawskiego drapacza chmur – Intraco. Spostrzegawczy na pewno zauważą, że jest to niemal identyczna scena jak w Nigdy w Życiu!. Reżyser poszedł na łatwiznę? Oczywiście, łącznie ze scenarzystą i montażystą. Bez wyłączenia rozumu nawet najbardziej wytrwali widzowie będą mieli problem z dotrwaniem do momentu tego dość niskich lotów cameo.
6. Lech Wałęsa – Nie Kłam Kochanie
W kategorii na najbardziej przypadkowe cameo wszech czasów zakończenie filmu Piotra Wereśniaka byłoby bezkonkurencyjne. Bo któż by się spodziewał, że radosno-miłosnym harcom na egzotycznej wyspie (którą świetnie zagrał blue-box) towarzyszyć będzie wizyta pierwszego prezydenta III Rzeczypospolitej? Nie wiem, co takiego paliła Ilona Łepkowska, pisząc scenariusz i czym musiał się kierować Lech Wałęsa, zgadzając się na występ, że scena z nim w filmie się znalazła. Może zamiarem twórców było zakamuflowanie wołającego o pomstę do nieba poziomu gry Żmudy-Trzebiatowskiej? Jeśli tylko o to chodziło, to podejrzewany o bycie TW „Bolkiem” aktor-amator spisał się na medal. Gratulujemy, panie prezydencie.
5. A. Mleczko, W. Żmuda, K. Dmoszyński, J. Wójcik i inni – Chłopaki nie Płaczą
Chłopaki nie płaczą to jedna z niewielu polskich komedii, która bawi nawet przy n-tym oglądaniu. Na jej sukces złożyło się wiele rzeczy – w tym, między innymi, bardzo duża liczba gościnnych występów polskich „gwiazd”. I tak na przykład znany i lubiany (bądź nie) polski rysownik satyryczny Andrzej Mleczko dzieli się w filmie swoimi spostrzeżeniami na temat opiekunek do dziecka. Żmuda i Dmoszyński rozprawiają, co nie dziwi, o postępach reprezentacji polski w piłce nożnej. Wójcik (zanim został aresztowany za korupcję i jazdę po pijaku) miga na chwilę w scenie, gdy Psikutas bez „s” pokazuje swojej mało inteligentnej „przyjaciółce” Weronice jaki jest męski. Prawdę mówiąc, nie trzeba nawet się starać, by dostrzec wszystkich zaproszonych do produkcji gości. Dzięki tak absurdalnym wstawkom z ich udziałem film Lubaszenki wyróżnia się na tle innych produkcji. Niestety kolejne jego „twory” były już tylko gorsze.
4. Olaf Lubaszenko – Kiler
A jeśli już o Olafie mowa, to i jemu przydarzyło się jedno zabawne cameo, w którym grał sam siebie. Pamiętna scena strzelaniny („Trzeba to przerwać, bo się pozabijają!”) z najlepszej polskiej komedii lat ’90 wzbogacona została krótką wizytą aktora-reżysera, wyjątkowo zaskoczonego, że nie dostał w Kilerze roli. Chociaż bardziej zabawny od jego udziału w filmie był tekst, jaki usłyszał na zakończenie tej sceny. Powiedzmy sobie szczerze – należało mu się. (Na nasze nieszczęście Lubaszenko dostał pełnoprawną rolę w kontynuacji przygód polskiego taksówkarza, gdzie popisał się niczym więcej jak tylko swoim komediowym analfabetyzmem).
3. Zbigniew Zamachowski – Czerwony
Najwybitniejszy polski reżyser (Wajda przy nim to nieporozumienie), znany i szanowany na całym świecie autor Dekalogu i Trzech Kolorów także maczał palce w popularyzacji cameo. Krzysztof Kieślowski jest autorem chyba najbardziej przemyślanego filmowego epizodu, idealnie spinającego Niebieski i Biały z Czerwonym. W zakończeniu tego ostatniego filmu ujrzeć możemy bohaterów zarówno pierwszej (Julie oraz Oliver) jak i drugiej (Karol i Dominique) części cyklu, nie zapominając oczywiście o postaciach, które pojawiły się w samym Czerwonym (Valentine i Auguste). Zamachowski w tej scenie pojawia się na około 3 sekundy (lepiej nie mrugać), ale nie zmienia to faktu, że cameo to idealne. Szkoda, że Kieślowski nie dostał wtedy Oscara za reżyserię (konkurował z Woodym Allenem, Quentinem Tarantino, Robertem Redfordem oraz nagrodzonym wówczas Robertem Zemeckisem), gdyż byłoby to idealne podsumowanie jego kariery. Niemal dokładnie rok po oscarowej gali Kieślowski zmarł.
2. Krzysztof Zanussi – Amator
Zanim zachwycił się wątpliwym „talentem” Dody, zanim ujawniono, że był tajnym współpracownikiem bezpieki o pseudonimie „Aktor”, Krzysztof Zanussi wystąpił u Kieślowskiego. Był to jego pierwszy występ aktorski (później pojawiał się też w swoich filmach), dodajmy, że niezbyt wymagający. Zanussi zagrał sam siebie – reżysera, którego wykładu słucha i zaprasza do siebie główny bohater filmu Amator. Dla Jerzego Stuhra 30 lat temu Zanussi był guru. Obecnie Krzysiu może Jurkowi buty czyścić.
1. Juliusz Machulski – Kilerów 2-óch
Kiedy w 1997 roku Kiler zdobył serca Polaków, którzy szturmem ruszyli do kin, do Juliusza Machulskiego zgłosiła się amerykańska wytwórnia związana ze studiem Walta Disneya. Machulski sprzedał Jankesom pomysł na film, jednak pomimo wyboru reżysera (Barry Sonnenfeld) oraz aktora do roli Jurka (Will Smith) produkcja amerykańskiego remake’a stała w miejscu. A Machulski czekał i czekał… Minęły dwa lata i reżyser Kingsajzu (tu też miał cameo) nieco zniecierpliwiony postanowił nakręcić kontynuację wielkiego hitu. I tak właśnie zrodził się pomysł najzabawniejszego cameo w historii polskiego filmu. Cameo, w którym nieopodal czekającego na SZ. P. Szakala Wąskiego stoi sam Juliusz Machulski czekając na przylot… Barry’ego Sonnenfelda. I chociaż Kilerów 2-óch można w skrócie określić słowami „syf, kiła i mogiła”, to cameo jego reżysera najlepiej charakteryzuje słowo „RE-WE-LA-CJA”. Polak potrafi.
ZAKOŃCZENIE
Zakończenie tego artykułu z racji tematu w nim poruszanego będzie równie lakoniczne, co epizody w nim przytaczane. Oczywisty jest fakt, że nie istnieje żadna klasyfikacja, która zadowoliłaby wszystkich wybrednych, ale mam nadzieję, że przynajmniej część czytelników została przytoczonymi przykładami ukontentowana. Sposób i kolejność, w jaki lista została ułożona, jest sprawą stricte subiektywną – na pewno da się to zrobić inaczej, może lepiej, a może gorzej. Na pewno też każdy kinomaniak ma swoich faworytów, o których być może nie wspomniałem, wypisując tu zaledwie trochę ponad 50 przykładów cameo. Wszak głównym założeniem tego tekstu było bardziej przybliżenie tego zjawiska polskim internautom, niż indoktrynowanie ich upodobaniami autora. Jakkolwiek to wszystko zostanie odebrane, jestem bardziej niż zadowolony z racji ukończenia pracy nad nim, pomimo wielu przeciwności i nieprzyjemności. I ostatecznie, chciałem ten tekst zadedykować mojej żonie – za cierpliwość, wyrozumiałość i przede wszystkim opiekę nad swoim unieruchomionym i zawodzącym z bólu mężem. Dziękuję, Kochanie.
Tekst z archiwum film.org.pl (14.08.2009).